CLARA
Tego dnia mieliśmy jechać do rodziców braci. Widziałam zdenerwowanie na ich twarzach, ponadto byli niespokojni, mieli dziwne odruchy. Pedro prawie pobił Rico, gdy ten wskoczył mu na plecy. W drodze nie odezwali się ani słowem, czułam, że mogło to się źle skończyć.
Kiedy byliśmy na miejscu, na pierwszy rzut oka, domek był zadbany, na podwórzu trawnik był skoszony i wszystko było bardzo ładne, schludne i tak dalej. Wysiedliśmy z samochodu, złapałam ich obu za ręce.
― Wyremontowali dom. ― mruknął Pedro. ― Albo to byli sąsiedzi. Zlitowali się nad nimi. ― zacisnął pięści na kierownicy.
― Na pewno chcecie tam iść? To ostatnia szansa, by się wycofać. ― w tym samym czasie kiwnęli głowami. ― To wysiadka. ― jako pierwsza wysiadłam z samochodu. Kiedy oni też już to zrobili, niepewnym krokiem poszli w stronę drzwi. Ja się wlekłam na tyle, bo to nie była moja sprawa. Moją rolą było dopilnować, aby nie zrobili czegoś głupiego i w razie co, załagodzić sytuację.
Saul zapukał do drzwi. Nie minęło nawet pół minuty, a starszy mężczyzna, który mógł być w wieku Antoniego, otworzył drzwi. Miał szare włosy i wąsy, po dłuższym przyjrzeniu się, byli podobni do niego. Mężczyzna zapytał, w czym może nam pomóc. Ci dwaj stali, jak te słupy i nie zamierzali się odezwać. Walnęłam pierw jednego, potem drugiego, ale to nic nie dało.
― Dzień dobry. Przepraszam za najście i za brak manier tych dwóch. ― uniósł brew. ― Pan Gonzales? ― kiwnął głową. ― Powiem krótko, to Pedro i Saul, pańscy synowie. Możemy wejść? ― bez słowa nas przepuścił, kiedy byliśmy w salonie, który był schludny i przytulny, zawołał swoją żonę. ― No błagam Was. ― mruknęłam, ale wciąż się nie odezwali. ― Przepraszam państwa na chwilę. ― mruknęłam, kiedy przyszła starsza kobieta i uderzyłam jednego, a potem drugiego w twarz. Nie siliłam się na to, by być delikatna.
― To nasi chłopcy. ― powiedział ojciec chłopaków. Kobiecie naszły łzy do oczu, nie wiedziałam, czy to było spowodowane tym, że się cieszyła, czy po prostu nie wierzyła, a wspomnienie o nich bardzo ją bolało. ― Coś im się stało? ― zapytał mnie.
― Nie było im łatwo tu przyjechać. ― powiedziałam zgodnie z prawdą. ― Boże, powiedzcie coś w końcu albo coś złego Wam zrobię. ― popatrzyłam na nich błagalnie. ― Pedro. ― potrząsnęłam nim. ― Mam Cię uderzyć jeszcze mocniej?
― Co? ― spojrzał na mnie, jakby dopiero się obudził. ― Przepraszam, myślałem, że to będzie łatwiejsze. ― podrapał się w kark. ― Matko, ojcze. ― spojrzał na nich. ― To my, Saul, wróć. ― pstryknął go w policzek.
― To naprawdę Wy! ― zapłakana kobieta podeszła do nich i przytuliła. Dopiero w tamtym momencie Saul "wrócił do żywych". ― Gdzie byliście przez tyle lat?
― Mieszkamy w Madrycie. Trafiliśmy na dobrych ludzi, zaopiekowali się nami, wychowali, dali nam więcej, niż potrzebowaliśmy.
PEDRO
Kiedy byliśmy na miejscu, dotarło do mnie, że było im lepiej bez nas. Próbowałem sobie tłumaczyć, że to dzięki sąsiadom, ale mówiąc szczerze, to w to nie wierzyłem. W końcu nie musieli się nikim zajmować, wydawać kasy. Mogli żyć, jak im się podobało.
Wysiedliśmy z auta, czułem się, jakbym był w amoku, kiedy ojciec nam otworzył, zamurowało mnie. On także się zmienił. Był schludny, nie śmierdziało od niego alkoholem. Był jak nowo narodzony. Nie powinienem myśleć o przyjeździe do nich, to był zły pomysł. Od tak dawna, brakowało mi odwagi, by się odezwać, zrobić cokolwiek. Byłem pewny, że mój brat też był w podobnym stanie. Cieszyłem się, że Clara z nami była i próbowała nas "przywrócić". Uderzyła nas, porządnie, ale nawet to nic nie dało. Dopiero później się ogarnąłem i zacząłem coś mówić.
Wypytywali nas o wszystko, odpowiadaliśmy na wszystko, tylko nieraz naginaliśmy prawdę. Nie mogliśmy im powiedzieć, że należeliśmy do zorganizowanej grupy przestępczej. Kiedy ojciec zapytał, który z nas był w związku z Clarą, wyjaśniliśmy im, że byliśmy rodziną. Traktowaliśmy się, jak rodzeństwo, wspieraliśmy, kłóciliśmy się, ale mimo wszystko się kochaliśmy. Opowiedzieliśmy im, jak się poznaliśmy i kiedy ona zamieszkała z nami u Antoniego, zaczęliśmy się dogadywać. Nie okłamaliśmy ich, bo tak właśnie było. Ominęliśmy tylko historię z postrzałem.
Rodzice powiedzieli, że kiedy dotarło do nich, że nie wrócimy do domu, zrozumieli, że musieli się zmienić. Od tamtej pory przestali pić, palić i tak dalej. Prosili sąsiadów o pomoc w szukaniu nas, znaleźli pracę i udało im się wyjść na prostą. Cieszyłem się, że w końcu żyli normalnie.
#######

CZYTASZ
To Skomplikowane
Ficção AdolescenteII CZĘŚĆ Życie nigdy nie będzie usłane różami. Zawsze musi pójść coś nie tak, przy tym raniąc ludzi, którzy chcieliby być szczęśliwi z osobą, którą się kocha. Teraz wszystko się zmieniło, ja się zmieniłam. #15 dla nastolatków - 09.06. 2017 r. #18...