Przebudziłam się rano.
Muszę przyznać, że całkiem dobrze mi się spało.
Chciałam iść wziąć prysznic, ale przypomniałam sobie, że nie mam tutaj żadnych swoich rzeczy.
Pomyślałam, że może Hayley mi pożyczy kilka swoich ciuchów więc poszłam na dół jej spytać.- Hej Hayley.
- O hej, jak się spało?
- Bardzo dobrze, dziękuje że pytasz.
A tak właściwie chciałam się spytać czy nie pożyczyłabyś mi jakiś spodni i koszulki czy coś w tym stylu bo nie mam tutaj żadnych swoich rzeczy, a w sumie to nie kąpałam się od czasu tego emm.. "porwania"- Pewnie. Chodźmy do mojego pokoju coś sobie wybierzesz, a potem jak chcesz mogę pojechać z tobą do twojego mieszkania po twoje rzeczy.
Powiedziała Hayley uśmiechając się.- Uważaj bo jeszcze się tu wprowadzę.
Powiedziałam sarkastycznie.- OK!
Wrzyknęła brunetka.- Hayley ja żartowałam.
- Ale ja nie.
Wprowadź się do nas! Będzie fajnie.
Plus powinien ktoś mieć na ciebie oko ze względu na twoją "nową sytuację".
A oprócz tego nie wytrzymuje już tu sama z Elijah i Klausem.- Hmm.. Kiedy tak o tym mówisz brzmi to zachęcająco.
Ale myślisz, że mogłabym?- Oczywiście!
- No ok!
Powiedziałam, a Hayley mnie przytuliła.- Będzie super zobaczysz!
Kiedy już wzięłam prysznic i przebrałam się w ciuchy od Hayley.
Pojechałyśmy do mojego mieszkania po moje rzeczy.
Podczas gdy się pakowałam Hayley przyszedł sms.- Wiesz od kiedy zostałam wplątana w te wszystkie sprawy Mikaelsonów, boje się zwyczajnego smsa.
- Czemu?
- Zwykle to oznacza kłopoty...
Podczas gdy brunetka wyciągała telefon, z kieszeni wypadł jej jakiś kawałek papieru.
- Coś ci upadło.
Powiedziałam i podałam jej to.- Hmm.. Dziwne.
Rozwinęła papier. Po chwili zobaczyłyśmy, że jest tam jakaś wiadomość.- Hayley.
Przyjdź do sklepu z ziołami dzisiaj o godzinie 17.
Panna Chadwick również jest mile widziana...- Ee.. od kogo to?
Spytałam.Hayley wyglądała na zmieszaną i nie wyraźną.
- Podpisane Esther Mikaelson...
- Czyli ona jest matką...
- Tak.
- Jak myślisz czego ona od nas chce?
- Nie mam zielonego pojęcia.
- Pójdziemy do niej?
- Jeśli ją zignorujemy i tak nie da nam spokoju. Która godzina?
- Ej jeśli mamy tam iść na 17 to się trzeba pośpieszyć bo mamy jeszcze 20 minut.
Już po 15 minutach byłyśmy w sklepie z ziołami.
W rogu stała czarnoskóra, niska kobieta. Szczerze mówiąc nie tak sobie wyobrażałam wielką, pierwotną wiedźmę, ale cóż nie oceniaj książki po okładce.- Nie krępujcie się siądźcie.
Powiedziała kobieta.- Nie dziękuje postoimy.
Powiedziała Hayley.- Mniej wygodne, ale jeśli tak chcesz..
A trochę nam to zajmie. Zwłaszcza, że nie wypuszczę was póki nie zgodzicie się na to co chcę wam zaproponować.W tej chwili szybko dmuchnęła na nas jakimś prochem.
Próbowałyśmy uciec, ale nas zamknęła i nie mogłyśmy wyjść.
Hayley szybko wyjęła telefon i zadzwoniła.-Klaus jesteśmy w sklepie z ziołami Lenore. Powiedziała szybko.
- Wystarczy.
Esther wyrwała jej telefon zaklęciem.- Lepiej się bój bo Elijah i Klaus przyjdą tu po nas, a wtedy wrócisz tam gdzie twoje miejsce. Do trumny.
Powiedziałam.Wiedźma zaśmiała się.
- Widzisz.. Mi właśnie o to chodzi.
Powiedziała strasznyn tonem, a mnie przeszedł dreszcz...
YOU ARE READING
Maybe there is a God after all... Rodzeństwo Mikaelson ✔ ZAKOŃCZONE
FanficHistoria 18 letniej Liz Chadwick, która wplątała się w nadprzyrodzone problemy pierwotnej rodziny Mikaelson oraz całego Nowego Orleanu. Jak potoczą się losy bohaterów kiedy w najmniej odpowiednim momencie wrócą do nich echa przeszłości?