Rozdział 18

200 17 151
                                    

Dla @Zafirka , która tak bardzo mnie zmotywowała do wrzucenia następnego rozdziału. Końcówka rozdziału z myślą o Tobie, kochana :)

Pijąc kolejny kufel piwa, wśród kakofonii pijackich dźwięków oraz zapachu potu i marynowanego alkoholem drewna, Aurelie niespodziewanie pomyślała o matce. Nie wiedziała dlaczego. Po prostu przyszło jej nagle do głowy, że ostatnimi czasy tak mało czasu z nią przebywała, że nie rozmawiały prawie wcale. Po tej myśli pojawiły się wyrzuty sumienia za zostawienie Leandry na pastwę Gamlena. Zrzędliwy wuj nie był przyjemnym towarzystwem, wykorzystywał każdą okazję, by wypomnieć Leandrze, że cała jej rodzina mu się naprzykrza, zawadza i w ogóle drażni.

Do spotkania z piratką pozostało kilka godzin. Trzy lub cztery. Bardzo dużo czasu na to, by wrócić do domu. Dlatego ustaliła z towarzyszami, że do Górnego Miasta pójdzie razem z Varrikiem, Fenrisem i Aveline, po czym wstała i lekko chwiejnym krokiem odeszła od stolika w stronę drzwi wyjściowych, podnosząc dłoń na pożegnanie.

Cholera.

Przecież nie wypiła aż tyle... A może?

Westchnęła w duchu, przeklinając jeszcze kilka razy. Między innymi Isabelę, że nie mogła napatoczyć się wcześniej, zanim Hawke zdążyła tyle wypić.

Poczuła chłodny wiatr gładzący jej policzki. Jakby wyłoniła się spod wody. Albo szlamu. Przymknęła oczy, oddając się przyjemnemu uczuciu i postanowiła wybrać się na krótką przechadzkę, aby szybciej wytrzeźwieć.

Nie zdawała sobie sprawy, że zza najbliższego zakrętu obserwuje ją kilka par oczu.

Zamiast skręcić w prawo, w stronę domu, skierowała się w przeciwną stronę. Zeszła po schodach, okrążając Wisielca. Było ciemno, władze miasta uznały najwyraźniej, że lepsze oświetlenie tego miejsca byłoby jedynie stratą pieniędzy.

No tak, kto by się przejmował biedotą, pomyślała z irytacją.

Mijała właśnie wąskie, zawalone skrzyniami przejście między budynkami, gdy nagle poczuła szarpnięcie za lewą rękę. Tak mocne, że miała wrażenie, jakby kość ramienna wyskoczyła jej ze stawu. Nie zdążyła zamortyzować upadku, wpadła na drewniane skrzynie, które z głośnym trzaskiem załamały się pod ciężarem jej upadającego ciała. Uderzenie, wstrząs, ciemność przed oczami. Choć zamroczona, natychmiast sięgnęła po sztylet. Coś niczym imadło złapało ją za nadgarstek i boleśnie wykręcono rękę do tyłu. Jęknęła. Odruchowo szarpnęła się w bok, co sprawiło jedynie, że ramię wykręciło się do granicy możliwości, posyłając przez jej ciało paraliżującą falę bólu. Skuliła się w sobie, osunęła na kolana. Jakaś siła brutalnie uniosła ją do pozycji stojącej, zupełnie jakby ważyła tyle, co worek pierzy. Usłyszała chrapliwy śmiech, który zmroził jej krew w żyłach. Chciała spojrzeć na napastników, przekręcając głowę w bok, jednak ktoś złapał ją za włosy i szarpnął w dół, wzdłuż linii kręgosłupa, zmuszając tym samym do uniesienia głowy. Bolało. Jedyne, co widziała, to ściany stojących obok siebie budynków i skrawek ciemnego nieba między nimi. Mrok, ani jednej gwiazdy. Czarne, zachmurzone niebo. Jakże adekwatnie...

Związano jej ręce w nadgarstkach i łokciach. Bardzo ciasno i bardzo profesjonalnie. Nie miała szans na uwolnienie się. Hawke przyszła do głowy myśl, że ten przeklęty zaułek stanie się jej grobowcem, rynsztok trumną, a chrapliwy rechot pieśnią pożegnalną.

Opuściła wzrok i zobaczyła przed sobą uśmiechniętego mężczyznę. Oraz pożądliwy wzrok, ten sam co w Wisielcu. Mogła się tego spodziewać... Dla mężczyzny nie ma nic gorszego niż zraniona duma, a ona ją wręcz zdeptała, zmieszała z błotem i pomyjami. Teraz miała za to słono zapłacić...

[Dragon Age 2] MaskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz