Rozdział 31

185 16 45
                                    

- Nie mogę się skupić, gdy tak na mnie patrzysz - mruknął Anders.

Hawke zaśmiała się cicho, w końcu patrząc mu w oczy zamiast uważnie studiując jego twarz. Jakby szukała czegoś, emocji i cech, których sam nie był świadomy. Albo był aż za bardzo i nie udawało mu się ukryć. W czekoladowych oczach zawsze zdawała się tlić iskra zaciekawienia, jakby kobieta patrzyła na świat i otaczające ją osoby, próbując dotrzeć do tego, co kryło się głębiej.

To dlatego tak łatwo przyszło mu wyjawienie prawdy o sobie. Ponieważ był przekonany, że przed uważnym, przeszywającym spojrzeniem Hawke nie udałoby mu się nic ukryć.

A poza tym... Chciał jej powiedzieć. Tak po prostu.

- Co mam innego robić, gdy jesteś tak blisko? - zapytała niewinnie.

Pocałować mnie. Dotknąć. Dać poczuć ciepło swojego ciała.

Nie odpowiedział.

Uśmiechnął się zagadkowo. Ponownie podejmując leczenie pomyślał, że nie przeszkadzał mu taki rodzaj dekoncentracji.

***

Jego jasne brwi ściągnęły się w skupieniu, gdy pobudził do życia magię. Jej działanie na skórze było równie delikatne, co sam dotyk Andersa na policzku. Z takiego bliska Hawke widziała dokładnie jego twarz; to, że powieki maga lekko opadły, by w razie czego nie widać było błyszczących błękitnym światłem oczu; że zacisnął również kąciki ust z wysiłku. Być może każde leczenie było dla niego ogromnym wysiłkiem, nie tylko w przypadku tych najtrudniejszych, najbardziej potrzebujących pacjentów? Być może w każdej chwili, gdy używał magii, musiał kontrolować zarówno jej przepływ, jak i Justyniana?

Pomimo przyjemnego ciepła, Hawke poczuła nieznośny ciężar w piersi. Jej mała, zdawać by się mogło, prośba wymagała od Andersa nie lada wysiłku. A ona podchodziła do tego tak lekceważąco. W tym momencie powzięła postanowienie, że będzie przychodziła do maga wtedy, gdy uzna to za konieczne. W końcu były inne sposoby leczenia. Mniej skuteczne, ale działały.

Nie wyraziła jednak tego na głos. Była to kolejna z jej milczących decyzji.

- Dziękuję - powiedziała miękko, gdy skończył.

- Cała przyjemność po mojej stronie. - Uśmiechnął się.

Siedzieli na jednej z prycz. Bardzo blisko, lekko zwróceni do siebie tak, że ich kolana niemal się stykały. Mężczyzna jeszcze pochylał się w jej stronę, by dokładnie wyleczyć paskudne otarcie i siniaka na policzku. Jak zawsze, chciał wykonać robotę perfekcyjnie, by nie pozostał nawet ślad. Gdy skończył, nie ruszył się jednak z miejsca.

Hawke o dziwo to nie przeszkadzało. Lubiła jego zapach - delikatnej woni ziół, pomieszanej z ulotnym, świeżym zapachem magii. Przyzwyczaiła się do jego bliskości i dotyku, stawały się czymś naturalnym. Albo przynajmniej chciała tak myśleć, choćby po to, by za każdym razem nie czuć potwornego zażenowania, gdy ją leczył... albo na wspomnienie faktu, że właściwie widział ją nago.

To uzdrowiciel, dla niego to normalne. Nic niezwykłego. Codzienność.

A to, że czasem miała wrażenie, jakby...

Cóż, nieważne. Przecież właściwie się nie znali.

- Tak żeby nie było niedomówień, nie mam zamiaru się samookaleczać dla twojej późniejszej przyjemności. - Komicznie uniosła jedną z brwi.

Mag zaśmiał się cicho, prawie że wibrująco.

- Na szczęście znam inne źródła przyjemności. - Jego uśmiech nabrał dziwnie drapieżnego wyglądu.

[Dragon Age 2] MaskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz