31

157 7 0
                                    

Dwa tygonie później

Od śmierci moich rodziców minęły dwa tygodnie.
Wszystko wydawało się ciągnąć w nieskończoność, każda minuta spędzona na zwyczajnym nic nie robieniu ciągła się w godzinę. Nawet takia prosta rozmowa z braćmi wędrowała na temat rodziców co nie ukrywając było dołujące.

Po dwóch tygodniach żałoby w rodzinne progi zawitał dobry humor. Atmosfera stawała się być luźniejsza i przyjemna.

Od razu po okresie żałobnym William zostanie ogłoszony na króla. Wszyscy uznawają że to trochę za wcześnie, lecz innego wyjścia nie ma ktoś musi zarządzać państwem.
Harry zdecydował ostatecznie pojechać z lafrosami. Cieszył się przez cały czas zagadując abym jeszcze z nim poćwiczyła wywoływanie kuli, chodził jak na szpilkach.

Ostatecznie ja przeprowadziłam się do zamku wybudowanego na granicy Furmanii, było to na tyle ciemne miejsce że żadne z wampirów nie musiało się ukrywać przed słońcem.

Do koronacji pierwszy był Willi, który gdy widziałam go po raz ostatni zdawał się być nie co skołowany lecz teraz był naprawdę pewny siebie, patrzeli na niego wszyscy z podziwem i szacunkiem.

Z mojego powodu cała koronacja będzie odbywała się wieczorem.
Na tą okazję założyłam czerwoną zwiewną suknię, zdobioną drobnymi złotymi detalami.

W końcu byliśmy gotowi aby udać się w krótką podróż do samego centrum Furmanii.
Miasto i okolice zostały przystrojone w kolory naszej flagi - biało-niebieskiej.
Miło wracało się w rodzinne progi na koronację brata.

Na placu zamkowym powitał nas William idealnie ubrany w towarzystwie bliźniaka na co mimowolnie się uśmiechnęłam.

- Jak podróż? - zapytał.

- Dobrze. Dziękuję. Jak nowe obowiązki?

- Trudno się wszystkiego nauczyć, ale daje radę.

- Cieszę się - odparłam. - Jak tobie Harry?

- Również dobrze.

Uściskaliśmy się i weszliśmy do środka.

- Są trochę zdenerwowani, czujesz? - zapytał cicho Dante, idąc obok.

- I to jak - odpowiedziałam szeptem. Uśmiechnęliśmy się do siebie i pocałowaliśmy się.

- Siostra, Gabrile mówiła, że wieź między tobą a lafrosami nie zniknie. Zawsze będziesz jedną z nas - powiedział nie patrząc na mnie, ignoruje od jakiegoś czasu me spojrzenie, wiadomości wysyłane wiadomości zostają zawrócone bez żadnej informacji zwrotnej.

- Powinna powiedzieć mi to sama - stwierdziłam po czym przyspieszyłam kroku, chcąc zająć miejsce w sali, w której odbędzie się koronacja brata.

Zajęłam miejsce z samego przodu, po mojej prawej jak zwykle wampir, stety czy niestety po lewej usiadł bliźniak, któremu szepnęłam na ucho.

- Zawsze będę wampirem, więź z lafrosami jest bardzo słaba jak byś nie zauważył w mojej kuli nie ma prawie ani jednej drobinki jasnego koloru. Mimo wszystko nie chce mieć z nimi nic wspólnego - powiedziałam na koniec. Przez chwilę nic nie powiedział, widać było że najpierw musiał przemyśleć swoją odpowiedź.

- Jesteś hybrydą i.. - zaczął, lecz momentalnie mu przerwałam.

- Zamknij się bo inaczej ja cię uciszę - warknęłam mu prosto w twarz, nauczyłam się panować nad emocjami lecz powstrzymywanie kłów graniczyło z cudem. Momentalnie się uciszył.

*

Wszystkie osoby zebrały się w sali, drzwi zostały zamknięte. Światła oświetliły złotą koronę zdobioną rubinami. Oczy mieszkańców zwróciły się ku niej. Sześciu mężczyzn zaczęło wydobywać dźwięk z dużych trąbek, był to znak że do pomieszczenia wejdzie William.
Wstaliśmy i każdy z nas skinął witając go. Poważna mina nie opuszczała wyrazu twarzy. Szedł dumnie.

Staną przed koroną i wykonał ukłon, od razu podszedła do niego starsza kobieta w długiej sukni.

- Czy uroczyście przysięgasz bronić królestwa Furmanii, każdego z jej mieszkańców przed niebezpieczeństwen, dbać aby nie brakowało w kraju niczego?

- Przysięgam - odparł, wstał i usiadł na tronie.

Kobieta zabrała koronę i włożyła na głowę brata.
Znów ukłoniliśmy się.
Zaczęliśmy bić brawa i wiwatować.

*

Zostaliśmy na noc co u nas znaczyło dzień. Spaliśmy u mnie w pokoju. Żadna z moich rzeczy nie została ruszona ani wytarta z kurzu.
Zawołałam jedną ze służek, którą poprosiłam o zmianę pościeli i szybkie sprzątanie.
Po dziesięciu minutach mogliśmy wejść i poczuć się zanim to wszystko zakończyło się śmiercią oraz paroma innymi bzdurami.

Usiadłam na brzegu łóżka i starałam się przez chwilę nie myśleć o niczym.
'No Sophi nie myśl' - mówiłam sobie cicho.
Oczy zamknęłam, gdyby ktoś wszedł do pokoju wiedziałabym od razu gdy tylko przekroczył próg. Zaatakowałabym go.
Ba skończyłby marnie.
Jednego nie jestem pewna..
Mianowicie chodzi tutaj o to czy bym umiała wbić kły w kogoś innego niż Dante?
Usiłowałam wyobrazić sobie jakie jest to uczucie strachu przed zbliżającą się śmiercią, smak krwi wypełniający usta a później gardło. Byłam na tym miejscu dwa jak nie więcej razy i nie mam zamiary w najbliższym czasie być ofiarą. Przynajmniej nie teraz.

Nagle do moich uszu dobiegł dźwięk jakby tłumionego krzyku. Od razu zbiegłam na dół, pa licho w tym że na sobie miałam krótkie spodenki i za dużą bluzkę z nadrukiem zespołu 5SOS oraz trampki.

Zrobiło się zimno, deszcz padał a właściwie ulewa. Stanęłam w progu nie pewna gdzie słyszałam krzyk.

Lecz po chwili znów krzyk stawał się odbijać od ścian zamkowych.
Gdzieś na zewnątrz jest osoba która potrzebuje pomocy!
Tylko dlaczego nikt nie słyszy jej wołania tylko ja?

------------------------------------------------------
(790)
Jest to przed ostatni rozdział 😭😭 😆 😍😍
Oby się podobał już niedługo 500 wyświetleń!!

Pozdrowionka dla was!

Kajdany Wieczności Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz