**Narracja 3 osobowa**
Po związaniu i włożeniu Eleny do bagażnika oraz nieprzytomnego jednego z braci Salvatore na tylne siedzenie Liz i Kol chcieli ruszać już do domu.
(L) Czekaj, a co jak się obudzi i nas zaatakuje? - spytała kładąc ręke na biodro.
(Kol) Przecież związany jest.
(L) Podobno nie z takimi rzeczami dawali sobie radę.
(Kol) To usiądź z nim z tyłu, łam mu kark za każdym razem jak się obudzi, a w między czasie... - powiedział i w wampirzym tempie pobiegł do posiadłości, a kiedy wrócił przyniósł ze sobą wyrwaną nogę od stołka.
(Kol) Możesz wbijać mu to - dokończył z uśmiechem.
(L) Ok, jedźmy już.
**2 godziny później
Perspektywa Liz**W ciągu jakiś dwóch godzin złamałam mu kark sześć razy! On jest dziwny przecież normalny wampir po skręceniu karku jest nieprzytomny przez chociaż godzinę.
(L) Wkurza mnie, za często się budzi. Mogłeś jego zabić, a nie Stefana.
(Kol) Po pierwsze kochanie to nie, nie mogłem. Stefan był kiedyś wielką miłością Rebeki i jego zapewne by nie tknęła, a ten dużo razy jej się naraził - powiedział wskazując głową na młodszego wampira.
Plus Stefan był przyjacielem Klausa w latach 20, więc i tak się obawiam co zrobi na wieść, że go zabiłem.(L) Alee... Zabiłeś go w szlachetnej sprawie. Żeby torturować Elenę. - odpowiedziałam "przekonująco"
Pierwotny tylko się zaśmiał i podał mi swój telefon.
(Kol) Zadzwoń do Rebeki. W końcu ktoś powinien przygotować lochy na naszych gości.
**Kilka godzin później
Posiadłość Mikaelsonów
Perspektywa Eleny**Dopiero co otworzyłam oczy, żałuję tego. Chciałabym żeby to był tylko zły sen. Pamiętam wszystko, ta dziewczyna i Kol Mikaelson (?!) Nadal nie rozumiem, przecież on nie żyje... Jeremy osobiście go zabił, a nie wiem kto chciałby wskrzeszać takiego potwora. Z naprzeciwka w bardziej zaciemnionej części pomieszczenia usłyszałam jęk. Wisiał tam Damon, cały we krwi z rozdartą koszulą i kołkiem wbitym w klatkę piersiową przywiązany na łańcuchach do metalowej belki.
(E) Damon... O Boże Damon! - krzyczałam do ukochanego.
Damon obudź się proszę!
Na szczęście żył, ułożył usta na znak bym była cicho.
Chciałam do niego podbiec, ale nie mogłam. Jestem przywiązana do krzesła, a wszystkie sznury są przesiąknięte werbeną.Nagle wszedł ktoś do środka.
O nie... To był Kol.(Kol) No widzę, że się obudziłaś to cudownie! Możemy zaczynać. - uśmiechnął się sadystycznie. W jego oczach na prawdę było widać tę chorą pasję do zadawania bólu.
(Kol) Lizzie pozwól! - krzyknął, a do pomieszczenia weszła ta sama dziewczyna, która pomagała mu wtedy w posiadłości. Popatrzyła na mnie z nienawiścią po czym zaczęła się śmiać tak przerażająco, że aż przeszły mnie ciarki...
(D) I co... Ty i twoja dziwka zamierzacie nas torturować - powiedział zachrypniętym głosem po czym od razu dostał w twarz od Pierwotnego.
YOU ARE READING
Maybe there is a God after all... Rodzeństwo Mikaelson ✔ ZAKOŃCZONE
FanfictionHistoria 18 letniej Liz Chadwick, która wplątała się w nadprzyrodzone problemy pierwotnej rodziny Mikaelson oraz całego Nowego Orleanu. Jak potoczą się losy bohaterów kiedy w najmniej odpowiednim momencie wrócą do nich echa przeszłości?