(R) Kol... To naprawdę ty.
Rebekah była tak zaskoczona, ale i równocześnie szczęśliwa, że nie czekając na odpowiedź przytuliła brata.(Kol) No siostrzyczko dosyć się emm.... zmieniłaś przez te kilka lat.
Ale nie udawaj, że ci zależy.
Nie przejeliście się jakoś za specjalnie faktem, że umarłem.(Klaus) Dobrze Kol poużalasz się w domu, a teraz albo się odsuń albo pomóż mi znieść trumnę znaszym bratem.
(Kol) Nie pozwolę wam wziąć Elijah.
Klaus chciał skręcić kark młodszemu bratu, ale przeszkodziły mu krzyki z dołu i nagłe wtargnięcie do pokoju dwóch osób, a konkretniej była to Davina i Liz, która próbowała ją wcześniej odwieść od pomyślu wchodzenia na górę.
(D) Co wy tu robicie?!
(H) Przyszliśmy po Elijah bo tak właśnie robi rodzina, walczy o siebie.
(Klaus) Kol odsuń swoją wiedźmę i siebie przy okazji i daj nam wziąć trumnę albo już nie będe taki miły.
Nie zdążył odpowiedzieć bo upadł nagle nieprzytomny na podłogę i wtedy reszta zauważyła Freyę, która najwyraźniej skręciła kark Kola, a po chwili także wypowiadając jakieś zaklęcie uśpiła Davinę.
(F) Dostałam smsa Liz, że plan wychodzi z pod kontroli.
A teraz bierzcie te trumne i chodźcie zanim się obudzą.**30 minut później w domu Mikaelsonów**
(F) Skoro wreszcie mamy Elijah musimy zacząć odczyniać klątwe, ale do tego potrzebuję składników.
(K) To znaczy?
(F) To znaczy srebrny nóż, korzeń piżmaczka i krew trojga rodzeństwa.
(H) Ja mogę iść po nóż.
(K) Ja pójdę do trumny z prawdziwym ciałem Rebeki i wezmę krew, więc pozostaje jeszcze pobrać ode mnie i od ciebie Freya.
(L) W takim razie ja idę do lasu szukać tego korzenia.
(R) Cóż to ja mogę ci pomóc przy zaklęciu, przydałoby się wykorzystać to ciało czarownicy póki je mam.
(F) Dobrze, ale w
międzyczasie musimy rzucić zaklęcie ochronne na dom bo brakuje tylko tego, żeby wszystko zepsuł Kol lub Davina.**15 minut później**
(K) Proszę - powiedział Klaus wręczając Freyi pojemniczek na krew.
Tutaj jest krew Rebeki, a to moja.(F) Mam nadzieję, że dziewczyny wrócą jak najszybciej się da trzeba zaczynać...
(K) Freya?
Zaczął Klaus
Ja nie często to robię naprawdę, ale p...przepraszam cię.
Nie miałem racji ty serio chcesz dobrze i cieszę się, że jesteś...(F) Pamiętaj Klaus wy byliście moim marzeniem przez setki lat, zawsze chciałam was poznać, zobaczyć jak to jest mieć rodzinę. Po wszystkim co przeszłam wreszcie mam wszystko czego chciałam. Nigdy się odwrócę przeciwko wam. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu to rozumiesz.
Powiedziała szeroko uśmiechając się.(K) Ja też...siostro.
Freyę dosłownie zatkało, natomiast w środku cieszyła się jak małe dziecko z lizaka bo uświadomiła sobie, że jej tysiącletnie marzenie się spełnia.
Zaczynają traktować jak rodzinę! Nawet Klaus powiedział do niej "siostro"
Teraz będzie już tylko lepiej, musi być.**W tym samym czasie
Las**Liz już chyba od dwudziestu minut chodziła za tym korzeniem, a tego zielska ani widu, ani słychu...
Jeżeli nie będą mogli uleczyć Elijah tylko przez to, że jestem tępa i nie umiem znaleść jakiejś rośliny to przecież oni mnie zabiją - myślała.
Nagle w usłyszała szelest jakby ktoś nadepnął na gałązkę.To z pewnością tylko głupia wiewiórka - starała się uspokoić.
Nagle odezwał się głos.(Kol) Wiesz to zaskakujące, że moja własna rodzina traktuje lepiej ode mnie nawet zupełnie obcą dziewczynę. Czy ty zdajesz sobie sprawę, że kradnąc te durną trumnę pozbawiliście mnie szansy na zemstę?! - wykrzyczał.
(L) Czemu taki jesteś? To twoja rodzina... Nie powinieneś z nimi walczyć.
(Kol) Rodzina?! Czy tak traktuje rodzina?! - W furii podniósł dziewczynę za szyję podduszając.
Zawsze najgorszy! Byłem martwy, ale nigdy nie opłakany! TY masz od nich wszystko! Ja mam rodzinę, którą nie obchodzi czy jestem martwy czy żyję!W pewnym momencie przestał mówić, a po prostu pokazał.
Liz zobaczyła kilkanaście scen i przynajmniej połowa z nich to było kiedy własne rodzeństwo wbijało sztylet w pierś brata, kiedy umierał zakołkowany, a potem stanął w ogniu... Poczuła jego ból podczas setek lat spędzonych w trumnie.
Ten ból był ostatnim co zobaczyła po chwili znów znalazła się w lesie.(L) Ja... tak mi przykro.
Nigdy chyba nie spotkałam osoby, która tyle by wycierpiała i...(Kol) Jesteś ważna dla mojego rodzeństwa - przerwał jej.
Więc chociaż tak się zemszczę na nich za to wszystko co mi zrobili.
Powiedział i skręcił Liz kark.
YOU ARE READING
Maybe there is a God after all... Rodzeństwo Mikaelson ✔ ZAKOŃCZONE
FanfictionHistoria 18 letniej Liz Chadwick, która wplątała się w nadprzyrodzone problemy pierwotnej rodziny Mikaelson oraz całego Nowego Orleanu. Jak potoczą się losy bohaterów kiedy w najmniej odpowiednim momencie wrócą do nich echa przeszłości?