**Posiadłość Mikaelsonów
Narracja 3 osobowa**Rebekah i Freya siedziały w salonie pijąc czerwone wino.
(R) Pokłóciłam się z Nikiem...
(F) Niech zgadnę próbowałaś go namówić na zgodę z Kolem?
(R) Dokładnie.
(F) Na mnie też się obraził.
(R) Nie chce słuchać ciebie, nie chce słuchać mnie. Nadzieja została w jednej osobie...
(R, F ) Elijah. - powiedziały w tym samym czasie.
(E) Ktoś mnie wołał?
Spytał stojąc na schodach.Siostry nie zdążyły odpowiedzieć, gdy do pokoju wpadł zdenerwowany Kol z Liz na rękach.
(Kol) Elijah! Rebekah! Freya!
Pomóżcie! - krzyczał po czym położył dziewczynę na kanapie.(R) O mój...
(E) Co się stało?!
(Kol) Byliśmy na polowaniu zaatakowały nas wilkołaki, a jeden ją ugryzł!
Gdzie jest Klaus?!
Musi ją uleczyć inaczej ona...(R) Pokłóciłam się z nim i wyszedł.
(E) Rebekah pisz i dzwoń do Niklausa tak długo aż nie odbierze, ja pójdę go poszukać. - oznajmił.
I Freya czy możesz użyć zaklęcia lub zrobić cokolwiek aby utrzymać Liz jak najdłużej przy życiu?(F) Mogę poszukać czegoś w księgach matki, ale niestety nie mogę niczego obiecać.
(Kol) A ja? Też chcę pomóc, zrobię wszystko żeby Lizzie przeżyła.
(R) Ty najbardziej jej pomożesz kiedy będziesz teraz z nią.
**Trzy godziny później**
Liz nadal była nieprzytomna.
Ugryzienie przez ten czas zdążyło zainfekować całą ręke.
Na prawdę nie wyglądało to dobrze...
Na szczęście najmłodszy Mikaelson cały czas nie odstępował jej na krok.(R) Cholerny Klaus! Jak tu wróci i dostaniemy tę durną krew to własnoręcznie oderwę mu głowę, poczekam aż odrośnie i znowu ją oderwę! W takim momencie musi pokazywać fo... - przerwała zauważając smutek brata.
Podeszła do bliżej kładąc ręke na jego ramieniu.(R) Kol... Nik wróci tu na czas.
Wszystko będzie dobrze, Liz przeżyje.(Kol) Boje się, że nawet jeśli wróci nie będzie chciał dać jej krwi...
(R) Klaus jest jaki jest, ale nie pozwoli żeby ona umarła. Jestem pewna. -
Mówiła próbując pocieszyć brata, chociaż sama na prawdę nia była tego taka pewna. Klaus był mściwy i często nieugięty co w tej sytuacji było na niekorzyść Liz.Siedzieli przez dłuższą chwilę w ciszy.
(R) Wiesz Kol... Ja wiem, że to nie jest dobry moment, ale chcę tylko żebyś wiedział.
Jesteś ważny dla mnie, dla nas.
Nie byłam dobrą siostrą, wiem to.
Uwierz, że gdybym mogła cofnąć czas zrobiłabym to. Przepraszam...
I wyszła zostawiając Kola samego ze swoimi myślami.**W tym samym czasie
Perspektywa Elijah**.Szukam Klausa już od ponad trzech godzin i nic. Po prostu przepadł jak kamień w wodę. Nie ma go w żadnym z barów, nie siedzi na Jackson Square, byłem nawet u Marcela.
Było jeszcze tylko jedno miejsce, w którym mógłby być.
Wzgórze Basilicata La Nuova, z którego rozciągał się widok na Nowy Orlean. Odkryliśmy je na początku dziewiętnastego wieku.
Klaus lubi tam przychodzić malować albo po kłótniach z którymś z naszego rodzeństwa. Że też dopiero teraz przyszło mi to miejsce do głowy.
Chociaż co się dziwić w przeciwieństwie do mojego brata byłem tam ostatnio jakieś sto lat temu, więc po prostu o tym zapomniałem.**20 minut później**
Właśnie zbliżałem się do miejsca, w którym spodziewałem się znaleść Niklausa i nie zawiodłem się.
Siedział oparty o drzewo rysując coś.(E) Bracie...
(Klaus) Elijah... Czy na prawdę nie możecie mi dać nawet chwili spokoju aby pomyśleć? W samotności?!
(E) Niestety, ale okoliczności mi na to nie pozwalają.
Elizabeth ugryzł wilkołak.
Wiesz co się stanie jeśli niezwłocznie nie dostanie twojej krwi.Klaus, gdy powiedziałem to na początku wydał się przejęty, jego twarz wyrażała przerażenie wymieszane z troską.
Niestety po chwili przyjął swoją minę "nic mnie to nie obchodzi"(Klaus) Cóż na pewno Kol ją uleczy, w końcu jest dla niej taki ważny...
(E) Ty żartujesz?
Nawet w takiej momencie ty myślisz cały czas tylko o tej jednej sytuacji?!(Klaus) Po prostu to już nie moja sprawa. - Odparł obojętnie.
Przez chwilę milczałem, ale to dlatego, że gotowałem się w środku i praktycznie zbierałem siły żeby się na niego nie rzucić. Jak on może chcieć dać jej umrzeć i to przez takie nic?!
Nawet Rebekah nie zachowywała się jak on kiedy nie dostawała czegoś jako mała dziewczynka.(E) Słuchaj mnie teraz Niklaus bo nie będe się powtarzał. - zacząłem spokojnie co było przeciwieństwem w porównaniu do mojego "wybuchu" który nastąpił chwilę później.
(E) Nie mówimy teraz o zwykłej obcej osobie, mówimy tu o kobiecie, która była z nami w ciężkich chwilach, mimo że wcale nie musiała.
Która pomagała nam pozbyć się matki, a następnie przez kilka MIESIĘCY w poszukiwaniach lekarstwa dla mnie.
Tej samej która UMARŁA, dlatego że padła ofiarą Kateriny, która przypominam chciała się zemścić na tobie! Oraz przede wszystkim kobiety, która uratowała TWOJE dziecko przed śmiercią z rąk czarownic!
Więc twoim obowiązkiem i zarazem powinnością jest teraz wsiąść ze mną do samochodu, jechać do domu i pomóc jej! - W końcu wykrzyczałem Klausowi to co leżało mi na duszy już od czasu kiedy dowiedziałem się z jakiego powodu chciał odsunąć od nas wszystkich Liz.Klaus cały czas patrzył na mnie z niedowierzaniem.
(E) A więc Niklausie...
Jak będzie?
YOU ARE READING
Maybe there is a God after all... Rodzeństwo Mikaelson ✔ ZAKOŃCZONE
FanfictionHistoria 18 letniej Liz Chadwick, która wplątała się w nadprzyrodzone problemy pierwotnej rodziny Mikaelson oraz całego Nowego Orleanu. Jak potoczą się losy bohaterów kiedy w najmniej odpowiednim momencie wrócą do nich echa przeszłości?