- Wstawaj kochanie- obudził mnie głos wampira, szepczącego mi do ucha.
- Ale ja nie chce, która jest godzina? - mruknęła przez sen.
- 11:00.
- Co?! Zaspałam na śniadanie! Matka będzie strasznie zła.
- Spokojnie, usprawiedliwiłem cię.. - zdobiłam wielkie oczy. - Powiedziałem jej mniej więcej co się stało. Chce z tobą rozmawiać.
No to pięknie. Muszę powiedzieć jej całą prawdę i jeszcze pokazać wszystkie sińce oraz rany.
Pięknie.*
Zanim się ogarnęłam minęła godzina. Szybko się ubrałam zakładając na siebie prostą sukienkę z kilkoma falbanami oraz dekoltem w kształcie serca, w czarnym kolorze.
Nie robiłam makijażu uznałam iż moje rany, jeszcze widoczne powinna zobaczyć. Za to włosy spięłam w kok, pozwalając by kilka z kosmyków wisiało bezwładnie.Przeszłam korytarzami do biblioteki, w której siedziała mama. Wszystkie okna były zasłonięte.
Jak zwykle siedziała w swoim fotelu, czytając jedną z serii ulubionej książki.
Weszłam w głąb pomieszczenia wcześniej pukając w drewnianą futrynę.- Wejdź kochanie.. - mruknęła, nawet nie spojrzała na mnie.
Usiadłam na krześle siedząc jak na szpilkach. Zachodziłam myślami o co mnie zapyta?
- Pokaż się- nim spojrzała odłożyła książkę. - Opowiedz mi co się stało.
Chwila przymomnienia co się tak właściwie stało.- Wczorajszym wieczorem szłam po tabletki na ból głowy. Wzięłam jedną z nich popijając wodą, po chwili usłyszałam jak ktoś mówi ''Dobry wieczór piękna''. Odwróciłam się i ujrzałam wampira, który zaatakował mnie w lesie. Przybliżał się do mnie aż natrafiłam na ścianę, rozciął moje policzko. Krew leciała a on spróbował. Potem był tylko atak, ugryzł mnie w nadgarstek. Straciłam dużo krwi, Dante znalazł mnie w odpowiednim czasie. Po kilku minutach Dante ofiarował mi swoją krew. Rany zabliźniają się powoli.. - urwałam, pokazałam jej nadgarstek, ogólnie była zszokowana.
- Nazywał się Calus? - zapytała, kiwnęłam głową.
- Czemu pytasz?
- Nie wie kim jesteś. Nie zrezygnuje, dopóki nie spuści całej krwi.
- Powiedział, że jestem lafrosem i czyś jeszcze. Nie wiem w jakim znaczeniu on dokładnie mówił.. - matka przerwała mi, gestem dłoni żebym się uciszyła.
- Jesteś hybrydą- zrobiłam wielkie oczy jak złotówki.
- Że co?!
- Nie tym tonem. Jesteś połączeniem lafrosa i wampira. Nie wiem jednak która cecha przeważa. Dante dobrze zrobił, ratując cię tylko czy zdawał sobie sprawę jak wpłynie to na twój organizm?
- Wygląda na to, że jednak nie.. A co jeżeli mój organizm nie wytrzyma? Co wtedy?
- Trudne pytanie.. - podeszła do okna, na chwilę odsłaniając je.
Promienie słoneczne weszły do pomieszczenia nieco je rozjaśniając. Królowa stała jeszcze za zasłoną ukrywając się w cieniu, ona nie jest chyba...
- Patrz- wbiłam w nią wzrok, obserwowałam jak z jej ręki zaczynają pojawiać się iskry, chwilę później w jej dłoni pojawiła się jasna kula.
Usiadła z powrotem na swoim fotelu, dalej trzymając w dłoni świecącą kulę.
- Wyciągnij dłoń- zrobiłam co kazała. - To co mam w dłoni to moja energia, jest jasna. Jestem lafrosem o stopniu końcowym. Jeżeli twoja energia będzie miała taki sam kolor, będziesz musiała opuścić wszystko i wszystkich by nauczyć się używać swojej energii w dobry sposób - dokończyła.
Nie chce opuść Dantego, Harrego, Williego. Z pewnością ich potem nie zobacze przez długi, długi czas.
- Ja nie wiem od czego mam zacząć..
- Spokojnie to proste. Tak jak trzymasz tą dłoń skup się na niej, poczuj w sobie siłę.
Pierwsze próby nie były godne podziwu, gdy jednak poszły iskry uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Raz mi coś w życiu wyszło i nie poddałam się od razu.
W końcu kula pojawiła się, jej kolor nie był jasny. Był coś między czarnym a purpurą. Gdzieś między tymi kolorami się wahał.
Mina mamy nie była wesoła, jej twarz zbladła.
Ja jednak ucieszyłam się że nie będę musiała wyjeżdżać.- Co te kolory oznaczają? - zapytałam zafascynowana tym co przed chwilą zrobiłam.
- Dzięki temu wiemy, która cecha dominuje.
Zaraz po tym wstała i wyszła. Ostatnie spojrzenie rzuciła mi dopiero w drzwiach, pełne nienawiści.
Zawiodłam ją? Odczekałam kilka minut i dopiero wtedy opuściłam bibliotekę, szukając Dantego.Robiłam się głodna, patrząc na zegar znajdujący się na środku korytarza. Dochodziło za piętnaście trzynasta. Do obiadu została godzina.
Super.Dantego znalazłam u Harrego. Znów gadali i śmiali się, to było takie miłe.. Czułam małą zazdrość. Czy mój bliźniak jest gejem? Nie wierzę.. Będę musiała pogadać z nim na osobności.
- Sophi chodź do nas- znów zawołał mnie mój chłopak.
- Co chciała matka? - zapytał brat.
- Ona myślała, że... W sumie wam to pokaże- chciałam się pochwalić, niczego tak nie pragnęłam jak w tej chwili być lepsza od Harrego.
Zawsze był lepszy ode mnie w każdej rzeczy jakiej się podejmowałam chociaż nie.. W pływaniu ja jestem lepsza.
Czułam iskry a chwilę później pojwiła się kula w ciemnych barwach.Trzymałam ją w dłoniach i uśmiechałam się do oby dwóch, Dante pękał z dumy. Harry lekko się uśmiechną, nie chciałam żeby było mu smutno, jedną ręką chwyciłam dłoń bliźniaka i dołączyłam do mojich.
Moc jaka powstała nie robiła wrażenia, ale co najlepsze w tym, jego energia była jasna. Rozświetliła miejsce, w którym siedzieliśmy.
Dopełnialiśmy się jako rodzeństwo, ''jak plus i minut uzupełniamy się wzajemnie''™.
On jest lafrosem! I idzie po mamie.. Teraz mnie oświeciło. Energia zgasła.- Jesteś lafrosem- wstałam i wybiegłam z pokoju.
Wybiegłam nawet z zamku. Jakie jest moje ulubione miejsce w tym zamku?
Ogród? Niee..
To miejsce gdzie szłam i zawsze poprawiało mi humor.
Za naszym domem znajdowała brama, prowadziła do labiryntu.
Jak byłam mała zaznaczyłam drogę w niej wstążką. Nie wchodził tutaj nikt od kilkunastu lat, dzięki czemu moje wstążki wyglądały jakby były tutaj dużo dużo dłużej.Wyszłam za rogu i jak zawsze moim oczom ukazał się najładniejszy posąg tutaj. Stał na samym środku, a na około niego znajdowała się pusta fontanna. Posąg przedstawiał matkę i dwójkę dzieci, właściwie chłopca oraz dziewczynkę. Postacie były już zniszczone, ale z pod całego brudu ukazywały się ich kolory. Matka wraz z synem mieli jasne ubranie, za to córka nosiła ciemną sukienkę.
To było takie prawdziwe, że nie byłam w stanie na to patrzeć.
Znów skupiłam się na mojej dłoni w celu pojawienia się ciemnej kuli energii.
Spojrzałam na posąg i rzuciłam kulą.
Całoś roztrzaskała się na kawałeczki, dzięki czemu wokół mnie zaczęło sypać się mnóstwo kwiatów. Cały labirynt z żywopłotu obniżył się do wysokości moich kolan a na nich pojawiły się kwiaty.
Fontanna zalała się wodą. Uznałam że położę się na trwie i zamknę oczy.---------------------------------------------------
(1010)™~ tekst z piosenki Verba&Sylwia Przybysz - Kochana przyjaciółko.
Jest to 15 rozdział jeszcze trochę i będziemy kończyć w planach mam coś innego do napisania.
Buziaki i wgl dla tych co czytają 💋❤️❤️
CZYTASZ
Kajdany Wieczności
VampireBudząc się rano miałam nadzieję, że ten dzień będzie taki jak każdy inny. Chciałam spędzić go na obijaniu się. Tym czasem po śniadaniu dowiaduję się, że będę brała udział w wyścigu w którym mogę zginąć. Co zrobię gdy moim nauczycielem będzie wysp...