Rozdział 28.

146 16 38
                                    

- Na Elgar'nana, to... naprawdę tutaj mieszkają elfy? - Merrill nie kryła swojego rozczarowania. Zresztą, Hawke wątpiła, czy ta szczera dalijka w ogóle potrafiła ukrywać cokolwiek.

Merrill znacznie wyróżniała się w swoim zielonym stroju na tle szarości Obcowiska. Zdawała się zbyt... pełna życia.

- Mhm - mruknęła Aurelie, z niewytłumaczalnych powodów czując się zarówno zażenowana, jak i winna warunków, w jakim żyły miejskie elfy w Kirkwall. W końcu była człowiekiem, a to właśnie ludzie zapędzili tutaj elfy, wyznaczyli im sztuczną strefę, w której mogli żyć i nie przeszkadzać lepszym rasom. Czyli wszystkim innym.

Głos Merrill przepełniony był tak wielkim smutkiem, że wydawało się, jakby prosiła o zaprzeczenie szarej rzeczywistości. A tego Aurelie nie mogła jej dać.

Na pewno nie tak sobie to wszystko wyobrażała.

Zresztą, warunki mieszkalne to najmniejsze zmartwienie mieszkańców Obcowiska, pomyślała Aurelie i poczuła się jeszcze gorzej. Nie przychodziła często do tej dzielnicy, wręcz unikała tego miejsca mimo, że znajdowało się tak blisko domu Gamlena. Po prostu atmosfera panująca tutaj, biedota i wręcz krzycząca niesprawiedliwość dobijały ją. Tym bardziej, że nic nie mogła na to poradzić.

Nie powinno tak być.

- Przynajmniej nie widać łańcuchów - dodał Varric, wzruszając ramionami.

- Łańcuchów? - Elfka zamrugała gwałtownie, zupełnie zbita z tropu. - Myślałam, że określenie Kirkwall "miastem kajdan" nie było... dosłowne.

- Cóż, tutaj wszystko jest dosłowne, ludzie jakoś nie potrafią żartować albo jedynie myślą, że potrafią, jak Hawke. Czyli coś w sam raz dla ciebie. Jednym słowem, przyzwyczaisz się.

- Och - zdołała jedynie wykrztusić Merrill, uciekając wzrokiem w stronę ogromnego drzewa, stojącego na samym środku dzielnicy. Rozłożysta korona rzucała cień na prawie całe Obcowisko sprawiając, że wydawało się jeszcze bardziej ponure.

- Póki co, możesz mieszkać tutaj. - Varric odchrząknął i wskazał na jeden z obskurnych budynków, o którego przytulony był niewielki stragan. - Nikt tam nie mieszka. Być może później znajdziemy dla ciebie coś lepszego. Póki co, mam nadzieję, że-

- Och! Jest cudowny! - przerwała mu Merrill, ożywiając się nagle.

Hawke spojrzała z powątpiewaniem na Varrica. Patrząc na nowy dom Merill, z odpadającym tynkiem i drzwiami stanowiącymi zbitek chyba wszystkiego co było pod ręką, określenie "cudowny" mogłoby wystąpić jedynie w roli skrajnego sarkazmu. Za to pierwsze, co przychodziło do głowy to: rudera albo nora.

Hawke w tym momencie zaczęła doceniać znienawidzony dom Gamlena. W tamtym przynajmniej nie grasowały szczury, których pisk dochodził nawet na ulicę. I okna, choć zapuszczone, były jednak całe.

Spojrzała współczująco na dalijkę.

- Merrill- zaczęła z wahaniem, jednak widząc podekscytowanie elfki i prawdziwy entuzjazm w wielkich, zielonych oczach, zrezygnowała z komentarza.

Zresztą, już po chwili dziewczyny nie było obok. Popędziła do swojego nowego, przytulnego gniazdka.

- Zostajemy z nią czy idziemy? - Przestąpiła z nogi na nogę.

- To dalijka, poradzi sobie ze szczurami i kurzem. Dajmy jej spokój, niech ochłonie.

- Racja. W takim razie wezmę przykład z Fenrisa. - Przez twarz przemknął grymas złości. - I po prostu sobie pójdę. Chociaż nie, gdybym była jak on, zrobiłabym to bez słowa.

[Dragon Age 2] MaskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz