44.

2.3K 147 7
                                    

LUCY:

Pojechałam pod odpowiedni adres,a gdy byłam na miejscu udałam się do odpowiedniego gabinety bo Calvin dzwonił, że się spóźni.Usiadłam sobie wygodnie w fotelu i cierpliwie na niego czekałam.

-Przepraszam cię za spóźnienie ,mój samochód chyba się psuje-zapalił światło, a ja zamknęłam oczy bo przyzwyczaiłam się tylko do światła lampki z biurka.

-Nic się nie stało.-przetarłam dłońmi moje policzki,a mój głos zadrżał od wcześniejszego płaczu-nie czekałam na ciebie tak długo.

-Muszę zapytać co się stało Lucy?-zapytał rzucając papiery na blat i usiadł w swoim fotelu-co się z tobą dzieje?

-Życie mi się wali pod nogi-stwierdziłam-co mam podpisać?

-A tak,tak to jest umowa o pracę przejrzyj ją, a potem podpisz we wskazanych miejscach-podał mi dokument,który zaczęłam czytać.

-Chłopak mnie zdradził-powiedziałam po dłuższej chwili ciszy bo wiedziałam,że prędzej czy później będzie dociekał prawdy-dostałam dowody,a ja myślałam,że on mnie kocha.

-No to widzę, że jednak jest potrzeba na coś mocniejszego-w sekundę na biurku pojawiły się dwa kieliszki i czerwone wino-napij się powinno w jakimś stopniu zabrać od ciebie ból.

Zrobiłam tak jak mówił i wypiłam trzy duże łyki alkoholu,podpisałam wszystkie dokumenty i oddałam mu je w teczce.Ból się nie zmniejszył tylko nastała rozpacz, której wcześniej nie odczuwałam.

-Opowiesz mi co się stało?-zapytał i usiadł na krześle na przeciwko mnie-spadnie ci ciężar z serduszka.

-Gdy się wybudziłam ze śpiączki było wszystko ładnie pięknie.Mimo moich zaników pamięci się cieszyłam, że wróciłam do tego świata-napiłam się zawartości mojego kieliszka-potem się dowiedziałam, że jestem sierotą i mam tylko rodzeństwo, którego nawet nie potrafię rozpoznać.No,a teraz to on mnie zdradził byłam taką przygodą.Pewnie mnie nie kochał, ułożył sobie życie z inną i za dwa tygodnie bierze ślub.

-Nie jest wart twoich łez-gwałtownie chwycił za poręcze krzesła i przysunął do siebie,po czym starł moje mokre policzki-jest kompletnym kretynem jeżeli nie docenił ciebie.Gdybym był na jego miejscu, to bym cię nawet z oczu nie spuścił,a co dopiero takie coś.

-Teraz nawet nie wiem komu ufać.-spojrzałam mu w oczy-ufałam mu i zostawił mnie na lodzie.Nie wiem kto był moim przyjacielem,kolegą,a kto tylko się za takiego uważa.

-Nie zrobiłem ci niczego złego i sobie obiecałem,że nie zrobię niczego wbrew twojej woli-mówił bardzo pewny siebie-zaufaj mi,a się nie zawiedziesz.

-Mogę spróbować, ale to nie będzie takie proste.Potrzebuje czasu-odpowiedziałam i przesiedzieliśmy tak jeszcze godzinę może półtora.Wypiłam dwa kieliszki wina bo nie chciałam zrobić jakiegoś głupstwa bo nigdy nie piłam alkoholu.

Wyszłam z firmy i w bardzo powolnym tempie wracałam do domu Aidena. W sumie nic mnie tam nie ciągnie,no może trochę moi bracia, ale po za tym to już nic konkretnego.Mój spacer urozmaiciłam wędrówką po lesie nie wiem,dlaczego tam poszłam, po prostu coś mi mówiło żebym teraz tędy przechodziła.

-No nareszcie-powiedział jeden zakapturzony mężczyzna, nie powiem przestraszyłam się bo z innych stron przyszli inni chłopcy w tym samym stroju.Nie miałam ucieczki, to teraz mam problem.

-Nie powinnaś bać się nas,a siebie-powiedział jeden z nich-spotkaliśmy się z tobą kilka razy w roku przez całe twoje życie.Nie pamiętasz nas bo twoja matka wymazywała ci pamięć i blokowała umiejętności,ale to my dzisiaj przywrócimy twoje moce.

-Czekaj,widziałam was w moim śnie-rozejrzałam się po wszystkich ich sylwetkach-myślałam, że was sobie wyobraziłam,ale wy jesteście prawdziwi.

Nic nie odpowiedzieli tylko złapali się za ręce tworząc koło,a w środku byłam ja.Mówili coś do siebie w nie zrozumiałym mi języku.Albo to ten alkohol zaczyna działać albo powinnam w końcu wziąć te leki przepisane od lekarza bo świat zaczyna wirować i się rozmazywać.Moja głowa zaczęła mnie strasznie boleć jakby miała zaraz wybuchnąć.Uklękłam na kolana bo moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa.W całym moim ciele nastał nie wyobrażalny ból taki, dzięki któremu mogłabym w końcu umrzeć.Trwało to tak jakiś czas, a potem jakby nigdy nic ból odszedł, a świat wrócił do normy wstałam na wyprostowane nogi i przyjrzałam się tym ludziom.

-Było ciężko zużyliśmy mnóstwo energii na przywrócenie twoich umiejętności, ale się udało.Będziemy cię kontrolować co jakiś czas,a tu masz księgę zapoznaj się z nią,ale nikomu jej nie pokazuj bo to ty ucierpisz na tym-podał mi starą grubą książkę-a teraz wracaj do domu.

-Dlaczego nie powiecie mi co tu się stało?Czy wy też jesteście takimi tchórzami?-dopytywałam ich,a oni nie zważając na mnie znikli.Schowałam książkę do torebki i teraz w trochę szybszym tempie poszłam do domu.

AIDEN:

Nadal jej nie ma, do tego czuje tępy ból w całym moim ciele.Jeśli się tu nie pojawi będę musiał jej poszukać.Usiadłem do biurka i zająłem się sprawami stada zeszło mi na tym dość sporo czasu bo z tych papierów można by było encyklopedie posklejać.Gdy skończyłem zszedłem na dół i tam czekałem na powrót mojej mate.Nie musiałem zbyt długo czekać bo pojawiła się po dziesięciu minutach.

-Cześć skarbie-wstałem z ławeczki i z zamiarem przytulenia,podszedłem do niej.

-Daruj sobie-odpowiedziała i mnie lekko odepchnęła, okey czyli coś jest nie tak,ale co ja znowu zrobiłem.

-Lucy co jest?Chciałem z tobą porozmawiać.-dopytywałem wydawała się jakaś nie swoja, więc Colin miał racje.

-A może ja nie chcę rozmawiać z tobą?-skwitowała,a ja wyczułem od niej alkohol no świetnie,wraca późno i do tego pijana.

-Lucy co się z tobą dzieje?Jesteś jakaś nie swoja,mówisz od rzeczy-próbowałem z nią nawiązać jaką kolwiek rozmowę.

-A może taka cały czas byłam, a ty nie byłeś w stanie tego zauważyć?!-jednak to prawda z człowiekiem pod wpływem się nie dogadasz i tak jest teraz. 

-Jutro poważnie porozmawiamy bo dzisiaj nie jesteś w stanie- delikatnie szarpnąłem ją za ramię- dostaniesz taką karę, że odechce Ci się zachowywać tak w stosunku do mnie.

-A Ty co w tatusia się bawisz, gdybyś nie wiedział to mój ojciec wącha kwiatki od spodu-otworzyłem drzwi i wepchnąłem ją do środka.

-Alkohol Ci nie służy zostaniesz tutaj dopóki nie zrozumiesz tego, że jesteś luną tego stada i Ci nie wolno-odpowiedziałem i zamknąłem drzwi na klucz po czym włożyłem je do spodni.

-Nie możesz mnie tu przetrzymywać nie masz prawa-uderzyła mnie swoją małą piąstką w moją klatkę.

-No widzisz, a ja to robię-odpowiedziałem i usiadłem wygodnie w fotelu.

Będziesz moja kochanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz