20.

6.1K 298 41
                                    

LUCY:

Nie mogę w to uwierzyć!Spędziłam z nim cały dzień i nie było nawet tak źle, a teraz on pobił Connor'a. Nie do końca wiem kto to jest może wróg chłopaka ,albo osoba, której nie cierpi, no ale tak nie można traktować innych, choćby  nawet miała nas wyśmiewać, to tylko świadczy o słabości tej osoby.

-Już jestem- wykrzyczała z entuzjazmem Mella, ale jak zobaczyła rozwalony pokój i nas poobijanych to jej radość prysła- co tu się stało?!

-Mała sprzeczka-odpowiedział Aiden.

-Bardzo mała- zadrwiła sobie dziewczyna- i dla tego Lucy jest pobita nie wspominając już o was,co?

-Tak wyszło- dodał Connor.

Dziewczyna spojrzała na mnie ,a  ja tylko wzruszyłam ramionami ona nie odpuszczała i spojrzała na mnie wzrokiem typu ''oj będziesz się gęsto tłumaczyć'', a ja tylko wywróciłam oczami.

-Siadać trzeba opatrzyć wam rany- powiedziała zła Mel. Szczerze ,to aż się jej przestraszyłam nigdy nie widziałam jej w takim stanie ,a teraz pokazała pazurki. Zgodnie z jej rozkazem usiedliśmy na oddalonych od siebie krzesłach. Mnie opatrywał Colin, Aidena jego ojciec, a Connora Mella.

-Dlaczego się mieszałaś?-zapytał chłopak.

-A co miałam zrobić, pozwolić na to żeby się pozabijali?!- moja odpowiedź była przewidywalna więc chłopak pokiwał głową na znak zrozumienia.

Obserwowałam Melle i chłopaka nie chce nic mówić, ale oni coś ze sobą kręcą i ja się dowiem co jest pomiędzy nimi. Po opatrzeniu naszych ran gosposie przyszły posprzątać ten cały bałagan chciałam im pomóc gdyby nie mocny uścisk na mojej talii.

-Zostaw to, porozmawiajmy lepiej.- powiedział nie kto inny niż Aiden.

-Chce im pomóc i mi nie zabronisz-chciałam podejść do jednej ze sprzątaczek, która się uśmiechała przyjacielsko, ale ten pajac przerzucił mnie sobie jak jakiś worek ziemniaków i poszedł w kierunku wyjścia na dwór. Postawił mnie na ziemi i gorączkowo zaczął chodzić w tą i z powrotem.

-Przejdziesz do rzeczy czy mam tu korzenie zapuścić- rozglądałam się wszędzie tylko po to żeby na niego nie spojrzeć.

-Spójrz na mnie, proszę-wyszeptał nie mogłam,po tym wszystkim tego zrobić-Lucy proszę.

Popatrzyłam na jego oczy, które wyrażały ból i smutek.

-Kochanie tak bardzo cię przepraszam.Miałem cię przekonać do siebie, a jak na razie efekt jest odwrotny.Cały czas cię zniechęcam do siebie, albo po prostu nie zasługuję na ciebie- ostatnie pół zdania wyszeptał ledwie słyszalnie, ale stałam blisko więc to słyszałam.

-Aiden ,to nie tak- zaczęłam i z wahaniem dotknęłam jego ramienia myślałam,że znowu poczuje ból,ale to nie nastąpiło więc kontynuowałam- musisz zapanować nad gniewem i takimi wybuchami jak nie dawno- położyłam swoje dłonie na jego barkach, aby dodać mu otuchy- jeśli będzie taka potrzeba to ci pomogę nie zostawię cię z tym samym.

-Masz zbyt dobre serce Lucy.Ja na twoim miejscu dawno bym się poddał i zostawił to w cholerę- powiedział spoglądając gdzieś w las, delikatnie chwyciłam za jego podbródek zmuszając tym samym go do tego, aby spojrzał mi w oczy.

-Przyjaciele są od tego by sobie pomagać-pocieszyłam go.

-Sama doskonale wiesz, że nie jesteśmy zwykłymi przyjaciółmi-poprawił mnie-zwykli przyjaciele się nie całują, skarbie.

Wiedziałam o tym doskonale.Między mną ,a chłopakiem jest coś więcej niż przyjaźń, ale coś niżej niż miłość ciężko określić na jakim dokładnie etapie jesteśmy.

Będziesz moja kochanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz