**Narracja trzecioosobowa
Pokój Freyi**(E) I jesteś pewna, że to zadziała? - zapytał nie przekonany Elijah.
(F) Tak, kiedy Esther straci łączniki zostanie bezbronna i będzie można ją zabić rzucając w nią ten i tylko ten specjalny nóż, nic innego nie zadziała, ponieważ wszystko inne przeniknie na wylot.
(E) A co powiemy rodzeństwu?
(F) Jeśli poznają cały nasz plan nie zgodzą się na niego... Na razie powiemy im tylko, że na mój znak muszą rzucić tym w Esther i wtedy już napewno nie wróci.
**Tymczasem w salonie**
(H) Rebekah widziałaś Hope?
Nie jest z Klausem on siedzi u siebie i maluje, patrzyłam przed chwilą, nie ma jej też w łóżeczku, martwie się.(R) Spokojnie Hayley, Liz i Kol wyszli może wzięli małą na spacer, poczekaj zadzwonie do nich. - uspokajała ją Pierwotna.
*K* Halo? - Odezwał się w słuchawce najmłodszy z braci Mikaelson.
*R* Kol czy jest z tobą i Liz Hope?
Nigdzie jej nie ma, a Hayley się bardzo martwi.*K* Nie, jesteśmy z Liz sami w barze.
Poczekajcie zaraz będziemy z powrotem. - powiedział i szybko się rozłączył.(H) Nikt z nas nigdzie jej nie wziął, przecież ktoś musiał to zrobić to małe dziecko nie uciekła z domu! - krzyczała zdenerwowana.
(Klaus) Hayley czemu się tak wydzierasz? - spytał schodząc ze schodów.
(H) Hope zniknęła! - krzyknęła jeszcze bardziej zdenerwowana.
(Klaus) Jak to zniknęła!? Zgubiłaś ją?!
- teraz już oboje krzyczeli jeden przez drugiego obwiniając siebie nawzajem.(H) Położyłam ją spać, a teraz nigdzie jej nie ma! Może byś wiedział co się stało gdyby interesowało się coś więcej niż bourbon, malowanie i bycie "królem" Nowego Orleanu!
Po chwili wrócili zaniepokojeni ostatnim telefonem Rebeki Liz i Kol, a z góry zeszli Freya z Elijah, którzy postanowili sprawdzić źródło hałasu.
(E) Co się znowu stało czemu się kłócicie, że aż słychać wasz na samej górze?
(H) Elijah Hope zniknęła! Nie ma jej!
Ktoś musiał ją porwać!Freyi ugięły się kolana i zakręciło w głowie. A co jeśli to Esther porwała Hope i przygotowuje ją do zostania kolejnym łącznikiem?! Wtedy nie będzie już szansy na jej pokonanie wiadomo, że nikt nie skrzywdzi Hope.
(F) Ja chyba wiem gdzie jest Hope - powiedziała czym odrazu zwróciła na siebie uwagę wszystkich.
- Dowiedziałam się niedawno, że istnieje coś nazywanego łącznikiem. Osoba, która połączy się z inną lub jakimś przedmiotem przekazuje swoją moc i ukrywa tam kawałek duszy. Póki przedmiot przekazania mocy istnieje, lub człowiek, z którym się połączyło żyje nie można zabić tej czarownicy, która rozszczepiła duszę.(H) I myślisz... - zaczęła przełykając ślinę - że Esther chce zrobić z Hope taki łącznik? - wykrztusiła przerażona opadając bezsilnie na krzesło obok.
(F) Nie sądze, żeby ktokolwiek inny odważyłby się ją porwać. Zwłaszcza, że matka z jej wiedźmami już raz próbowała pozbyć się małej.
(Klaus) To dlaczego do cholery tu jeszcze stoimy?! To ścierwo napewno jest na cmentarzu, musimy jechać po moją córkę! - powiedział chcąc już wybiec z domu, a reszta razem z nim.
(F) Poczekajcie - zatrzymała ich Freya i szybko pobiegła na górę po czym wróciła z średniej wielkości czarnym nożem. - Musimy się upewnić, że Esther nie zdążyła jeszcze połączyć się z Hope, jeśli nie to musimy użyć tego konkretnego noża żeby ją zabić, to jedyna broń, która nie przeleci przez nią na wylot. - powiedziała, a Klaus wziął od niej nóż i wszyscy udali się na cmentarz w nadzieji, że znajdą tam Hope.
Cmentarz jak zawsze wyglądał okropnie. Idealne miejsce dla Esther.
- Nie ważne co się dzieje i gdzie się zaczyna, ale najwyraźniej zawsze wszystko musi, ale to po prostu musi dziać się na tym przeklętym cmentarzu. Jakby nie patrzeć przecież to tutaj poznałam Mikaelsonów, kiedy próbowano złożyć córkę Klausa i Hayley w ofierze. - myślała Liz po chwili wyrwana z zadumy przez krzyk Klausa, który zauważył Esther wychodzącą z krypty.
(Klaus) Esther! Oddawaj moją córkę!
(Esther) Miałabym oddać mój klucz do nieśmiertelności, potęgi i waszej zguby? Nigdy! Wystarczy tylko, że zaklęciem złącze naszą krew i będe miała moc najpotężniejszej istoty na świecie, trybrydy.
(F) Nie... - powiedziała pewnie Freya.
(Esther) Ciekawe jak mi przeszkodzicie, rytuał jest prawie ukończony nie jesteście w stanie go zatrzymać.
(Elijah) Póki żyjesz nie jesteśmy.
Dlatego musimy pozbyć się łączników. - powiedział stając ze starszą siostrą naprzeciwko matki wyciągając noże i przykładając sobie do gardła wprawiając Esther w strach o kolejną stratę życia.(R) Elijah Co wy robicie?! - krzyczała Pierwotna.
(F) Tak nam przykro, ale musimy to zrobić. Nie chciałam wam mówić wcześniej bo byłam pewna, że się nie zgodzicie, a to jedyny sposób! To my jesteśmy łącznikami Esther, inaczej nie pokonamy jej i nie uratujemy Hope. - mówiła przez łzy chwytając brata za ręke.
(Elijah) Wybaczcie nam...
(F&E) Zawsze i na zawsze. - powiedzieli po czym oboje poderżnęli sobie gardła i upadli na ziemię.
- Nieee!!!! - krzyknęli wszyscy patrząc na umierające rodzeństwo.
Podczas gdy inni podbiegli do Freyi i Elijah, Liz patrzyła na Esther, która najszybciej jak się da zaczęła odprawiać czar łączący z Hope.
Młoda wampirzyca najszybciej jak mogła wzięła Klausowi czarny nóż, który dała mu Freya i rzuciła nim w Esther. Czarownica zaczęła przeraźliwie krzyczeć po czym z noża, który ją przebił wydobyło się białe światło i po chwili wiedźma zniknęła pozostawiając po sobie proch...
YOU ARE READING
Maybe there is a God after all... Rodzeństwo Mikaelson ✔ ZAKOŃCZONE
FanfictionHistoria 18 letniej Liz Chadwick, która wplątała się w nadprzyrodzone problemy pierwotnej rodziny Mikaelson oraz całego Nowego Orleanu. Jak potoczą się losy bohaterów kiedy w najmniej odpowiednim momencie wrócą do nich echa przeszłości?