*Perspektywa Liz*
Klaus pojechał na spotkanie z jego siostrą Rebeką. Nie ma go już od dwóch godzin. Hayley zaczynała się martwić ( w szczególności o Hope )
Postanowiłam trochę ją zagadać żeby nie myślała tyle o tym.- Więc teraz jesteś hybrydą tak? Jak Klaus?
Przez dłuższą chwilę się nie oddzywała, nie dziwię się, że nie miała na to ochoty.
Natomiast po chwili odpowiedziała na moje pytanie i nawet się podtrzymała dalszą rozmowę.- Tak jestem hybrydą, nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzę...
Nigdy nie myślałam, że będe no.. wampirem.. Ale co z tobą? Co w ogóle sprowadza cię do Nowego Orleanu?- Nigdy nie miałam łatwo, moi biologiczni rodzice oddali mnie do domu dziecka praktycznie odrazu gdy się urodziłam... Po kilku latach trafiłam do rodziny zastępczej gdzie matka była alkoholiczką, a ojciec ćpunem i złodziejem. Moim jedynym wytchnieniem od tego strasznego życia była moja największa pasja.
Czytanie o wampirach, wiedźmach, smokach, duchach, wilkach i innych rzeczach tego typu. Zawsze mnie to interesowało. Potem dowiedziałam się o dziwnych zdarzeniach w Nowym Orleanie, coś ciągło mnie do tego miasta. Postawiłam sobie za cel w życiu, że kiedy tylko skończę 18 lat przyjadę tu. Nawet jeśliby to miała być ostatnia rzecz jaką zrobię...
Więc... Jestem.
- Wow, nie masz pojęcia jak wiele mamy wspólnego.
Też wychowywałam się sama.
Biologiczni rodzice zginęli gdy byłam niemowlakiem, a z domu rodziny zastępczej zostałam wyrzucona, kiedy wyzwoliłam klątwe i pierwszy raz przemieniłam się w wilka.
I wiesz, cieszę się, że jesteś.
Dobrze mieć kogoś kto cię zrozumie.W tym momencie brunetka wstała i przytuliła mnie.
Z początku lekko się zdziwiłam, ale po chwili oddałam uścisk i uśmiechnęłam się szczerze.
Nagle usłyszałyśmy trzask drzwi.
Czyli wrócił Klaus.
Poszłyśmy zapytać go jak poszło, lecz on bez słowa poszedł na górę i z hukiem zamknął drzwi swojego pokoju.
Pomyślałam, że potrzebuje teraz kogoś. Oddanie córki to ciężkie przeżycie...
Zwróciłam się do Hayley:- Pójdę zobaczyć co z nim...
- Dobrze, tylko Liz proszę uważaj, Klaus jest zdolny do potwornych rzeczy, a kiedy jest zdenerwowany lepiej nie przybliżać się na odległość mniejszą niż sto kilometrów.
- Spokojnie, dam sobie radę.
Powiedziałam i posłałam jej uspokajający uśmiech.Kiedy doszłam pod drzwi pokoju Klausa, wzięłam głęboki oddech i delikatnie zapukałam do drzwi.
Po chwili usłyszałam ciche proszę więc weszłam do środka.Mężczyzna siedział tyłem do drzwi wpatrując się w ogień w kominku.
Nieoczekiwanie odezwał się do mnie pierwszy.- Po co przyszłaś?
- Pomyślałam, że po tym wszystkim dobrze będzie ci się komuś wygadać...
Nie odpowiedział odrazu i siedzieliśmy jakiś czas w niezręcznej ciszy.
- Muszę się wycofać.
Prawie straciłem moje dziecko, a kiedy już ją uratowaliśmy musiałem odesłać mój skarb kilometry z tąd i upozorować jej śmierć by zapewnić jej bezpieczeństwo. Do tego wszystkiego Marcel chcący odzyskać Nowy Orlean i nie zapominajmy o pierścieniach księżycowych, które sprawiają, że tracę siłę.
Jedyne co mogę zrobić to zniknąć ja jakiś czas...- Klaus czasem są trudne chwile, nawet straszne trudne, ale uciekanie od problemów nie rozwiąże ich!
- Wrócę do siebie, lecz na razie to właśnie ten czas.
Trzeba osunąć się w cień...
YOU ARE READING
Maybe there is a God after all... Rodzeństwo Mikaelson ✔ ZAKOŃCZONE
FanfictionHistoria 18 letniej Liz Chadwick, która wplątała się w nadprzyrodzone problemy pierwotnej rodziny Mikaelson oraz całego Nowego Orleanu. Jak potoczą się losy bohaterów kiedy w najmniej odpowiednim momencie wrócą do nich echa przeszłości?