#1

5K 553 210
                                    

Yuta nie przepadał za towarzystwem obcych ludzi, zwłaszcza kiedy naruszało ono jego prywatną przestrzeń w niewielkim pokoju akademika, w którym przyszło mu mieszkać wraz z rozpoczęciem swojej studenckiej kariery. Logicznym zdawało się, że skoro wprowadził się jako pierwszy to obowiązywały ustalone przez niego zasady i każdy nowy, niechciany zresztą współlokator powinien się do nich dostosować.

Yuta nie tolerował bałaganu. W pokoju zawsze panował niemal sterylny porządek i był bardziej niż przekonany, że bez zarzutu przeszedłby test białej rękawiczki, której właściciel nie znalazłby na żadnej z półek choćby grama kurzu. Książki układał według rozmiaru, a notatki starannie segregował i wpinał w odpowiednie, oznaczone kolorowymi taśmami teczki. Na tablicy korkowej wisiały tylko niezbędne notki, przypominające mu o ważnych kolokwiach, egzaminach czy terminach oddania projektów. Krzesło, po skończeniu pracy przy biurku, starannie dosuwał do wykonanego z jasnego drewna mebla. Pościel składał w idealną kostkę i zmieniał przynajmniej raz w tygodniu. Utrzymywania nienagannego porządku oczekiwał również od swojego potencjalnego współlokatora, żeby zapewnić sobie minimum komfortu współegzystencji.

Kolejnym wymogiem był zakaz spożywania w pokoju posiłków, trzymania w nim jakichkolwiek napojów czy przekąsek, mogących zabrudzić ciemne, granatowe wykładziny.

Odświeżacz powietrza musiał być ustawiony tak, żeby uruchamiać się raz na piętnaście minut, a budziki nie mogły mieć zbyt ostrego brzmienia, bo od niego bolała go głowa. Telefony należało wyciszać, żeby nie przeszkadzały w nauce, szczoteczki do zębów zabezpieczać nakładkami, śmieci segregować, a brudne ubrania od razu wrzucać do kosza na bieliznę stojącego w łazience.

Rygorystyczne przestrzeganie tych zasad doprowadzało współlokatorów Yuty do szaleństwa. Jeden za drugim rezygnowali z mieszkania z pedantycznym, drobiazgowym Japończykiem, z nadzieją, że nie spotkają go już nigdy więcej. Chłopak nie wydawał się tym jednak specjalnie poruszony. W końcu dzięki temu mógł mieszkać sam i oszczędzić sobie irytacji, gdy jacyś idioci bezczelnie łamali jego regulamin.

Po licznych próbach na pierwszym roku, w połowie drugiego semestru Yuta stał się już akademicką legendą i każdy nowicjusz był przestrzegany przed mieszkaniem z nim. W kuchni schodzono mu z drogi, a na korytarzach nie szczędzono nieprzychylnych komentarzy, które uparcie puszczał mimo uszu.

Być może dzięki swojej niebywałej cierpliwości, na drugim roku miał już całkowity spokój i został skazany na swoje własne towarzystwo, będące zdecydowanie jego ulubionym. Nikt nie podejmował ryzyka zamieszkania z tym "okropnym chłopakiem z wymiany, który pierwszy z listy dostał się na medycynę".

Sytuacja zmieniła się dopiero rok później, kiedy Yuta jak zawsze tydzień przed rozpoczęciem roku akademickiego, przyjechał uprzątnąć pokój i przygotować go na nowy semestr.

Wsuwając klucz w zamek drzwi swojego studio ze zdziwieniem odkrył, że są już otwarte. Uchylił je z wielką obawą i od wejścia zmarszczył nos widząc buty stojące na środku niewielkiego przedpokoju, z którego można było wejść do pokoju i łazienki. Z głośnym westchnieniem schylił się po parę obuwia i odstawił ją na przeznaczony do tego stojak.

Światło odbijające się w szybie łazienkowych drzwi jasno wskazywało na miejsce pobytu intruza. Chcąc nie chcąc postanowił poczekać na niego w pokoju, jednak widok, który tam zastał sprawił, że musiał się mocno przemóc, żeby wejść do środka.

Na podłodze leżało mnóstwo porozrzucanych ubrań, a biurko zawalone były olbrzymią ilością zeszytów i książek. Uwadze Yuty nie umknął również wciśnięty na regał toster, schowany pod grubym tomem Wprowadzenia do psychologii. Omijając wszystkie przeszkody dotarł do swojego łóżka, po drodze od razu otwierając okno. Nie zamierzał pozwolić, żeby ten brudas wyhodował w jego przestrzeni jakieś nieprzyjemne zapachy.

Opadł na twardy materac i krzyżując ręce na piersi czekał na gwałciciela kodeksu współegzystencji. Należało jak najszybciej przedstawić wszystkie jego podpunkty, a co szło z tym w parze, pozbyć się niechcianego współlokatora.

Yuta z niecierpliwością zerkał na wiszący na ścianie zegar nie rozumiejąc jak można tak długo brać prysznic. Ten nowy chłopak nie wydawał się czyścioszkiem, sądząc po obrazku, który zostawił w pokoju.

Ciche skrzypnięcie drzwi sprawiło, że Japończyk natychmiast poderwał się z łóżka przybierając jak najgroźniejszy wyraz twarzy.

- Aaach, przepraszam za ten bałagan. Przed chwilą przyjechałem i chciałem na szybko znaleźć jakieś dresy.

Łamany koreański, którym posługiwał się nowy współlokator Yuty pewnie był w stanie rozśmieszyć niejednego mieszkańca akademika, jednak Japończyk nie należał do ludzi  z poczuciem humoru.

Nie zmieniało to jednak faktu, że wszelkie zarzuty ugrzęzły mu w gardle, z momentem pojawienia się w pokoju niewiele wyższego od niego chłopaka.

- Nazywam się Sicheng.

Sicheng był najpiękniejszym człowiekiem jakiego Yuta kiedykolwiek widział.

a/n: Z cyklu - Masz tysiąc zaczętych ficzków to zacznij kolejnego. 🙃

Akademik | yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz