Ocho

5K 313 66
                                    

CLARA

W niedziele pojechałam na cmentarz odwiedzić rodziców. Siedziałam z dobrą godzinę i jak ten debil gadałam do siebie. Wierzyłam jednak w to, że istnieje jakaś magiczna siła i oni słyszeli moje paplanie. Następnego dnia, musiałam iść do szkoły. Obudziłam się jakoś po szóstej, wzięłam szybki prysznic, po czym wróciłam do pokoju i ubrałam się w czarne jeansy i tego samego koloru bluzę. Później pomalowałam się i związałam włosy w wysoką kitkę. Gdy musiałam już wychodzić, Antonio zaczął mi prawić morały o to, bym nie zabiła Jamesa. Mówiąc szczerze, miałam nadzieję, że on nie odezwie się do mnie ani słowem.  Nie chciałam z nim gadać, miałam zamiar odtrącić go od siebie, aby nie dowiedział się, kim tak naprawdę byłam. Nie chciałam rezygnować z dotychczasowego życia. 

Musiałam jechać po czarnowłosego, bo nikt z jego kumpli nie mógł tego zrobić. Pod jego domem byłam po kilku minutach, zaczęłam trąbić, bo nie chciało mi się iść po niego. Po dwóch minutach wyszedł Tom, który zaczął się drzeć, że niektórzy o tej porze jeszcze śpią. Przewróciłam na to oczami i kazałam przekazać Jamesowi, że "jak nie zjawi się za dwie minuty w samochodzie, to jadę bez niego". Równo sto dwadzieścia sekund później chłopak wsiadł do mojego auta. Podczas drogi do szkoły, on próbował mnie zagadywać, ale ja starałam się go ignorować. W końcu nie wytrzymałam, wyciągnęłam nóż i przyłożyłam do jego zdrowego kolana, grożąc, że jak morda mu się nie zamknie, to będzie jeździł na wózku. Potem zaczęłam mu prawić kazania, że nie pomimo tego, że musiałam z nim łazić, to wcale nie równało się, z tym że będziemy się przyjaźnić. 

― Gdzie sekretariat lalusiu. ― mruknęłam, gdy weszliśmy do szkoły. Powiedział, że na końcu korytarza,  po czym dodał, że będzie czekał pod drzwiami. Weszłam do sekretariatu, wciąż siedziała tam ta sama kobieta co rok wcześniej. ― Dzień dobry, przyszłam po plan lekcji i książki. ― kobieta się uśmiechnęła, po czym dała mi wszystko, w tym kluczyk do szafki. Dziwne było to, że miałam tę samą szafkę, co ostatnio. Gdy wyszłam, James lizał się z Taylor. Zacisnęłam pięści i wkurzona poszłam w stronę klasy. Nie chciałam na to patrzeć, bolało bardziej, niż wcześniej myślałam. 

JAMES

Zastanawiało mnie, dlaczego Muerte miała ciągle tak zły humor. Cały czas darła na mnie tę słodką buźkę, co ja takiego jej zrobiłem. W końcu jednak dałem za wygraną i nie odzywałem się, otworzyłem tylko usta, kiedy zapytała o to, gdzie był sekretariat. Poczekałem na nią przed drzwiami, oparłem się o ścianę i odliczałem minuty. W pewnym momencie podeszła do mnie ruda wywłoka i bez żadnego słowa rzuciłam się na mnie z jęzorem. Jak głupim trzeba być, żeby podchodzić do kolesia, którego tak perfidnie się oszukało i zepsuło  związek z kobietą swojego życia? 

Usłyszałem otwierające się drzwi, to Muerte wychodziła z pomieszczenia, widziałem kątem oka, że się wściekła tym, co widziała, co mnie zdziwiło, ale jakaś część mnie wierzyła jednak, że to Clara. Dziewczyna minęła nas bez słowa, oderwałem się od niej i pokicałem za Muerte. Kląłem pod nosem, że zamiast nogi, nie złamała mi ręki. 

― James. ― zaczął nauczyciel od historii. ― Nie tłumacz się, tylko usiądź obok nowej koleżanki. ― dziewczyna coś mruknęła pod nosem, abym usiadł przy oknie i "przypadkowo" wypadł. Później zaczęła mi grozić i musiała iść do odpowiedzi, którą zaliczyła na celujący. Resztę lekcji milczeliśmy jak groby, co bardzo jej odpowiadało, mi już niekoniecznie, chciałem cały czas słuchać jej głosu, bo był tak samo melodyjny, jak Clary.

CLARA

Po historii nastał czas na wychowanie fizyczne. Nie chciało mi się ćwiczyć, ale nie wytrzymałabym kolejnej godziny w towarzystwie Jamesa. Pewnie skończyłoby się tak, że w końcu wbiłabym mu ten nóż w zdrowe kolano. Odrzucając te myśli, weszłam do szatni i przebrałam się, po czym wyszłam na sale. Kilka osób już tam było, włącznie z Jamesem, który cały czas na mnie patrzył. Przewróciłam na to oczami i podeszłam do trenera, który oświadczył nam, że będziemy się bić. Uśmiechnęłam się, zwłaszcza że chłopaki mieli walczyć z dziewczynami. Zgłosiłam się jako pierwsza, bo Harry też się zgłosił. Gdy dopiero wróciłam do Alana, on proponował mi zabawę w kiblu, chciałam mu się odpłacić. Nie chciałam rękawic, bo na kilometr śmierdziały. James od razu powiedział, że chłopak nie miał ze mną szans, zgodziłam się z nim, bo skoro pokonałam kilku gangsterów, a do tego przez rok trenowali mnie mordercy, więc gdybym go "przypadkowo" zamordowała, to nic by się nie stało. 

Walka zaczęła się spokojnie, on atakował, ja się broniłam. Po kilku sekundach się znudziłam i przeszłam do ataku, chłopak leżał po jednym strzale z podbitym okiem i rozwalonym łukiem brwiowym. Wszyscy byli pod wrażeniem, nawet trener, który zapomniał mnie opieprzyć. Czarnowłosy miał niezły ubaw z tego, ale znów go zignorowałam i poszłam do szatni, aby się przebrać. 


To SkomplikowaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz