Dziedziniec przed Twierdzą Wicehrabiego wprawiał Fenrisa w nerwowe rozdrażnienie. Mięśnie w całym jego ciele mimowolnie napinały się, jakby gotowe do ucieczki lub obrony. Monumentalne rzeźby wychudzonych postaci, upodlonych, błagających o litość czy wybaczenie zdawały się patrzeć na niego. Oskarżać.
Dlaczego nie wygląda jak oni Dlaczego zdołał uciec? Dlaczego im się to nie udało?
Nie podnosił wzroku, zmierzając szybkim krokiem ku wielkim wrotom siedziby władzy Kirkwall. Omal nie zderzył się w nich z Aveline i jej trzema Strażnikami Miejskimi. Starał się nie zwracać na nich uwagi, skupiając tylko i wyłącznie na przyjaciółce Hawke. Bez żadnego wstępu zaczął tłumaczyć:
- Hawke zatrzymał jeden z możnych, mieszkający w Górnym Mieście, który-
- Wiem - przerwała mu Aveline, dając znać swoim ludziom, żeby szli za nią. Sama podjęła marsz, Fenris zaś szedł obok. - Nie mogę uwierzyć, że nie wpadłam na to wcześniej. Nie dość, że sprzeciwienie się rozkazowi, to jeszcze samosąd.
Co?
Fenris aż przystanął. Tylko na chwilę, po czym znów zrównał się z kobietą.
Był kretynem. Myślał, że to przez niego Hawke siedzi w celi, oskarżona o coś, co miało zniszczyć jej reputację. Już i tak zresztą wątpliwą u Wicehrabiego. Omal nie zaśmiał się z siebie na głos. Pełne zażenowania rozbawienie zostało jednak zdławione przez myśl, że nie miało to najmniejszego znaczenia. Przez niego czy nie, chęć uwolnienia jej za wszelką cenę była taka sama.
- Idę tam z wami - zakomunikował.
- Nie chcę brzmieć zbyt oficjalnie, ale to sprawa Straży Miejskiej.
- Nie pytałem o zdanie.
Avelina zmilczała, rzucając Fenrisowi jedynie przelotne spojrzenie. Żaden mięsień nie drgnął na jej twarzy, która pozostała kamienna. Tak właśnie wyglądała Kapitan Straży Miejskiej na służbie.
***
- Fenris, nie – zdążył jeszcze usłyszeć ostrzeżenie Aveline.
Było już jednak za późno. Nogi elfa już podjęły szybki marsz, a dłoń powędrowała ku górze by spocząć na rękojeści miecza. Zdawało się, że absolutnie nic nie było w stanie zatrzymać byłego niewolnika. Jedynie śmierć.
Zbyt wyraźnie słyszał rozmowę tamtych dwóch. Tę, której nie mogła dosłyszeć Aveline ze swoim ludzkim słuchem. A on nie miał czasu tłumaczyć.
- Wrzuciliśmy ją do jednej celi z tym świrem co siedzi za gwałt i morderstwa. A robił to jeszcze zanim zupełnie mu odbiło.
- I co?
- Niedługo się okaże. - Rozległ się ochrypły śmiech. - Ale jak myślisz, co może mu zrobić mała, bezbronna dziewucha?
- Szkoda, że my nie mogliśmy-
Beknął.
- Wtedy by było wiadomo, że pozwolił. A tak to kto udowodni? Zresztą, ten świr i tak zawiśnie, więc jedno oskarżenie w jedną czy w drugą...
Rozmowa urwała się w tym momencie z powodu pojawienia się jego Fenrisa wraz z Aveline i trzema Strażnikami Miejskimi, między innymi Donnickiem. Trzeba było przyznać, że w ciężkich, jednakowych zbrojach robili ogromne wrażenie, roztaczając wokół siebie aurę niezłomności, surowej sprawiedliwości i autorytetu. Czyli dokładnie tak, jak powinna wyglądać zbrojna ręka sprawiedliwości. Nic dziwnego, że ci, którzy pracowali dla sędziego, zawahali się przed zatrzymaniem ich. W końcu jednak zebrali się na odwagę, wychodząc im naprzeciw.
CZYTASZ
[Dragon Age 2] Maska
FanfictionPrzypadek, niewłaściwe miejsce i czas. Walka. Nie o świat, nie o dobro czy wzniosłe idee. O rodzinę i przetrwanie - tak prozaicznie, tak mało wzniośle. A jednak tak właśnie rodzą się liderzy, tacy ludzie jak Hawke, których działania zapiszą się na k...