Tres

5.6K 331 65
                                    

CLARA

Wróciliśmy do domu trzy godziny później. Chłopcy stwierdzili, że po co mamy siedzieć w szkole, skoro mamy gości. Myślałam, że ich rozszarpie, w przeciwieństwie do nich, nie cieszyłam się z  tego. Nie chciałam wracać do przeszłości, ale widocznie ona nie chciała dać się zapomnieć. Mnie wystarczyło to, że widząc tych dwoje tylko chwilowo, przypomniałam sobie o kilku sytuacjach. Przykładowo, kiedy James myślał, że go zdradziłam, Andy przyszedł i starał się poprawić humor. Na samą myśl do moich oczu naszły łzy, ale nie pozwoliłam im spłynąć. Zacisnęłam pięści i pobiegłam do swojego pokoju, ignorując wszystkich wokół mnie. Antonio mnie wołał, ale nie chciałam zejść. Nie chciałam patrzeć na kawałek mojej przeszłości. 

― Mała, co się stało. ― zmierzyłam Pedro wzrokiem. Nie lubiłam, jak tak do mnie mówił. Jednak nie skomentowałam tego określenia, a odpowiedziałam, że wszystko gra. Kłamałam, bo nic nie grało. Moja nowa rzeczywistość się waliła. ― Przecież widzę. ― usiadł obok mnie. ― Jeśli coś się stało, to mi powiedz, pomogę Ci. ― pokiwałam głową na nie. ― Dziwnie się zachowujesz, niepokoję się. ― westchnęłam i uparcie powtórzyłam, że wszystko było, w jak najlepszym porządku. ― Dobrze, ale pamiętaj, że moje drzwi są zawsze otwarte i wysłucham Cię, nawet w najgorszym momencie. ― kolejny raz go przytuliłam. ―  Zejdź na dół. Antonio chce widzieć wszystkich w salonie. Ma coś nam ważnego do powiedzenia. ― kiwnęłam głową, po czym wstałam i poszłam za chłopakiem. 

Usiadłam na kanapie i czekałam na rozwój wydarzeń. Po kilku chwilach mój szef wszedł do pomieszczenia, a z nim podążały cztery osoby. Kto? Mike, Andy, Carlos i Ash. Od razu wiedziałam, że źle to się skończy. Miałam tylko nadzieję, że ani James, ani Alan mnie nie szukali, bo oboje mieliby przejebane. Antonio przedstawił ową czwórkę, po czym powiedział, do jakich gangów należą. Dodał również anegdotę o mnie i Jamesie, że to właśnie naszemu związkowi doszli do porozumienia. Chłopaki komentowali, że pewnie siostra Smitha to niezła laska. Nie mogłam tego słuchać i uderzyłam w głowy dwie osoby, które obok mnie siedziały. 

― Słuchajcie mnie teraz uważnie. ― powiedział szef. ― Poproszono mnie, abyśmy ich wspomogli. Zgodziłem się, bo byłem winny przysługę Georgowi Morganowi. Dlatego pójdziecie i się spakujemy, wieczorem wylatujemy. ― uniosłam brew i chciałam coś powiedzieć, ale Antonio mnie uprzedził. ― Nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów, to rozkaz i nie interesują mnie Wasze problemy. ― popatrzył na mnie z uśmiechem. ― Za kilka dni dołączą do nas cztery kliki. Dobrze wiecie, że w Stanach również mamy ludzi, którzy są już wtajemniczeni. ― miałam wrażenie, że zacznę ziać ogniem. Chciałam zabrać broń któremuś z tych idiotów i strzelić sobie w łeb. ― Idźcie się pakować, Sky tylko zostaje. ― westchnęłam, po czym poczekałam, aż reszta zniknie. ― Co to za mina? ― zapytał. 

― Mówiłeś, że nie chcesz słuchać naszych sprzeciwów, ale nie wspomniałeś o niezadowolonych minach. ― zmierzyłam wzrokiem Carlosa. ― Przestaniecie się tak gapić? Czy mam Wam oczy wydłubać. ― zagroziłam i wyciągnęłam nóż. Oni spojrzeli na siebie zdziwieni moim zachowaniem. 

― Chcę Wam przedstawić Muerte. ― powiedział nagle Antonio. Oni rozejrzeli się po pomieszczeniu, na co prychnęłam śmiechem. Ash wskazał na mnie palcem i zapytał, czy o mnie chodzi. Uśmiechnęłam się, po czym przejechałam sobie palcem po szyi, dając im do zrozumienia, żeby nie zaczynali ze mną. Czy byłam w stanie zabić moich znajomych? Oczywiście, bez mrugnięcia okiem. W tamtej chwili byłam zdolna zrobić wszystko, byleby nie wrócić do Stanów. Ojczulkowi to się nie podobało. ― Nie wiem, o co Ci chodzi, ale jeśli będziesz coś kombinować, to wiesz, co Cię czeka. Jeśli nie chcesz jechać do San Francisco, to masz problem. Jak będę musiał, to zabiorę Cię siłą. 

JAMES

Ash zadzwonił do mnie i powiedział, że Antonio się zgodził i już następnego dnia wszyscy będą w mieście. Cieszyłem się, że chociaż to udało się zdziałać. Miałem wrażenie, że szczęście zaczynało się do mnie uśmiechać i w bliskim czasie znów zobaczę swoją piękną brunetkę. Z dobrą nowiną poszedłem do ojca i o wszystkim mu powiedziałem. Podzieliłem się z nim również moimi przemyśleniami, wrzeszczałem, byłem nawet blisko płaczu. Wszystko mnie przerastało. Ojciec próbował mnie sprowadzić na ziemie, tłumaczył, że skoro napisała Alanowi, że jest szczęśliwa, to na pewno tak było. Powiedział też, żebym pojechał do Alana i przekazał tę informację również mu. Wyszedłem z domu i natychmiast pojechałem do domu bruneta. Gdy już byłem na miejscu, przez chwilę nie wysiadałem z auta. Patrzyłem na zdjęcie brunetki, które zrobiłem kiedyś, jak spała. Byliśmy wtedy u jej ciotki, właśnie tam zaczęły się nasze problemy. 

Gdy chłopak wpuścił mnie do domu, nie owijałem w bawełnę. Powiedziałem mu to samo, co mojemu ojcu. On ucieszył się z tego tak samo, jak ja, ale zaczął po mnie jechać, że wyglądałem, jak kupa nieszczęścia. Nic dziwnego, nie sypiałem, nie jadałem. Przy życiu utrzymywała mnie wiara w to, że wszystko, choć trochę wróci do normy. Valeria również mnie nie pocieszała, w oczy powiedziała mi, że ją zabiłem i nie była oszczędna w słowach, kilka razy od niej oberwałem, ale co się dziwić? W końcu jej też zabrałem kogoś bliskiego. 

― Musisz wrócić do domu i się w końcu przespać. ― powiedziała dziewczyna. ― Wyglądasz okropnie. ― westchnąłem. ― Skoro Wasza pomoc jutro przylatuje, to musisz jakoś wyglądać. Myślisz, że co powiedzą, gdy Cię zobaczą? Mogą pomyśleć, że z nich drwisz. Weź się w garść Morgan! ― krzyknęła, po czym mnie spoliczkowała. ― byłem w szoku, tak samo jak jej chłopak. Jednak tym, przemówiła mi do rozsądku i kiedy wróciłem do domu, poszedłem spać, uprzednio zażywając tabletki nasenne. 

####### 


To SkomplikowaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz