37.

2.9K 165 1
                                    

Maraton 2/3

AIDEN:

-Ty jedź-zwrócił się do mnie jeden z braci mojej księżniczki-my wrócimy do domu i wyjaśnimy co się stało i gdzie jesteś.Potem przyjedziemy do szpitala z rzeczami Lucy.

Gdy każdy się zgodził ,moi przyjaciele pobiegli do mojej willi, a ja z nim wsiedliśmy do jego auta.Odpalił silnik i ruszył nie byłem nim jakoś zbytnie zainteresowany, no bo na moich rękach leży sobie Lucy, za którą tak bardzo tęskniłem, mimo że było to kilka dni, rozłąki.

-Znacie się?Bo wyglądasz na bardzo przejętego.-zaczął rozmowę kierowca.

-To jest moja dziewczyna-odpowiedziałem, a jego mina zrzedła, czyli on coś do niej czuł, no jakbym teraz  nie potrzebował jego pomocy, to bym go rozszarpał, ale ja się jeszcze tym zajmę.

-Nigdy mi nie wspominała, że ma chłopaka i o tym jaki jest-nie rób sobie złudnych nadziei, ona jest już moja, więc się od niej odpieprz.

-Bo jesteś jej szefem i o takich rzeczach się w pracy, z tego co wiem, nie rozmawia-odpowiedziałem jeszcze spokojnie bo Lucy tak na mnie działa.

-Wiesz z każdym da się porozmawiać o wszystkim-skwitował patrząc w lusterku.

-Możesz skończyć tą przymusową gadkę i skupić się na jeździe?-zapytałem z leciusieńką nutką irytacji w głosie.

Dalszą drogę nie rozmawialiśmy z czego się niezmiernie cieszę, bo mogłem skupić się na moim skarbie.Gdy zajechaliśmy picuś zaparkował i otworzył drzwi, przy których siedziałem.Starałem się jak najdelikatniej przenieść Lucy do szpitala i chyba mi się udało.

-Calvin?-zapytał jakiś lekarz-dawno się nie widzieliśmy, co cię do nas sprowadza?-no i tak funkcjonuje nasza służba zdrowia, zamiast zajmować się pomaganiem pacjentom, to oni wolą plotkować, jeśli ja bym był ich szefem to bym ich wywalił ,nie patrząc na to czy mają co do garnka włożyć.

-Tu masz pacjentkę-wskazał dłonią na nas-była w płonącym budynku, przez jakiś dłuższy czas.

-Mhm.Wiki, podajemy tlen,na wszelki wypadek załatw krew jaką ma grupę krwi?

-A Rh+ -odpowiedziałem po krótkiej rozmowie z Niall'em.

Pielęgniarka wskazała mi odpowiednią salę i łóżko, na które położyłem moje słoneczko.Kobieta podłączyła sprzęt i upomniała mnie, żebym długo tu nie siedział po czym wyszła.Usiadłem na krześle szpitalnym i chwyciłem ją za dłoń.

-Lucy, nie zostawiaj mnie teraz-zacząłem do niej mówić-jak usłyszałem, że zostałaś w tym budynku, co według mnie było głupim pomysłem i jeśli to się powtórzy, to cię przykuje do mojego nadgarstka i mi się nie wyrwiesz.Wracając do tematu, kiedy to usłyszałem coś we mnie pękło, po prostu zrozumiałem ile dla nas znaczysz.Jeśli nawet mógłbym teraz zmierzyć się jeden na stu wilkołaków, żebyś wyzdrowiała to bym to zrobił, bez zastanowienia się nad konsekwencjami.Otwórz oczka, skarbie nie mogę patrzeć na ten cały sprzęt, do którego jesteś podłączona.

Kobieta wróciła do sali i mnie wyrzuciła za drzwi, co za wredny babsztyl, jak tak można?Jestem alfą, a ta co traktuje mnie jak jakiegoś, śmiecia.Dobra nie będę się teraz tym tak przejmował bo do szpitala przyszli bracia mojego słoneczka i Kate.Natomiast Calvin, sobie pojechał no i jeden problem z głowy.

-Co z nią?-zapytała się jej przyjaciółka-coś nowego?

-Jeszcze nic nie zrobili, oprócz podania tlenu-stwierdziłem.

-Przepraszam, że przeszkadzam, ale w tych rzeczach co pan kazał mi wyrzucić, znalazłam to-kobieta wyciągnęła jakieś kolczyki, które chwyciłem-a to są pewnie ubrania pacjentki, wezmę je i ją przebiorę-jak powiedziała tak też zrobiła.

Będziesz moja kochanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz