Veintitrés

4K 281 21
                                    

CLARA

Obudziło mnie kopnięcie w brzuch. Zaczęłam kaszleć i się dusić. Spojrzałam na Tima i jego kolegę. Kazali mi wstać, po czym związali mi ręce. Założyli mi worek na głowę i wyprowadzili z celi. Szliśmy chwilę korytarzem, potem schodami na górę i znów jakimś korytarzem. Kilka minut to zajęło, zanim mnie posadzono na jakimś krześle. Przez moją głowę przeszło mi, że to elektryczne i będę poddawana elektrowstrząsom albo mnie po prostu usmażą. Tak czy inaczej, wiedziałam, że nie przeżyje. 

Ściągnęli mi worek z głowy, pierwsze co zobaczyłam, to obrzydliwą twarz Hetfielda, który uśmiechał się do mnie szeroko. Chciałam splunąć mu w twarz, ale się jeszcze powstrzymałam. Mężczyzna kazał wyjść tym dwóm, po czym rozłożył się bardziej na fotelu. 

― Słyszałem, że rozmawiałaś z Timem. ― kiwnęłam głową, nie miałam zamiaru się zbytnio odzywać. ― Nie powiedziałaś mu wszystkiego, mam rację słoneczko? ― ciarki przeszły mi po plecach przez to określenie. ― Teraz będziesz mówić wszystko. ― uśmiech na jego twarzy się powiększył, a wraz z nim ja, dostałam w twarz z pięści. 

JAMES

Byliśmy pod fabryką, w której ukrył się Hetfield. Nasz informatyk włamał się do zabezpieczeń i mieliśmy widok na prawie wszystkie pomieszczenia. Nigdzie nie widać było Clary, co mnie frustrowało. Bałem się, że nie zdążymy. Kiedy chciałem wyjść z busa, Alex zawołał mnie i Alana, byśmy się przyjrzeli. Na ekranie monitora widać było, jak ten skurwysyn znęcał się nad moją kobietą! Wziąłem broń i chciałem wyjść z pojazdu, aby tam wpaść i powystrzelać wszystkich dookoła. Jednak powstrzymał mnie Alan, mówiąc, że to jej nie pomoże. Zanim bym do niej dotarł, zabiliby mnie. 

― Powiem Wam, jak to wygląda. ― mruknął Alex. ― Prz wejściu stoi trzech ludzi. Po drugiej stronie korytarza kolejnych trzech. Każdy uzbrojony po same uszy. Na pierwszym piętrze błąkają się trepy, mniej więcej  będzie około dwunastu ludzi, ale lepiej być przygotowanym na więcej. Drugie piętro jest praktycznie puste, są tam tylko dwie osoby. Na trzecim jest biuro, gdzie przebywa nasz cel i zakładniczka. To piętro jest najlepiej chronione, przy samych drzwiach stoi pięciu ludzi, reszta jest "pochowana" w innych pomieszczeniach. Na moje oko będzie około dwudziestu pięciu ludzi. 

― Wiedzą, że po nią przyjdziemy. ― mruknął Alan. Alex powiedział, że jeśli byliśmy gotowi, to mogliśmy już ruszać, a on będzie nas informował o wszystkim. ― Dzwoń po Santos. Nie możemy dłużej czekać. ― kiwnąłem głową i wyciągnąłem krótkofalówkę. Powiedziałem, aby byli już gotowi, bo w każdej chwili potrzebne nam mogło być wsparcie. 

Każdy był na swoich pozycjach. Wszyscy wiedzieli, co mieli robić. Nie mogliśmy pozwolić na jakieś niedociągnięcia. Dwóch ludzi po cicho zdjęło pierwszych trepów, abyśmy mogli wejść do budynku. Tam od razu zaczęła się strzelanina, kilku naszych zginęło na miejscu, ja też oberwałem. Na szczęście w ramię, nie kolano, bo bym się nie pozbierał. 

CLARA

Cały czas patrzyłam mu w oczy i znosiłam kolejne uderzenia, całe ciało mnie bolało i byłam cała we własnej krwi. Wyciągnął mój nożyk i zaczął jeździć nim po mojej skórze, próbował mnie przekonywać, żebym mu powiedziała, co zaplanowali, ale nawet nie pomyślałam o tym, by pisnąć jakiekolwiek słówko. Przeciął mi skórę na udach i ramionach. Zbliżał się do mojej twarzy, ale zadzwonił telefon, on dotknął dłonią mojego policzka i powiedział, że zaraz dokończy swoje dzieło. Zaczął przeklinać i mówił, że zaraz przyjedzie reszta jego ludzi. Domyśliłam się, że mój brat i reszta już tam byli. Odetchnęłam z ulgą, chociaż wcale nie miałam temu powodów. Nadal patrzyłam na mężczyznę, który mroził mnie wzrokiem i czekałam, aż rozetnie mi kolejną część ciała, ale to się nie stało. Rzucił nóż na biurko i wyszedł z pomieszczenia. 

― Chodź ze mną. Ona i tak się nie może ruszyć. ― usłyszałam, zanim odeszli. Minęła minuta, a ja już byłam rozwiązana. Nikt nie pomyślał, że umiałam uwolnić się z tak źle związanych lin. Minutę później dostałam wiadomość od brata, telefon cały czas miałam przy sobie, nosiłam go w staniku. Cieszyłam się, że nikt nie próbował się do mnie dobierać. Jednak wracając do wiadomości, Alan napisał mi, że wszystkie trepy Williama i on biegli na parter, gdzie pewnie była niezła rozróba. W kolejnej wiadomości było, że haker o imieniu Alex do mnie zadzwoni. Nie minęło nawet dziesięć sekund, a mój telefon zaczął wibrować. 

Pytał, czy wszystko w porządku. Potwierdziłam, ale kazałam mu objaśnić sytuację, bo nie zamierzałam czekać na księcia z bajki, który by mnie uratował. Chciałam dopaść Hetfielda i zabić. Raz na zawsze się go pozbyć. 

Alec powiedział, że jakiś facet szedł w moim kierunku. Schowałam się, uprzednio zabierając mój sztylet, a gdy wszedł, wskoczyłam na niego, przewracając go. 

― Przyszedłem Ci pomóc. ― powiedział Tim, który nawet nie próbował się bronić. Uniosłam brew i mocniej przydusiłam nóż do jego gardła. Miałam coś  powiedzieć, ale poczułam lufę na swoich plecach, powoli zeszłam z chłopaka. Zamknęłam oczy i czekałam na rozwój wydarzeń. Usłyszałam strzał, ale to nie ja oberwałam. Powoli otworzyłam oczy, Tim stał obok mnie i uśmiechał się blado. ― Nie kłamię okej? Chcę się wyrwać z tego gówna. Zaufaj mi. ― z martwych już rąk mężczyzny wyciągnął broń i mi podał. 

― Alex, informuj mnie o wszystkim. Tim mi pomaga, uprzedź mojego brata. ― razem z Timem wyszłam z pomieszczenia. Od tamtej chwili, rozpoczęłam wyścig ze śmiercią. 

##########


To SkomplikowaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz