- Przykro mi z powodu twojego dziecka Hayley.
Wiem jak to jest.
Powiedziała Esther.- Nie potrzebuję współczucia od kogoś takiego jak ty.
Czarownica jakby ją zignorowała.
- Mam dla was propozycję.
Chociaż nie wiem nad czym tu myśleć.
Mogę dać wam nowy początek,
życie które ta rodzina wam zabrała.
Znajdziemy dla was nowe ciała i umieścimy tam wasze duszę.
Zaczniecie od nowa.
Pomyślcie, Hayley mogłabyś mieć więcej dzieci, założyć rodzinę.
Elizabeth ty tak samo.
Znaleść męża, mieć dzieci i stworzyć dla nich prawdziwy, kochający dom, którego ty nigdy nie miałaś...Nie powiem to była kusząca propozycja.
Ale wiedziałam, że jeżeli całe rodzeństwo Mikaelson nienawidzi swojej matki to muszą mieć dobry powód.
O nie. Nie zawrzemy umowy z diabłem..- A co ty byś niby z tego miała?
Powiedziała nieprzekonana Hayley.- Ja chcę tylko naprawić tę rodzinę.
- Ta rodzina jest martwa od tysiąca lat!
Wykrzyczał Klaus, który w tym momencie wszedł do pomieszczenia wraz z Elijah.
Muszę przyznać ulżyło mi.
Wtedy Esther szybko rzuciła na siebie jakiś czar.- Jak sądze mam do czynienia z moją MATKĄ...
Szyderczo zaakcentował ostatnie słowo.
Może wyjdziesz do nas, a nie chowasz się za zaklęciami jak tchórz?- Synowie jak miło, że w końcu jesteście.
Powiedziała Esther sztucznie się uśmiechając.
One mogą iść, ale wy zostajecie.
Zdjęła czar i puściła mnie i Hayley.
Spojrzałyśmy na Elijah i Klausa, a ci tylko skinęli głowami na znak, że mamy uciekać.
W wampirzym tempie wybiegłyśmy ze sklepu.- Czego chcesz tym razem Matko?
Spytał spokojnym tonem Elijah.- Chcę uwolnić tę rodzinę od klątwy i naprawić to co zepsułam 1000 lat temu.
Pomyśl Elijah, wsadziłabym cię do ciała czarownika jak twoich braci Kola i Finna. Miałbyś takie życie jakie powinieneś mieć już dawno gdyby nie moja głupota...
A ty Klaus, dla ciebie znalazłabym ciało wilkołaka. Poczułbyś więź z watahą i wszystkie te rzeczy które ominęły cię jako wilkołaka...- Myślisz, że jak przeniesiesz nas do innego ciała, znikną wszystkie nasze grzechy? Zabójstwa? Każda rzeź jaką uczyniliśmy przez te wszystkie lata?!
Wykrzyczał zdenerwowany Klaus.
- Nie będziemy grali w twoje brudne gierki Esther..
Wysyczał jej do ucha.
Już odwrócił się na pięcie żeby wyjść, ale wiedźma miała jeszcze coś do dodania.- Wskrzesiłam twojego prawdziwego ojca. Wskrzesiłam Ansela...
Mężczyzna nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Nigdy nie znał ojca, ten zresztą również się nim nie interesował.
- Moglibyście zbudować więź.
Pomyśl, ojciec i syn.
Mógłby być prawdziwym ojcem, którego nigdy nie miałeś.Klaus tylko sztucznie się uśmiechnął.
- Nie...
Powiedział i wyszedł z pomieszczenia.- Jeśli nie odejdziesz dobrowolnie,
będziemy musieli cię zabić po raz kolejny.
Rzucił Elijah i również wyszedł.W domu sytuacja była dosyć napięta po dzisiejszym incydencie.
Siedzieliśmy w salonie, gdy ktoś zadzwonił do Elijah.
Wyszedł porozmawiać po czym wrócił z fatalną wiadomością.- Esther znalazła Rebekah...
Powiedział zszkowany.Wszyscy się przeraziliśmy.
- Trzeba coś wymyślić, aby odciągnąć ją od Rebekah i Hope.
- Musimy zaprosić ją tu i...zabić.
Ona nie da spokoju póki nie zejdzie z tego świata.
Jeśli dowie się o Hope.
To będzie koniec...
Powiedział Elijah.- Liz, musisz jechać spotkać się z Rebekah i zawieść ją i Hope do naszego domu w Arizonie.
- Ale dlaczego ja?
Ja nawet nie znam Rebekah.- Kiedy zaprosimy tu matkę, musi tu być Klaus zarówno jak i ja oraz Hayley. Inaczej zacznie coś podejrzewać.
- Dobrzę zrobię to.
Powiedziałam pewnie chodź w duchu bałam się, że coś pójdzie nie tak...
YOU ARE READING
Maybe there is a God after all... Rodzeństwo Mikaelson ✔ ZAKOŃCZONE
FanfictionHistoria 18 letniej Liz Chadwick, która wplątała się w nadprzyrodzone problemy pierwotnej rodziny Mikaelson oraz całego Nowego Orleanu. Jak potoczą się losy bohaterów kiedy w najmniej odpowiednim momencie wrócą do nich echa przeszłości?