**2 dni później
Perspektywa Liz**Odkąd Klaus zabronił mi wracać do domu mieszkam sobie z Kolem.
Jasne tęsknie za Rebeką, Freyą, Elijah... Mam nadzieję, że mimo wszystko udało im się go obudzić. Wiele im zawdzięczam. Pomogli mi odnaleść siebie i dali mi to czego nigdy nie miałam. Ale teraz z Kolem też jest źle.
Wszyscy uważają go za jakiegoś sadystę, który nie chce już nawet własnej rodziny. Ja uważam, że go nie rozumieją i nie dziwie się, że ma taki żal do swojej rodziny.
Każdy by miał na jego miejscu.
Niestety muszę wrócić do posiadłości, w końcu tam są wszystkie moje rzeczy. Szczerze mówiąc obawiam się Klausa. Słyszałam jakie rzeczy robi z osobami, które go "zdradziły".(Kol) To co gotowa możemy jechać?
Im szybciej pojedziemy tym szybciej z tamtąd wyjdziemy.(L) Naprawdę musisz jechać ze mną?
Spytałam smutno.(Kol) Myślisz, że puściłbym cię samą do Nika kiedy mu się naraziłaś?
Nie bądź śmieszna.Na chwilę zapanowała pomiędzy nami niezręczna cisza.
(Kol) Lizzie, powiedz prawdę... Dlaczego nie chcesz żebym jechał z tobą? - zapytał delikatnie podnosząc mój podbródek przez co musiałam patrzeć mu w oczy.
(L) No bo... jasięociebieboje. - powiedziałam najszybciej i najciszej jak umiałam.
(Kol) Nie rozumiem, powiedz jeszcze raz tylko wyraźnie i nie stresuj się tak.
(L) Echh ok... Boję się o ciebie.
Boję się, że wizyta w posiadłości będzie jak wejście w paszczę lwa.
Co jak Klaus cię zasztyletuje albo jeszcze gorzej zabije? - zapytałam prawie płacząc.
Nie wiem dlaczego, ale wciągu tak krótkiego czasu bardzo przyzwyczaiłam się do Pierwotnego.
Czułam się przy nim bezpiecznie, dawał mi nadzieję na lepsze jutro.
Nie powinno tak być, ale tak jest i nie mogę, a nawet nie chcę tego zmieniać...(Kol) Ty się o mnie martwisz!
Powiedział jakby to stwierdzenie najwyraźniej bardzo go ucieszyło.(L) Kol ja mówię na poważnie!
Krzyknęłam na co ten mnie niespodziewanie przytulił.(Kol) Obiecuję, że nie zasztyletuje teraz już nie dam mu się tak łatwo. - Uspokajał mnie.
Zwłaszcza, że mam o co walczyć. - dodał uśmiechając się do mnie co odwzajemniłam.**20 minut później posiadłość Mikaelsonów**
Razem z Kolem weszliśmy do salonu.
Nie było mnie tutaj trochę ponad 2 dni, a czuję jakby sto lat...
Za bardzo się przyzwyczaiłam.
Nie minęła minuta, a już pojawił się przed nami Klaus.
No tak z trzeciego piętra by usłyszał lub wyczuł, że ma "gości"(L) Przyszliśmy tylko po moje rzeczy i zaraz wychodzimy. - powiedziałam szybko.
Po chwili w salonie zjawiła się również Freya, Rebekah i... Elijah, czyli się udało - pomyślałam uśmiechając się lekko.
(Klaus) Masz tupet żeby przychodzić tu z nim. - powiedział wskazując na swojego młodszego brata.
(Kol) No cóż nie mogłem pozwolić, żeby przyszła sama, zwłaszcza wiedząc, że ty tu tutaj przebywasz.
(L) Echh to może ja już pójde po te rzeczy... - powiedziałam i poszłam do mojej, właściwie teraz już mojej byłej sypialni.
Zaczęłam pakować ubrania do walizki, gdy na ramieniu poczułam czyjąś ręke.
(F) Możemy ci jakoś pomóc?
Zapytała łagodnie.(L) Wy... wy nie nienawidzicie mnie?
(R) Zwariowałaś? Jak mogłybyśmy cię nienawidzić? Kochamy cię.
To że Nik jak zawsze wszystko wyolbrzymia i zachowuje się jak dziecko, któremu ktoś zabrał ulubione klocki nie znaczy, że my też tak robimy.(F) Powiem ci więcej. Ja nie wiele szczerze mówiąc wiem, w całym moim życiu rozmawiała z Kolem tylko raz i to sto lat temu ale...
(R) Ale ja o tym wszystkim myślałam i kiedy na chłodno przeanalizowałam sobie moje i również całego naszego rodzeństwa zachowanie.
Doszłam do wniosku, że nienawiść naszego brata do własnej rodziny, jest naprawdę naszą winą... Między innymi także moją. - rozpłakała się.
I ja bar..bardzo chciałabym to naprawić, ale na..naprawdę nie mam pojęcia jak. Boże c..co ja zrobiłam...
Mój w...własny brat ni...nie chcę mnie znać... dokończyła cały czas szlochając.Podeszłam i po prostu ją przytuliłam.
Było mi jej bardzo żal.
Każdy z nas popełnia błędy, ale widać, że Rebece naprawdę zależy żeby to naprawić.(L) Bex proszę nie płacz.
Obiecuję ci, że porozmawiam z Kolem. Może namówię go na spotkanie z tobą, jeszcze nie wiem.
Ale zrobię wszystko co w mojej mocy abyście się pogodzili.
Za to wy - teraz zwróciłam się także do Freyi - wy musicie porozmawiać z Klausem. Wszyscy robiliśmy źle, nikt nie jest niewinny, ale jesteśmy rodziną. Trzeba w końcu zacząć naprawdę trzymać się razem.
Poza tym przecież przysięga obowiązuje, a przysięg się dotrzymuje nie mam racji?(R) Zawsze i na zawsze.
Odpowiedziała Pierwotna lekko uśmiechając się.
YOU ARE READING
Maybe there is a God after all... Rodzeństwo Mikaelson ✔ ZAKOŃCZONE
FanfictionHistoria 18 letniej Liz Chadwick, która wplątała się w nadprzyrodzone problemy pierwotnej rodziny Mikaelson oraz całego Nowego Orleanu. Jak potoczą się losy bohaterów kiedy w najmniej odpowiednim momencie wrócą do nich echa przeszłości?