Rozdział 32.

165 18 34
                                    

Łowcy niewolników.

Oczywiście. Czemu nie? Kiedy tylko ginęły ludzie czy elfy, jacyś muszą się pojawić na horyzoncie. Jakby nie dało się przejść kilkudziesięciu kroków, by się o jakiegoś nie potknąć. Czy naprawdę nie było innego sposobu zarabiania pieniędzy? Czy tylko ona miała równie wyjątkowe, co parszywe szczęście do wplątywania się w takie bagno?

W sumie Hawke chyba nie chciała znać odpowiedzi na ostatnie pytanie.

Z drugiej strony... Handlarze przeważnie mieli przy sobie jakieś pieniądze. A jako trupy już ich nie potrzebowali. Ona za to bardzo, wyprawa na Głębokie Ścieżki zbliżała się wielkimi krokami, a jej brakowało jeszcze funduszy. Trzeba patrzeć na jasne strony sytuacji, prawda?

Spojrzała jeszcze raz za winkiel, licząc przeciwników. Było ich wielu. Być może zbyt wielu. Lecz było już za późno, by się wycofać.

Skinęła głową do pozostałych, dając znak. Odpowiedzieli mrocznymi spojrzeniami, w których tliła się taka sama zawziętość i postanowienie. Podzielali jej zdanie o wykorzystywaniu strachu magów by zwabić ich w pułapkę i sprzedać do Tevinteru czy Stwórca jeden wie gdzie jeszcze. Może z wyjątkiem Fenrisa. On po prostuu ich nienawidził. Zapalczywie i z całego serca.

Ruszyli.

***

Wolność. Życie z dala od krat, zamkniętych pomieszczeń, strachu, poczucia winy. Możliwość wyjścia na targ by kupić jabłka. Spacery z ukochanym w świetle księżyca. Uśmiech skierowany do nieznajomego, serdeczny gest dla staruszki na ulicy, przywitanie się z napotkanym przypadkiem znajomą, być może plotkowanie przez chwilę na samym środku ulicy.

Czy to zbyt wiele, by o to prosić? By o tym marzyć?

Przez lata ukrywała się w domu, skrywana przed światem. Bała się każdego dnia. O ojca i o siebie. Że gdy sekret się wyda, ona pójdzie do Kręgu, on zaś odpowie swoim życiem za ukrywanie apostatki. Był w końcu templariuszem. Komtur Meredith z kolei nie słynęła z wyrozumiałości, wręcz przeciwnie.

Postanowiła więc uciec. Żeby chronić i siebie, i jego. I choć ojciec próbował to ukryć, nie mogła znieść czającego się w jego oczach rozczarowania, tlącego się zaraz tuż obok miłości. Nie była córką, z której mógł być dumny, którą mógł się chwalić czy dumnie poprowadzić do ołtarza po wybraniu najlepszego kandydata na jej męża.

Była problemem.

Ale to już nie miało najmniejszego znaczenia.

Ponieważ teraz było tylko przerażenie. Strach paraliżował ją, odbierał zdolność do poruszenia się, do myślenia, nawet oddychania. Każdy wdech zdawał się być okupiony nadludzkim wysiłkiem.

Strach i magia. Zdawało jej się, ze Pustka otworzyła się wokół niej. Zachęcając, kusząc nieograniczoną wręcz mocą. Wymagając tak niewiele.

Wyrwała się jednemu z mężczyzn, pobiegła ile sił w drżących nogach, lecz złapali ją. Zapędzili w kozi róg, pomieszczenie bez wyjścia. Otoczyli ją, zaszczuli. I świetnie się przy tym bawili. Widziała tylko błyskające spod hełmów i masek oczy.

Mimo, że była magiem, nie okazywali strachu. Przewaga liczebna dała im poczucie wyższości i nieśmiertelności. Nie ukrywali swoich zamiarów.

Pustka kusiła. Szeptała.

Możesz ich wszystkich zabić, obronić się. Wystarczy tylko.... sięgnąć.

Jeden z mężczyzn wystąpił naprzód, brutalnie łapiąc ją za rękę. Zabolało, gdy szarpnął. Ktoś zaśmiał się ochryple, rzucił komentarz, wywołując salwę śmiechu. Nie dosłyszała słów. Ale nie mialo to żadnego znaczenia, ponieważ...

[Dragon Age 2] MaskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz