#2

3K 515 182
                                    

Przez pierwsze kilka dni Yuta czujnie obserwował swojego współlokatora ignorując rozgardiasz, który za sobą pozostawiał. Wprawdzie ciężko było mu zrozumieć jak można żyć w takim brudzie, ale w obecnych okolicznościach silna potrzeba porządku zsunęła się na drugi plan.

Sicheng, tak jak on, był studentem z wymiany, ale różniło ich to, że Chińczyk wyjątkowo kiepsko mówił po koreańsku. Codziennie spędzał kilka godzin na nauce języka, leżąc wyciągnięty na łóżku, z słuchawkami wciśniętymi w uszy. Rytmiczne ruchy jego głowy sugerowały Yucie, że chłopak słucha muzyki, co swoją drogą musiało mieć negatywny wpływ ma jego postępy. A mimo tego starszy wyjątkowo lubił sposób, w jaki chłopak przygryzał gumkę swojego ołówka, gdy intensywnie się nad czymś zastanawiał. Nie był w stanie powstrzymać przyjemnego dreszczu podniecenia przebiegającego po karku.

Najbardziej zaskakujące okazały się wczesne pobudki Sichenga, których zupełnie nie spodziewał się po kimś tak niechlujnym i nieporządnym. A jednak, chłopak zrywał się z łóżka parę minut przed szóstą, żeby wykonać serię rozciągających ćwiczeń przed pójściem na zajęcia. Z początku Yuta wpatrywał się w niego bez żadnej krępacji, lekko zaspany, siedząc na łóżku o godzinie, o której normalnie przewracałby się dopiero na drugi bok. Elastyczność i miękkość ruchów Chińczyka odcisnęła swój ślad w jego pamięci, ale znacznie intensywniejszym doznaniem było uniesienie spowodowane posłanym mu przez młodszego uśmiechem, w momencie, w którym ten zorientował się, że jest obserwowany. Od tamtej pory starał się przyglądać mu dyskretnie, nie ruszając się spod schronienia stworzonego z wygrzanej pościeli.

Po porannym treningu Sicheng zwykle udawał się pod prysznic, spod którego pieścił uszy Yuty nuconymi, chińskimi piosenkami. Głos Chińczyka przypominał mu sunięcie palcami po belce aksamitu i chociaż nigdy nie powiedział tego młodszemu, naprawdę uwielbiał go słuchać.

Najgorszą częścią poranka było szykowanie się do wyjścia na zajęcia. Yuta przywykł do ubierania się w łazience, nawet gdy mieszkał sam. Świadomość przebywania w zamkniętym pomieszczeniu pomagała mu nie czuć się obdartym z intymności, z czym Sicheng wyraźnie nie miał problemu. Wybranie stroju zajmowało mu nie więcej niż dziesięć minut. Ten niedługi czas był prawdziwie morderczą rozkoszą dla Yuty, który mógł podziwiać idealnie wyrzeźbione plecy chłopaka, stojącego tyłem do niego, z ręcznikiem owiniętym na biodrach.

Sicheng był naprawdę szczupły, wydawało się nawet, że ma lekko wyciętą talię, co nadawało jego ciału kobiecego wdzięku. Kręgi mocno rysowały się pod skórą w kolorze przypominającą słodki karmel. Zmysły Yuty wariowały, kiedy chłopak przeczesywał dłonią mokre jeszcze włosy, by chwilę później wciągnąć na siebie luźną koszulkę. Zazwyczaj sięgała mu do połowy pośladków, od których starszy nawet nie próbował uciekać wzrokiem. Sicheng miał bardzo pstrokaty zestaw bielizny, kolorami mocno nie trafiający w gusta Japończyka, jednak z czasem stwierdził, że nie ma to większego znaczenia póki podkreśla co trzeba. Taki komplet Chińczyk zwykle uzupełniał wąskimi jeansami, przynajmniej od czasu, kiedy Yuta wytłumaczył mu, że chodzenie w dresach na uczelnie jest z lekka nieeleganckie. Chłopak wziął sobie jego uwagę do serca i dzięki temu mógł podziwiać jego długie, zgrabne nogi w pełnej okazałości. Po wpuszczeniu koszulki w spodnie zwykle pytał Yuty, czy jest w porządku, na co starszy odpowiadał mu uniesionymi kciukami.

Podczas zajęć nie miał zbyt wielu okazji, żeby przyglądać się swojemu nowemu współlokatorowi, każdy z nich uczęszczał na wykłady na innym wydziale. Myślami wciąż jednak krążył wokół pięknego chłopaka, zastanawiając się co aktualnie robi, czy znalazł już sobie przyjaciół, czy z kimś rozmawia, a przede wszystkim czy kogoś jeszcze obdarowuje swoim czarującym uśmiechem. Sama myśl, że mógłby postąpić w taki sposób sprawiała, że czuł nieprzyjemne ukłucie w sercu i miał ochotę zakraść się do drugiego budynku, żeby upewnić się, że przeczucia go mylą.

Po zajęciach nie rozmawiali zbyt wiele. Sicheng często nie wracał prosto do domu, w odróżnieniu od Yuty często przebywał na mieście, gdzie jak się później dowiedział, jadł obiad i zwiedzał, zachwycając się nowym otoczeniem. Gdy wracał siadał nad książkami, zawsze ze słownikiem. Yuta wielokrotnie miał ochotę zaproponować mu pomoc, ale nie potrafił się przemóc. Zamiast tego obserwował kątem oka jego zmagania z koreańskim, uśmiechając się pod nosem.

Wieczorem obaj wychodzili do kuchni na kolację. Jeśli była jakaś zasada, której Sicheng nieświadomie się stosował, było to właśnie spożywanie posiłków poza pokojem. Nawet jeśli zdarzały się jakieś przekąski to robił to raczej sporadycznie. Po zjedzeniu posiłku wracali do pokoju, kolejno brali prysznic i szykowali się do snu. Zazwyczaj Chińczyk oglądał jeszcze na dobranoc jakąś dramę, wciskając w uszy słuchawki, ale tym razem miało być zupełnie inaczej.

Yuta nie mógł przewidzieć, że w środku nocy zostanie zbudzony cichą prośbą o wpuszczenie go do swojego łóżka. Prośbą, na którą bez namysłu przysunął się bliżej ściany.

Akademik | yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz