51

2K 100 8
                                    

AIDEN:

Jestem tak zły na siebie, że puściłem, Lucy samą na ten cmentarz. Mogłem się domyśleć, że Richard będzie ją teraz nachodził i żądał pomocy. Tylko, dlaczego on ją pobił, przecież mówił, że ona jest mu potrzebna. To się wcale kupy nie trzyma.

Wbiegłem do domu tego prostaka i po jego zapachu, dotarłem do jego zapyziałego gabinetu. Gdy wszedłem, był zaskoczony moim widokiem, ale mówi się trudno.

-Dlaczego ją pobiłeś?!- przycisnąłem go do ściany siłą mojego wilka.

-Bo miała cholerną rację- odpowiedział ciężko dysząc, nie wytrzymałem, a mój wilk przejął nade mną kontrolę, rzuciłem nim o biurko.

Doskoczyłem do niego w mgnieniu oka i okładałem go pięściami gdzie popadnie. Moja złość nie przeszła, ale też nie chciałem, go zabić więc zaprzestałem moich poczynań.

-Jeszcze raz ją tkniesz, a wrócę tu i z tobą skończę- powiedziałem głosem alfy i wyszedłem z jego domu w kierunku swojego.

Gdy byłem na miejscu, wszedłem do środka i od razu skierowałem się do naszego pokoju, gdzie czekała na mnie moja królewna. Otworzyłem drzwi i wzrokiem jej poszukiwałem, stała tam tyłem przed oknem. Zrobiłem kilka kroków i znalazłem się za nią.

-Obiecałeś...-wyszeptała i odwróciła się w moim kierunku.

-Nie mogłem inaczej- odpowiedziałem tym samym ściszonym głosem- nie mogłem pozwolić na to żeby stała Ci się krzywda.

-Dlatego musiałeś pobiec i pobić Richarda. Jesteś taki sam jak on.- zaczęła odkładać mnie pięściami, złapałem jej ręce, a potem ja przytuliłem do siebie.

-Uspokój się, nic mu nie będzie- głaskałem ją w uspakajającym geście, no ale ona jak to ona musi się szarpać żeby ode mnie uciec.

-O co ci chodzi?- zapytałem z lekką irytacją.

-O to, że nie liczysz się z moim zdaniem i obietnicami, które mi składasz. Skoro wiesz, że ich nie posłuchasz i się nie dostosujesz to po co one są?- zaczęła patrząc mi prosto w oczy, no co tu dużo mówić może i ma troszeczkę racji, ale to ja jestem alfą, a nie ona.

-Bo gdybym nie obiecał, to byś ukrywała przede mną prawdę, a tak przynajmniej on dostał to na co zasłużył- dopowiedziałem.

-Kiedy Ty w końcu zrozumiesz, że przemoc nie jest rozwiązaniem- zapytała mnie, odsuwając się ode mnie na odległość jakichś czterech kroków.

-Ale czasami ostatecznością. W każdym bądź razie nie wiem, dlaczego w ogóle mam się przed Tobą tłumaczyć, jestem alfą i wiem co jest dobre w danym kłopocie lub sytuacji.- stwierdziłem zły na tą kobietę- A teraz muszę już iść.

-Ale ja jeszcze nie skończyłam z tobą rozmawiać- dopowiedziała trochę głośniej pewnie, dlatego że zauważyła, że kieruje się w stronę drzwi wyjściowych.

-Ale ja skończyłem, czekają na mnie sprawy stada- skwitowałem, wychodząc z pomieszczenia, a dziewczyna wyszła za mną.

-No tak, nasz szanowny alfa jak przychodzi co do czego to zawsze ma tysiąc rzeczy na głowie- nie powiem na słowa mojej narzeczonej, aż się zagotowałem jak ona może tak mówić- mógłbyś w końcu dorosnąć i nie uciekać od problemu.

-Nie nie mógłbym. A za to, że obraziłaś moją pozycję, dostaniesz taką karę, że się nauczysz szacunku- odwróciłem się w jej kierunku, patrząc w jej błękitne tęczówki, które wyrażały obawę i strach.

-Oj nie popłacz się tylko- powiedziała z kpiną w głosie, trzymajcie mnie bo zaraz jej coś zrobię.

~Tylko ją tknij, a się z tobą policze- po długich miesiącach odezwał się mój wewnętrzny ja.

Będziesz moja kochanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz