2.1 Wybawicielka

448 35 10
                                    

**3 miesiące później**

Pomimo że nasza "wycieczka po świecie" jest tak naprawdę swego rodzaju misją ratunkową to i tak się dobrze bawię. Staram się nadrobić 18 lat siedzenia na tyłku w jednym i tym samym miejscu. W tak krótkim czasie byłyśmy już w pięciu krajach. Teraz jesteśmy w Portugalii, a konkretniej to Lizbona i wypakowujemy nasze rzeczy w hotelu.

Pomyślałam, że damy sobie chociaż dzisiaj wieczorem spokój z szukaniem odtrutki dla Elijah i pozwiedzamy lub pójdziemy na imprezę w końcu chyba trzy albo cztery godziny nas nie zbawią prawda?

- Rebekah proszę wyjdźmy na miasto zobacz jak tu pięknie.

- Nie wiem jak możesz myśleć o jakiś wycieczkach na miasto kiedy od trzech miesięcy nie zrobiłyśmy żadnego kroku w sprawie pomocy mojemu bratu!

- Nie krzycz na mnie! Czy to takie dziwne, że po kilku miesiącach podróżowania aby chodzenić po walniętych czarodziejach wiedząc, że praktycznie każda sekunda się liczy, chcę raz sobie wyjść na imprezę i nie myśleć o tym co się stało i co najprawdopodobniej dopiero się stanie?!

- Mogłaś ze mną nie jechać skoro jesteś taka zmęczona!
Krzyknęła oburzona Rebekah.

- Po pierwsze, wiem o tym, że gdybym nie pojechała z tobą to Klaus by cię nie puścił, więc nie mów jakbyś z łaski mnie zabrała. A po drugie czy to dziwne, że mam dość?
Byłyśmy w cholernej Wenezueli, Argentynie, Maroko, Algierii i Tajlandi. Spotkałyśmy wiedźmy, które prawie nas zabiły za szukanie informacji o tak mrocznej magii. Innym razem nas oszukano, nie wspominając już o tym incydencie sprzed trzech tygodni kiedy spotkałyśmy wariata, który ubzdurał sobie, że jest czarodziejem i bredził cały czas coś o Hogwarcie!

Rebekah milczała, wydawało mi się, że nawet trochę ją wystraszyłam moim nagłym wybuchem, zwłaszcza, że nie zdarza mi się takie coś zbyt często. Właściwie to chyba pierwszy gdy tak poniosły mnie emocje.
Po chwili spróbowałam jeszcze raz się z nią dogadać, ale tym razem na spokojnie.

- Bex, ja wiem że to trudne dla ciebie. Bardzo się martwie o Elijah, więc nawet nie mogę sobie wyobrazić co ty czujesz jako jego siostra.
Ale trzy miesiące praktycznie nie robimy nic innego niż poszukiwania lekarstwa. Pomyśl, może jedna wolna noc pozwoli nam nabrać nowego wiatru w żagle?

- Może masz rację...
W sumie to nie pamiętam kiedy ostatnio się dobrze wyspałam nie wspominając już o jakichkolwiek rozrywkach.
Ok! Szykuj się, za godzinę wychodzimy i nic nam nie popsuje naszego wolnego wieczoru!
Powiedziała wesoło podekscytowana Rebekah.

Zadowolona z siebie, że zdołałam namówić przyjaciółkę na wyjście zaczęłam zbierać się do wyjścia.


Od 20 minut próbujemy znaleść jakiś dobry klub, ale jak na razie nic z tego.
Wszędzie pozamykane sklepy z pamiątkami lub restauracje, do których stolik musisz rezerwować zapewne rok wcześniej...
Jak to możliwe, że w stolicy kraju nie ma żadnej dobrej imprezy?!
Zirytowana myślą, że nasz pierwszy, wolny od miesięcy wieczór może się okazać zupełnym niewypałem zrobiłam się głodna i zła.
Na moje szczęście przechodziłyśmy akurat obok zaciemnionej uliczki, gdzie dwa dresy najwidoczniej w najlepsze oddawały się libacji.
Pokazałam na nich palcem mojej towarzyszce.

- Muszę coś zjeść, poczekasz tu?

- Ech brakuje mi bycia wampirem...
Ale jasne poczekam, smacznego.

Maybe there is a God after all...  Rodzeństwo Mikaelson ✔ ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now