Veintiocho

3.6K 254 26
                                    

CLARA

Obudziłam się zalana potem. Rozejrzałam się wokół i z ulgą odetchnęłam. Byłam w swoim pokoju, a to był tylko durny sen. Siedziałam chwilę na łóżku i próbowałam wyrzucić z siebie słowa, które James do mnie powiedział w tym śnie. To nie był prawdziwy Morgan, on nigdy by tak nie powiedział, kochał mnie, a ja jego. Nie mogłam, czekać nie wiadomo ile z odpowiedzią. Musiałam się określić w maksymalnie miesiąc czasu, by nie zmarnować mu życia. 

Kiedy wstałam, poszłam do garderoby. Ubrałam jeansy i top do pępka, po czym poszłam do łazienki, gdzie się porządnie ogarnęłam. Później zeszłam na dół, przywitałam się z chłopakami, którzy siedzieli na kanapie i oglądali jakiś durny serial. W kuchni za to siedział Pedro, który był przybity. Siedział do mnie tyłem, ale po jego postawie, łatwo mogłam to wywnioskować. 

― Napijesz się kawy? ― zapytałam na wstępie. On kiwnął tylko głową i wciąż patrzył w jeden punkt. Kilka minut później postawiłam przed nim kubek z cieczą i wymownie na niego spojrzałam. ― Mów, co się stało. Chodzi o jakąś laskę? Podaj mi adres, wyjaśnię sobie z nią wszystko.  ― powiedziałam poważnie, a on się tylko uśmiechnął. 

― Nie o laskę, a o moich rodziców. ― uniosłam brew. ― Chyba za nimi tęsknie. ― nigdy nie spodziewałam się, że usłyszę te słowa z jego ust. Zawsze jak on i Saul zaczynali ten temat, to się kłócili i wszyscy w domu to słyszeli. Nigdy nie opowiadali o nich mi ani innym tak bezpośrednio, ale wiedziałam, że nie mieli łatwo w dzieciństwie. 

― Chcesz mi wyjaśnić, o co dokładnie chodzi? ― zapytałam z nadzieją. On westchnął i zaczął "bawić się" łyżeczką. ― Chcę Ci pomóc. ― znów spojrzał na mnie. 

― Przez ten czas, co byliśmy w San Francisco, dotarło do mnie, że mimo iż, wy jesteście moją rodziną, to rodziców mam jednych. Widziałem, jak bardzo tęskniłaś za bratem i przyjaciółmi. Od tamtej pory dużo myślałem i wywnioskowałem, że najwyższy czas zmierzyć się z przeszłością. Może byłbym w stanie im pomóc, a może się zmienili, chciałbym to sprawdzić. ― przytuliłam go, wiedziałam, że było mu ciężko. ― Myślisz, że Saul chciałby ich zobaczyć? Kiedyś o tym wspominał. 

 ― Porozmawiaj z nim, najlepiej jak najszybciej. ― kiwnął głową i mocniej mnie do siebie przycisnął. ― Jeśli będziesz chciał, to ja pojadę z Wami, dopilnuje, abyś nie uciekł. ― pokiwał głową. 

― No wiecie co. ― mruknął Saul, który wszedł do pomieszczenia. ― Tak beze mnie? Czuję się odtrącony. ― prychnął, wyciągnęłam w jego kierunku rękę, a chwilę później tuliliśmy się w trójkę. 

PEDRO

Po śniadaniu od razu udałem się do pokoju brata. Clara miała rację, musiałem z nim porozmawiać i to jak najszybciej. Wiedziałem, że jakbym zwlekał, to w końcu nic bym z tym nie zrobił. Bałem się reakcji Saula, w końcu tyle razy mu wpajałem, że oni nas nigdy nie kochali, byliśmy tylko po to, by przynosić im alkohol, papierosy i tak dalej. Od najmłodszych lat musieliśmy sobie radzić sami. 

Kiedyś chcieli nas nawet sprzedać, bo nie mieli już kasy na używki. Musieliśmy uciec z domu, by nie skończyć u jakichś pedofilii lub chuj wie u kogo. Kiedy miałem trzynaście lat, zabrałem brata i się wyprowadziliśmy. Po kilku miesiącach walki o życie i spaniu w lesie, w opuszczonym budynku, natrafiliśmy na byłego szefa gangu Santos, któremu pomogliśmy, było to przypadkowe, ale dzięki temu zyskaliśmy dach nad głową i nową, lepszą rodzinę. 

Stałem przed drzwiami i w myślach powtarzałem to, co chciałem mu powiedzieć. Zdawałem sobie sprawę, że nie wyjdzie tak, jakbym chciał, ale jakiś początek musiał być. Po kilku minutach Clara wepchnęła mnie do jego pokoju i zamknęła drzwi, nie mogła już znieść, że się tak zachowywałem. 

― O co chodzi? ― zapytał, uważnie mi się przyglądając. ― Coś się stało? Znowu o coś się założyliście? A może zepsuliście mój samochód? ― zaczął zadawać pytania. 

― Nic z tych rzeczy. ― mruknąłem i usiadłem na skraju jego łóżka. ― Chodzi o rodziców. ― nie owijałem w bawełnę, chciałem mieć już to za sobą. Zacząłem mu mówić o moich przemyśleniach i o tym, że chciałbym ich zobaczyć. Cały czas patrzył na mnie podejrzliwie, nie wierzył w ani jedno moje słowo. 

― Co brałeś? ― zapytał spokojnie. ― Nie rób tego więcej, gadasz jak powaleniec. ― westchnąłem i poważnym tonem oznajmiłem mu, że niczego nie wciągnąłem. ― Zmieniłeś zdanie? Dlaczego? 

― Chcę zobaczyć, jak żyją, co robią i czy wciąż są alkoholikami. Jeśli nie chcesz jechać, to Clara obiecała, że to zrobi. ― westchnął. 

― Nie pojedziesz beze mnie. ― mruknął. ― Tym bardziej, jak ona będzie jechać, dobrze wiesz, do czego jest zdolna. Mogliby tego nie przeżyć. ― parsknąłem śmiechem. ― Pojedziemy jutro. ― kiwnąłem głową.

JAMES

Gwałtownie otworzyłem oczy i podniosłem się z łóżka. Byłem w swoim pokoju, nigdzie nie było żadnych pustych jak i pełnych butelek, które mogły zawierać alkohol. Nigdzie też nie znalazłem narkotyków. 

To sen. Pojebany sen!

Ubrałem jakieś dresy, które leżały na krześle i poszedłem na dół. Nikogo nie było w domu, co mnie trochę zdziwiło. 

Zrobiłem sobie śniadanie i poszedłem do salonu, po czym włączyłem jakieś ustawiane walki. Niby każdy wiedział, że to jest ustawione, ale i tak ogląda. Mieli, chociaż rozrywkę. Kilkanaście minut później zadzwonił dzwonek do drzwi. To był Alan i Valeria, Wpuściłem ich do środka. Zacząłem im opowiadać o moim śnie, to było nierealne! Każdy wiedział, że nigdy jej nie odpuszczę i końcu skończy u mego boku. 

― Za dwa dni lecimy do Madrytu. Wybierasz się z nami? ― kiwnąłem głową, mówiąc, że właśnie tam ją odzyskam. Za wszelką cenę.

#####




To SkomplikowaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz