Po rozmowie z Rebeką i Freyą miałam świetny nastrój. Wiedziałam, że wcale mnie nie znienawidziły. Możemy wszystko naprawić.
Dawno nie czułam się chyba aż taka przepełniona nadzieją.W każdym razie miałam już swoje rzeczy. Teraz razem z Kolem siedzieliśmy na kanapie oglądając jakieś nudne reality show.
(Kol) Lizzzie... Wiesz, że cię uwielbiam prawda? - powiedział zaczynając robić oczy jak zbity szczeniaczek.
(L) Echh... Co chcesz?
(Kol) Poooodasz mi krew z lodówki?
(L) Serio? Nawet po worek z krwią nie chce ci się wstać? - zaczęłam na co on znowu zrobił tylko tę minę zbitego psa.
(L) No ok. - odpowiedziałam przewracając oczami.
Wstałam z zamiarem podejścia do lodówki.
Jaką chcesz gru...
Nie dokończyłam, ponieważ potknęłam się o podwinięty dywan i już miałam mieć bardzo bliskie spotkanie z podłogą, kiedy poczułam silne ręce Kola na moich plecach.
Przez dłuższą chwilę staliśmy tak dzięki czemu mogłam dokładnie przyjrzeć się jego oczom w kolorze czekolady. Mogłabym się w nie patrzeć bez końca...
Chwila stop. To musi wyglądać głupio, jeszcze wyjdę na jakąś wariatkę, że się tak gapie może powinnam lepiej już wstać. Tak, tak zrobie.Już miałam się podnosić kiedy on po prostu mnie pocałował...
Może będe tego żałować, może nie, ale jak to mówi Rebekah "rób rzeczy, których najbardziej się boisz"
Po chwili zaczęłam oddawać pocałunki całkowicie się w nich zatracając. Spodziewałam się, że Kol będzie bardziej skupiał się po prostu na pożądaniu, ale tak nie było.
Wydawało mi się jakby temu oddwał całego siebie, wszystkie uczucia...
Kiedy przestaliśmy jeszcze chwile patrzyliśmy na siebie.(Kol) Wiesz chyba daruję sobie tę krew z torebki. Zawsze powtarzałem, że to zło i widzisz co mogło się stać. - powiedział roześmiany.
(L) Cokolwiek by się nie stało i tak byś mnie uratował. - dodałam również się śmiejąc.
To może wzamian wyjdziemy na małe polowanie co ty na to?(Kol) Zdecydowanie jestem za.
**W tym samym czasie w posiadłości Mikaelsonów
Perspektywa Rebekah**Sala balowa to chyba moje ulubione miejsce w naszym domu.
Głównie ze względu na obrazy naszej rodziny, które Nik sam namalował.
Właśnie stałam przed tym ukazującym mnie.
Może i jestem narcystyczna, ale uważam że moje prawdziwe ciało jest dużo ładniejsze od tego.
Po prostu lubię moją jasną karnację i długie blond włosy.
W sumie to mogę w każdym momencie wrócić do mojego ciała, ale teraz jestem czarownicą to oznacza, że mogłabym mieć kiedyś dzieci, o których marzę od wieków.
Nie mogę zmarnować takiej szansy...Podeszłam teraz do obrazu, na którym był Kol.
Chciałabym cofnąć czas, wtedy na pewno postarałabym się być lepszą siostrą...(Klaus) Coś nie tak siostro?
Zapytał przez co przestraszyłam się.
Nie słyszałam kiedy przyszedł, z pewnością wampirzy słuch to jedna z rzeczy, których brakuje mi najbardziej.(R) Dlaczego tak bardzo nie chcesz się pogodzić z Kolem.
(Klaus) Rebekah proszę nie zaczynaj...
Ty, Freya jeszcze brakuje tylko tego, żeby Elijah zaczął mnie o to męczyć!(R) Moglibyście chociaż postarać się na spokojnie porozmawiać.
Nik nie zmienimy tego co było, ale możemy zmienić to co będzie.
Przecież kiedyś we dw...(Klaus) Powiedziałem nie!
Krzyknął całkowicie zdenerwowany.(R) Och dlaczego ty zawsze musisz być taki uparty!? Gdybyś choć raz posłuchał kogoś kto chce dobrze nie spadłaby ci z głowy korona króla Nowego Orleanu!
(Klaus) Ok mam cię dość, wychodzę i nie wiem kiedy wrócę i nawet do mnie nie dzwoń bo i tak nie odbiorę!
Oznajmił po czym wyszedł trzaskając drzwiami.**Tymczasem w lesie
Perspektywa Liz**(Kol) Nie ogarniam cię, nie chcesz jeść zwierząt, ale jednak jesteśmy w lesie.
To czego my tu szukamy właściwie?(L) Z tobą jak z dzieckiem...
Nie jem zwierząt, ale nie tylko zwierzęta są w lesie.
Może znajdziemy jakiegoś samotnego grzybiarza, który się zgubił.
Lub leśniczego...(Kol) Lub prostytutke.
(L) No na przykład.
Czekaj co?!(Kol) To patrz tam jedna stoi.
Wskazał palcem.
Nawet tańczy.Starałam się jak najbardziej wytężyć wzrok, ale żałuję, że to zobaczyłam bo w jednym momencie cała zesztywniałam.
(L) Kol... To nie jest żadna prostytutka tylko przemieniający się wilkołak!
Musimy stąd uciekać!(Kol) Spokojnie przecież jest daleko, ale jeśli serio się tak boisz no to chodź idziemy.
Nagle otoczyło nas czworo innych wilkołaków i przyszedł jeszcze ten piąty, który do tej pory był dużo dalej.
Rzuciły się na nas.
Walczyłam z dwoma, natomiast Kol zajął się trzema pozostałymi.
Muszę powiedzieć, że całkiem dobrze mi szło zabiłam jednego więc po chwili został mi ostatni przeciwnik.
Właśnie ściskałam wilkołaka pomiędzy ramionami i już prawie zaczynałam skręcać mu kark kiedy ten mnie ugryzł po czym upadł martwy na ziemię.
Dopiero po chwili dotarła do mnie powaga sytuacji... Ugryzł mnie wilkołak! Dla wampira to wyrok...
Kol po zabiciu "swoich" wilków od razu do mnie podszedł.(Kol) Lizzie wszystko w porządku nic ci nie jest?
(L) Kol... - wydusiłam po czym pokazałam mu ugryzienie na ręce.
(Kol) Nie...
Nie to nie może być prawda.Nagle nogi całkowicie odmówiły mi posłuszeństwa, a w głowie zaczęło mi się kręcić, aż w końcu zemdlałam...
YOU ARE READING
Maybe there is a God after all... Rodzeństwo Mikaelson ✔ ZAKOŃCZONE
FanfictionHistoria 18 letniej Liz Chadwick, która wplątała się w nadprzyrodzone problemy pierwotnej rodziny Mikaelson oraz całego Nowego Orleanu. Jak potoczą się losy bohaterów kiedy w najmniej odpowiednim momencie wrócą do nich echa przeszłości?