39.

2.7K 162 39
                                    

AIDEN:

-Twój ojciec, nie żyje-wybuchła płaczem.

Moich uczyć w chwili obecnej nie da się opisać.Jestem dupkiem, dlaczego ja mu pozwoliłem pójść na tą wyprawę, gdyby nie to żyłby tu z nami dalej.Dałbym wszystko, żeby cofnąć czas i się z nim nie kłócić na każdym kroku.

Teraz już wiem, co czują osoby dotknięte śmiercią bliskiej osoby.Z twojej duszy pęka cząstka ciebie, czego już nigdy nie będzie się mogło złożyć z powrotem.Myślałem, że może teraz powoli zacznie się układać, że pogodzę się z moją mate, a mój ojciec ją zaakceptuje, ale jak zwykle wszystko się pieprzy.

-Mamo-przytuliłem ją mocniej do siebie-nie wiem co mam ci teraz powiedzieć.Tata może nie był ideałem, ale każdy z nas go kochał i nadal będzie go kochać.Proszę cię tylko o jedno nie rób tylko nic głupiego z tego powodu.

-Aiden ty nie rozumiesz.-spojrzała mi w oczy-ja jestem jego mate ja odejdę do niego i dalej będziemy żyć razem.Przyszłam tu żeby się z tobą pożegnać.

-Proszę nie mów tak-powiedziałem załamanym głosem.

-Posłuchaj synku-chwyciła moje policzki w swoje drobne dłonie-nie kieruj się teraz tym co według twojego ojca byłoby najlepsze dla ciebie.Kieruj się głosem serca i podejmuj własne przemyślane decyzje odnośnie życia wszystkich członków tego stada.

-Nie odchodź teraz błagam cię mamo-głaskałem dłonią jej głowę.

-Pamiętaj, że ja i twój ojciec bardzo cię kochaliśmy i chcieliśmy żebyś zawsze był szczęśliwy.Żegnaj kochanie-ona odeszła w tym momencie umarła.

Nie mam już nikogo oprócz Lucy, która jest w śpiączce, ale zrobię wszystko żeby wyszła ze swojego stanu zdrowia, ponieważ ją tak bardzo kocham, że nie mogę wyrazić tego słowami.Nawet moja mama powiedziała żeby się kierować sercem, a w nim właśnie jest moja księżniczka.

-Alfo wzywałeś mnie?-zapytał nasz lekarz ze stada,któremu kazałem tu przyjść.

-Tak, zajmij się wypisaniem dwóch aktów zgonu-przyjrzałem się martwej twarzy mojej mamy-i zrób coś z jej ciałem.

-Oczywiście już się robi.-żeby mu nie przeszkadzać poszedłem do mojego gabinetu i zamknąłem drzwi po czym doszczętnie zniszczyłem cały pokój.Meble latały po pomieszczeniu,lampy zostały porozbijane,a wszystkie dokumentu fruwały po gabinecie.Czy pomogło?Co ma niby pomóc na taki ból?Nic nie pomoże,usiadłem załamany pod ścianą, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.

Mam dosyć.Nie ma sensu już moja pozycja.Wolałbym być już zwykłą omegą, która ma poukładane życie, a nie tak jak moje rozpierdolone w drobny mak.Jedyne czego chcę to zasnąć i nigdy się nie obudzić.Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu.

-Halo?-odezwałem się jako pierwszy.

-Dzień dobry jestem lekarzem Lucy mam dla pana bardzo dobrą wiadomość.Pacjentka wybudziła się przed chwilą i jeśli wszystko będzie w porządku to sporządzimy wypis.Mógłby pan tu przyjechać.

-Oczywiście zaraz będę-odpowiedziałem szybko i wybiegłem w poszukiwaniu Colina, którego znalazłem w jego pokoju.

-Colin załatw mi nowe meble do gabinetu-rzuciłem w jego stronę-i jakbyś mógł to tam ogarnij, dzięki i pa.

Nie czekałem na jego odpowiedź i pojechałem do szpitala łamiąc wszystkie możliwe przepisy drogowe, ale mam to w dupie teraz najważniejsza jest ona, a nie jakiś głupi mandat.Gdy byłem na miejscu pognałem do odpowiedniej sali, z której w tej chwili wychodził lekarz.

-Zrobiliśmy jej podstawowe badania no i nie jest zbyt dobrze-powiedział prosto z mostu.

-Co jest nie tak?Jest na coś chora?-zapytałem przejęty.

-Jak na ofiarę zaczadzenia jest w bardzo dobrym stanie-zaśmiał się pod nosem-natomiast tu chodzi o to, że ma problemy z koncentracją,ma też lekkie zaniki pamięci i potrzebuje trochę więcej czasu na zastanowienie się nad czymś.Ale spokojnie to jest naturalne po takim wypadku z biegiem czasu to ustąpi.

-Mogę do niej wejść?-zapytałem, a on tylko skinął głową i wyprosił z sali pielęgniarki.Na początku miałem lekkie obawy bo myślałem, że mnie nie rozpozna i na mój widok się przestraszy, ale było inaczej po prostu się miło uśmiechnęła.Podszedłem do jej łóżka i usiadłem na krześle szpitalnym.

-Cześć skarbie-przywitałem ją i pocałowałem jej dłoń-dlaczego nas tak wystraszyłaś?Myślałem, że już nigdy nie zobaczę twoich pięknych oczu, twojego uśmiechu i już nigdy nie porozmawiamy.

-Jeszcze nie do końca pamiętam...-powiedziała z chrypką w głosie-co się stało,ale ja nie chciałam,przepraszam.

-Nie przepraszaj najważniejsze, że jesteśmy razem-uśmiechnąłem się do niej-po prostu już nigdy ode mnie nie odchodź.Obiecasz mi to?

-Ja..to znaczy...-plątała się w swoich słowach-obiecuje.

LUCY:

Powróciłam do życia i mogę powiedzieć, że jestem gorzej zmęczona niż po tygodniu matmy, której nie lubię, a nawet nienawidzę chociaż mam dobre stopnie.Siedziałam tak sobie z Aiden'em, który był inny niż go zapamiętałam.Nigdzie nie widać tej wiecznej radości z życia, zawsze wyglądał na wyspanego, a teraz jakby nie spał przez kilka miesięcy.

-Aiden-zaczęłam, a moje powieki stawały się coraz cięższe-co się dzieje?

-To nic takiego, księżniczko-odpowiedział nawet na mnie nie patrząc, a uporczywie wlepiając wzrok w okno.

-Powiedz mi-wyciągnęłam dłoń w jego kierunku i pogładziłam jego policzek-proszę.

-Od pary dni kłóciłem się z ojcem-chwycił moją rękę na jego policzku i tak ją trzymał-pojechał rozwiązać konflikt z sąsiednim stadem i on umarł.Dowiedziałem się tego od mamy, która odeszła na moich rękach,ale jeszcze przed tym powiedziała żebym kierował się sercem, a w nim jesteś tylko ty.

-Aiden nie wiem co teraz czujesz-matko dlaczego ja nie potrafię skleić jakiegoś zdania złożonego czy ja dostałam jakiegoś Downa-słowa w tej sytuacji nawet nie są wskazane.Najlepszym lekarstwem będzie bliskość innej osoby, z którą czujesz jaką kolwiek więź...

-Dobrze za godzinę lekarz zrobi ostatnie badanie, na którego wynik trzeba będzie poczekać tydzień, więc panią wypiszemy-do sali weszła pielęgniarka żeby mi to oznajmić ,wyszła szybko i nic nie mogłam jej powiedzieć.

-Moi rodzice wiedzą, że jestem w szpitalu?-zapytałam, a na twarzy czarnookiego zobaczyłam zaskoczenie.

-Możesz mi powiedzieć co ostatnio pamiętasz?-spytał nie powiem dziwne to pytanie, nad którym się dość długo zastanawiałam.

-Wiem tyle, że jesteśmy razem-stwierdziłam-i przypomniało mi się, że mam nową pracę tylko nie pamiętam gdzie no i to chyba wszystko.

-Lucy, muszę ci coś powiedzieć...-powiedział poważnym głosem.


Będziesz moja kochanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz