2.22 Boję się Freya

260 24 0
                                    

**Narracja trzecioosobowa**

(F) W...we mnie? Ale jak...  - wykrztusiła zdezorientowana Freya.

(E) Połączyłam nasze dusze dawno temu, jeszcze zanim zabrała cię Dahlia. W pewnym stopniu tego żałuję bo gdyby nie to, nie miałabym wystarczającej ilości mocy by zamienić twoje rodzeństwo w wampiry - odpowiedziała jadowicie wypluwając ostatnie słowo.

W głowie Freyi jedna myśl goniła drugą. - Czyli to moja wina.. Za każdym razem kiedy matka ożywała i chciała zabić własne dzieci, wszystko co zrobiła.. Przez połączenie ze mną zmieniła ich w wampiry...
WSZYSTKO TO MOJA WINA!
Czarownicy zakręciło się w głowie po czym zemdlała.

**Perspektywa Liz**

Obserwując to wszystko z boku wyglądało jeszcze straszniej...
Ale najgorsze jest to czego się dowiedziałam, Elijah i Freya są łącznikami przecież teraz nie ma szansy, żeby pokonać tego potwora zwanego też ich matką. - myślałam gdy zobaczyłam, że Freya upada na ziemię po czym Esther odrazu zniknęła. Szybko podbiegłam do blondynki i zaczęłam ją cucić.

(L) Freya, Freya proszę obudź się. - mówiłam poklępując ją delikatnie po twarzy. Po dłuższej chwili w końcu otworzyła oczy.

(F) Liz? Skąd tu się wzięłaś? Gdzie Esther? - spytała zdenerwowana.

(L) Szłam za tobą cały czas... Esther zniknęła chwilę po twoim omdleniu.

(F) Czyli słyszałaś... - westchnęła

(L) To nie koniec Freya, musi być sposób na zerwanie połączenia, musi nam się udać!

(F) Chodźmy do domu, kręci mi się w głowie i proszę cię nie mów reszcie o tym... Nie chcę ich martwić.

(L) Ale przecież oni muszą wiedzieć to ważne. Nie ukryjesz tego długo.

(F) Tak długo aż będe na tysiąc procent pewna, że nie ma dla nas ratunku.

(L) A co potem?

(F) Ja... nie wiem.

**Jakiś czas później
Posiadłość Mikaelsonów
Narracja trzecioosobowa**

Liz i Freya właśnie wchodziły do salonu, gdzie odrazu zostały zasypane lawiną pytań od pozostałych domowników.

(R) Gdzie byłyście?!
Przez ostatnie kilka godzin zastanwiamy się czy wciąż żyjecie!

(H) Rebekah spokojnie, chociaż masz trochę racji, mogłyście chociaż odebrać albo napisać smsa.

(F) Ja jestem zmęczona, idę się położyć, Liz wam opowie.  - powiedziała po czym spojrzała porozumiewawczo na Liz i poszła na górę do swojej sypialnii. Po czym wszyscy spojrzeli pytająco na młodą wampirzyce.

(L) Wyszła się napić do baru, a ja ją śledziłam i się zorientowała. - kłamała.

(Kol) A telefon?

(L) Wyszłam w takim pośpiechu za nią, że nie wzięłam, a Freya nie wiem może jej się wyładował?
I skończmy już to przesłuchanie o czym my w ogóle mówimy.

(Klaus) Jesteśmy w jeszcze większym niebezpieczeństwie niż zwykle. Uznaj to za wzmożone środki bezpieczeństwa.

(L) Taaa... To mogę już iść do siebie?

(Klaus) Oczywiście, przesłuchanie skończone. - odparł sakrastycznie

(Kol) Idę z tobą. - zwrócił się do Liz.

Kiedy znaleźli się w swoim pokoju w końcu byli sami.

(Kol) Lizzie to co powiedziałaś Klausowi to napewno wszystko? - spytał tak jakby czytał w jej myślach i wiedział dokładnie kiedy dziewczyna kłamie.

Przez chwilę chciała powiedzieć mu prawdę, ale patrząc w jego oczy wiedziała, że pierwszy raz w życiu czuję się naprawdę ważny dla swojej rodziny, nie mogła mu tego popsuć tą straszną informacją.

(L) Jasne, że tak. Po co miałaby coś ukrywać przed wami? Jesteśmy rodziną nie? Uśmiechnęła się, a chłopak ją mocno przytulił, lecz gdy tylko nie widział jej twarzy mina Liz momentalnie posmutniała, nienawidziła go okłamywać...

**W tym samym czasie
Perspektywa Freyi**

Stałam właśnie przed drzwiami do pokoju Elijah. Trzy razy zapukałam i prawie odrazu usłyszałam "proszę".

(F) Hej Elijah, możemy porozmawiać?

(E) Witaj Freya, oczywiście siadaj. To coś ważnego? Powinienem się bać?
- powiedział wskazując miejsce na łóżku obok siebie.

(F) Tak myślałam... Jakby nie patrzeć mamy już ponad tysiąc lat i swoje przeżyliśmy... No może ja nie dokońca w końcu budziłam się raz na rok, ale to życie i tak nie miało sensu.
Myślałeś kiedyś jak to by było już no wiesz.. odejść?

(E) Wiele razy.. Boje się Freya, ,nie widać tego być może po mnie, ale żywot tysiącletniego wampira ciągnie za sobą tysiące, a może nawet miliony ofiar. To, że teraz jestem człowiekiem nie wymazuje moich złych uczynków. Zapewne spotka mnie za to kara... - zamyślił się
Ale wiele z tych rzeczy robiłem by bronić naszą rodzinę i gdybym miał wybierać to zrobiłbym to wszystko raz jeszcze.

Siedzieliśmy przez dłuższy moment w ciszy. Muszę mu powiedzieć.

(F) Elijah... - zaczęłam chwytając go za dłonie, a ten spojrzał na mnie zdezorientowany  -  Ty i ja jesteśmy powodem dlaczego Esther tu jest. Jesteśmy jej łącznikami.
A jedyny sposób na zabicie jej, to zabicie reszty kawałków jej duszy.
Bez łącznika tutaj, zginie na dobre i nie wróci.

(E) Ale to by oznaczało, że ja i ty musimy...

(F) Tak Elijah - pokręciłam twierdząco głową na znak, że oboje myślimy o tym samym po czym zaniosłam się łzami.

Maybe there is a God after all...  Rodzeństwo Mikaelson ✔ ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now