19.

5.8K 338 13
                                    

LUCY:

Jedziemy samochodem już dłuższy czas nawet mnie to nie obchodzi. Oparłam głowę o boczną szybę, cały czas przez mój mózg przelatywały słowa lekarza. Jak to tydzień przecież jeszcze dwa tygodnie temu wszystko było dobrze ,a teraz mogą umrzeć.Nie wybaczę sobie tego nigdy w życiu.

-Lucy, wszystko gra?- zapytał chłopak co jakiś czas zerkając na mnie, spojrzałam na niego kątem oka, jego twarz wyrażała zmartwienie.

-Jest w porządku- zbyłam go.

-Jesteś cała blada na pewno jest wszystko dobrze?- dociekał dalej, przetarłam skronie dłońmi.

-Tak wszystko gra. Dokąd my jedziemy?- zmieniłam temat.

-Zaraz się przekonasz- powiedział tajemniczo.

Po pół godzinie dojechaliśmy na plażę i akurat był piękny zachód słońca. Kocham takie widoki, gdy byłam dzieckiem codziennie z rodzicami oglądaliśmy zachodzące słońce. Aiden pociągnął mnie za rękę bliżej wody i obrócił mnie tak ,że staliśmy bokiem do ogromnej gwiazdy. Chłopak opadł na kolana i spojrzał w moje oczy.

-Lucy, tak bardzo cię przepraszam nie chciałem na ciebie nakrzyczeć po prostu byłem zły i odreagowałem te wszystkie emocje na tobie- powiedział i złapał moją dłoń- wybaczysz mi?

- Tak przyjmuje przeprosiny, ale wstań już- upomniałam go, jak na zawołanie czarnooki powrócił do pozycji stojącej i mnie przytulił.

-Jesteś cudowna wiesz?-zapytał na co ja zachichotałam po czym wykorzystałam moment jego nie uwagi, schyliłam się i ochlapałam jego twarz wodą- więc tak się bawimy?

Chłopak zaczął mnie oblewać po całym ciele, ale ja nie zostawałam mu dłużna. Bawiliśmy się jak małe dzieci ,które po deszczu skakały po kałużach byłam naprawdę szczęśliwa i mokra, więc zaczęłam uciekać.

-I tak cię dorwę- zagroził mi i po sekundzie byłam w jego ramionach, a nasze twarze dzieliły centymetry- co mi zrobisz jak cię pocałuję?

-Przekonaj się.

 W tym momencie brutalnie zaatakował  moje usta natarczywie poruszając swoimi wargami oddałam pocałunek ,który wyrażał wszystkie nasze uczucia. Między moim ciałem, a chłopaka przeskakiwały przyjemne iskierki.Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy kiedy zabrakło nam powietrza.

-To było cudowne- wysapał w moje usta chłopak.

-Tak. Nie powinniśmy już stąd iść?

-Powinniśmy ,ale jakoś mi się nie chce iść- narzekał.

Rozbawiona jego zachowaniem pociągnęłam go za sobą w stronę jego samochodu. Chciałam już wsiąść do pojazdu bo byłam cała przemoknięta i było mi cholernie zimno, ale chłopak mnie odwrócił w swoją stronę.

-Bardzo cię kocham Lucy, ale wiem,że nie jesteś jeszcze gotowa, aby odwzajemnić te uczucia do mnie, więc będę cierpliwie czekał.

-Dziękuje, że mnie rozumiesz- dotknęłam jego ramienia co wywołało nie mały ból.

Odchyliłam głowę do tyłu i przymknęłam oczy. Na początku była ciemność, a potem zobaczyłam siebie na łące pełnej kwiatów ,biegałam na niej i cieszyłam się chwilą do czasu ,gdy z lasu wyskoczył ogromny czarny wilk, który w minute przygwoździł mnie do ziemi. Jego oczy były złote wpatrywałam się w nie uważnie, kiedy one zmieniły kolor na czarne. Te oczy były bardzo znajome. Mój obraz zamazał się i otworzyłam oczy, zamrugałam para razy i natrafiłam na troskliwe tęczówki chłopaka.

-Co się stało?-zapytał z czułością.

-Nie wiem, boli mnie głowa, możemy wracać?

-Tak, jedziemy już- powiedział i wsiedliśmy do samochodu.

Jechaliśmy dłuższą chwilę ,nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.

AIDEN:

Coś jest nie tak?! Kiedy Lucy mnie dotknęła poczuła ból nie powinno tak być musi poczuć te cholerne iskierki takie jak przy naszym pocałunku. Spytam ojca może on wie coś na ten temat. Obecnie jedziemy samochodem przez mało ruchliwą drogę dzięki czemu mogę spoglądać na dziewczynę, która teraz śpi.

Zatrzymałem się na czerwonym świetle i z tylnego siedzenia wyciągnąłem koc, którym przykryłem moją kobietę bo widziałem jak cała drżała z zimna. Ruszyłem w dalszą drogę powrotną do naszego domu.

Po godzinie byłem na miejscu wysiadłem z auta obchodząc go, otworzyłem drzwi od strony pasażera i bardzo delikatnie wziąłem na ręce mojego aniołka, kopniakiem zamknąłem drzwi po czym skierowałem się w stronę naszego domu. Wchodząc do środka napotkałem ciekawskie spojrzenia członków mojej watahy nie zwracałem na to uwagi bo jest coś ważniejszego teraz do zrobienia.

-Aiden?- odwróciłem się na dźwięk mojego imienia i napotkałem osobę, której nigdy w życiu nie chciałem zobaczyć, a mianowicie zdrajce, osobę ,której ufałem całkowicie i traktowałem jak brata.

Wkurzony poszedłem do mojego pokoju i położyłem moje kochanie wygodnie na moim łóżku po czym przykryłem szczelnie kołdrą. Patrzyłem na nią chwilę i wyszedłem w poszukiwaniu mojego taty, a znalazłem go dopiero w jadalni w czasie kolacji.

-Tato musimy pogadać.- powiedziałem zamykając drzwi i dopiero potem omiotłem wzrokiem po osobach zgromadzonych w tym pomieszczeniu i kto tu był? A no nasz zdrajca we własnej osobie.

-Dobrze to może poczekać. Przywitaj się lepiej ze swoim dawnym przyjacielem- tata machnął ręką i pokazał pana zdrajce.

-To od dawna nie jest mój przyjaciel-podniosłem zirytowany głos.

-Moja wizyta była złym pomysłem, mogłem zapytać naszego alfę o zgodę- powiedział ,a w jego głosie czułem nutkę pogardy do mojej pozycji w stadzie.

-Nie drwij sobie bo opuścisz ten dom tak szybko, jak tu się znalazłeś- wykrzyczałem zdenerwowany na tego kretyna.

-Jakbym śmiał żartować z ciebie mój alfo- schylił głowę z bezczelnym uśmieszkiem. Nie wytrzymałem podszedłem do niego i w mgnieniu oka podniosłem do pozycji stojącej uderzyłem go w twarz z pięści, ale on nie pozostał mi dłużny i rozpętała się nie mała bójka.

-Aiden ,zostaw go!- usłyszałem głos mojej mate ,ale nie mogłem przestać byłem w jakimś transie.

Lucy stanęła między mną, a tym zdrajcą nie zdążyłem się powstrzymać i mój mocny prawy sierpowy wylądował na jej twarzy. Dziewczyna zachwiała się ,ale w ostatniej chwili Colin ją przytrzymał.

Jestem tak strasznie na siebie wkurwiony ,że bym się teraz rozstrzelał jak mogłem zrobić jej krzywdę?! Przecież sobie obiecałem ,że więcej tego nie zrobię ,a tu proszę jedna większa spina i ona cierpi. Pociągnąłem się za końcówki moich włosów i wpatrywałem się w zakrwawioną twarz mojej księżniczki. Jestem kretynem nie zasługuje na nią, ona jest taka krucha i delikatna, a ja kim jestem, potworem.

Dziewczyna podeszła do zdrajcy i pomogła mu wstać, czasami jej nie rozumiem, ma zbyt dobre serce.

-Wszystko w porządku?-zapytała go, na co on starł krew, która lała mu się z łuku brwiowego.

-W porządku. Tak na marginesie, to jestem Connor. Dziękuje za ratunek przed nim.

-Nie ma za co. Ja jestem Lucy- księżniczka wyciągnęła swoją dłoń do niego ,którą pocałował, a mnie korciło żeby go jeszcze raz uderzyć ,ale silna ręka Colina zacisnęła się na moim ramieniu.

-Nie warto, Lucy i tak była świadkiem tej bójki i jeśli chcesz żeby cię pokochała po prostu odpuść sobie tego gnoja.

Będziesz moja kochanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz