2

549 24 0
                                    

Zgodziłam się tylko po to by mieć spokój od rodziców a nie, żeby mieć na głowie obowiązki.
Po kilku dniach miałam odbyć szkolenie, które było pierwszym etapem przygotowawszym mnie do wyścigu.

*

Miałam ubrać się do wygodnych ciuchów i co Sophi miała w swojej szafie?
Prawie same sukienki. Nie mogłam wybrać czegoś innego niż sukienka, tak też postąpiłam. Wybrałam skórzaną spódniczke z dłuższym tyłem oraz bluzke z rękawem 3/4. Włosy zostawiłam rozpuszczone, może nie był to styl na treningi ale mi najlepiej było w takich ubraniach.

Ciekawe dlaczego mieliśmy spotkać się po zachodzie?
Szłam na miejsce spotkania jak gdyby nigdy nic, nie denerwowałam się ani trochę.
Byłam spóźniona o 10 minut, nie wiedziałam kto jest moim śmiesznym trenerem.

Miałam iść do ogrodu, gdzie zaraz po wejściu zauważyłam chłopaka o blond włosach. Stał do mnie tyłem jedyne co mi się podobało to to, że był bez koszulki.

- Cześć jestem Sophi- powiedziałam gdy podeszłam bliżej, wyciągnęłam rękę chcąc się przywitać.

- O witam Collin- przedstawił się chłopak o zielonych oczach i boskim uśmiechu.

Patrzyliśmy na siebie dłuższą chwilę, czułam na policzkach wypływający rumieniec. Gdy tylko zauważyłam że trwa to zbyt długo przerwałam zabierając rękę. Wyglądał na 2 lata starszego ode mnie.

- Masz mnie czegoś nauczyć zdaje się- dodałam.

- A tak racja.. - myślał chwilę. - Lubisz biegać?

- Nie lubie wysiłku fizycznego, tak nawiasem mówiąc.

- Wiesz że w wyścigu będziesz musiała dać sobie rade z bieganiem a nawet z bólem? - zapytał stając 2 metry ode mnie.

- Zdaję sobie z tego sprawe jednak myślę że nie będzie aż tak źle.

- Spróbuj mnie zaatakować masz dwie szanse- stał jak słup soli i czekał dość cierpliwie.

Cofnęłam się o parę kroków.
Biegłam w jego kierunku co zdaje się było jego zamierzonym efektem, gdyż odepchnął mnie od siebie dotykając mojego brzucha. Znowu wróciłam na START.
Upadłam na ziemię z dużą siłą. Bolało mnie miejsce którego dotknął.
Wstałam na równe nogi otrzepując się z resztek trawy.

- Co tak słabo? - zapytał dając mi do zrozumienia że mam wstać i znowu podjąć próbę.

- Uwierz że jakbym miała wybór to mnie tutaj nie ma.

Znowu podjęłam próbę tym razem postanowiłam wykorzystać coś z moich zajęć z akrobatyki.
Dwa kroki przed nim wybiłam się w górę, wylądowałam za nim co skutkowało powaleniem go na ziemię przez mocnego kopniaka w tyłek. Nie wyglądał na mocno zdziwionego ale zrobiłam na nim wrażenie.

Obróciłam się na pięcie, zaczęłam powoli iść tam skąd przyszłam ale nie pozwolił mi Collin. Stanął przede mną przez co zagrodził mi przejście.
Wydawało mi się jakby była to dalsza część treningu.

Przez kilka minut próbowałam ominąć go, gdy miałam dość tych prób kopnęłam go w piszczel.

- Dlaczego akurat po zachodzie chciałeś się spotkać? - zapytam rezygnując z dalszych przepychanek siadając na trawie.

- Nie przepadam za światłem słonecznym, jest ładne ale nie tak piękne jak ty- odparł siadając obok mnie.

Chwycił mnie za dłoń jednocześnie drugą ujmując pod brodę.

- Czy ty mnie podrywasz?

- Być może - powiedział zadziornie. Zbliżył swoją twarz do mojej, próbując pocałować.

Przejrzałam jego plany. Uznałam w momencie że wytłumaczeniem będzie jak kichnę.

- Na zdrowie.

- Dziękuję. Co jeszcze będziemy robić? - podkurczyłam nogi wyżej czując lekki ból w podbrzuszu.

- No cóż miałem w planach poćwiczyć akrobatykę, ale skoro nie chcesz - zaczął.

Wstał z ziemi podając mi dłoń, którą od razu ścisnęłam.
Otrzepałam się ponownie z resztek trawy.

- Od czego chcesz zacząć?

- Może.. - myślałam na szybko, niestety nic mądrego nie wpadło mi do głowy.

- Sophi! - usłyszałam wołanie Harrego.

- Ups. Chyba przełożymy tą akrobatykę na inny termin- powiedziałam podchodząc do chłopaka.

- Okay- tym razem pozwoliłam się pocałować korzystając z tego że brat nie widzi.

- Pa.

Szłam w kierunku głosu, który wołał i wołał.
Collin bardzo fajne imię- pomyślałam.
Zielone oczy mam dalej przed oczami a do tego ten uśmiech.. Mmm. Ideał chłopaka o blond włosach.
W żołądku czuję jakbym miała stado motyli, latające bez przerwy.

- Ide przecież nie musisz tak wrzeszczeć! - krzyknęłam gdy już zaczynałam widzieć brata.

- Victoria przyjechała - więcej nie musiał mówić pobiegłam do zamku z wielkim uśmiechem na ustach.
Najlepsza kuzynka pod słońcem przyjechała jeszcze przed wyścigiem!

Jeszcze tuż przed wejściem potknęłam się o własne nogi zahaczając o ostatni schodek.
Szybkim ruchem wstałam i znów biegłam do saloniku, gdzie zawsze przesiadałyśmy całymi dniami plotkując.
Niestety boląca noga nie ułatwiała mi biegu.

Wpadłam tam jak poparzona rzucając się prosto na nią.
Nie pierwszy raz spadłyśmy prosto na podłogę. Zaczęłyśmy się śmiać także przechodząca służka rzuciła spojrzenie do saloniku.

- Aaa zwariowałaś? - zapytała przez śmiech, który utrudniał jej złożenie zdania.

- Jeszcze nie- odparłam schodząc z Victorii i siadając na sofie w kolorze łososiowym. - Poprostu cieszę się że odwiedziłaś mnie przed..

Nagle urwałam w pół słowa, nie wiedziałam czy mogę mówić jej o tym że biorę udział w wyścigu.
Patrzała na mnie wyczekująco przez co nie mogłam skłamać kuzynce, zawsze umiałyśmy przejrzeć zachowanie drugiej.

- Przed czym? - zapytała spoglądając na mnie niebieskimi oczami, które pasowały do blond włosów zaplecione w warkocze.

- Kojarzysz jak brałaś udział w wyścigu? - kiwnęła głową- teraz ja mam wziąć w nim udział.

Cisza zamarła na moment. Warzyła każde słowo, może i była moją rówieśniczką ale wiedziała jak każde słowo potrafi mnie zranić. Byłam niezwykle wrażliwa, strachliwa a nawet delikatna.

---------------------------------------------------
(841 słów opowiadaniu)
Hm.. Całkiem nieźle jak na mnie
😂😂
Pamiętajcie że licze ⭐⭐⭐ oraz komy
Piszcie co poprawić
Dziękuję ❤️❤️

Kajdany Wieczności Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz