#25

2.4K 365 145
                                    

Jestem zbyt padnięta, żeby to sprawdzać, ale obiecuję, że jutro jeszcze szybko to przejrzę. Dziękuję, dziękuję, dziękuję każdemu kto cierpliwie czekał, w zamian za to daje Wam najdłuższy rozdział w historii Akademika. Enyoj! ♡

Sichengowi udało się wreszcie dostać tydzień urlopu, a wiązało się to ściśle z wyjazdem pana Yamamoto do Japonii, w celu załatwienia "niecierpiących zwłoki spraw rodzinnych".

Yuta niemal od razu wykonał niezbędny telefon i godzinę później siedzieli już w ciepłym aucie, zmierzając w stronę mieszkania Kuna, z którym zamierzali wybrać się do koreańskiej łaźni, czasem dumnie nazywanej spa, ze względu na ogrom oferowanych tam atrakcji.

Sicheng nie potrafił ukryć swojej radości. Dosłownie nie potrafił usiedzieć w miejscu, wiercąc się niespokojnie, a kiedy Yuta szukał miejsca parkingowego, kazał mu nie wysiadać oświadczając, że sam pójdzie po Kuna. Japończyk zaśmiał się cicho, gdy młodszy wypadł z samochodu jak błyskawica, mało nie zabijając się przy tym o własne nogi. Parę minut później szedł już z powrotem, ciągnąc za sobą Kuna, który nie za bardzo wyglądał jakby miał ochotę na jakiekolwiek wycieczki.

- Jeśli kiepsko się czujesz, to nie będziemy cię do niczego zmuszać. - Yuta zerknął w tylne lusterko, kiedy obaj wsiedli do auta - Sicheng z przodu, a Kun z tyłu. Zmarszczył lekko brwi, widząc jak chłopakowi drżą dłonie podczas zapinania pasów.

- Daj spokój, potrzebne mu to! - Sicheng od razu zaoponował, a jego głos wskazywał na to, że absolutnie nie zniesie żadnego sprzeciwu.

- Jest w porządku - zawtórował mu starszy Chińczyk, chociaż wcale nie zabrzmiał przy tym przekonująco. - Myślę, że Winko ma rację. Przyda mi się trochę relaksu...

Yuta mocniej zacisnął dłonie na kierownicy słysząc, jak Kun nazywa chłopaka pieszczotliwym zwrotem, który sam wymyślił. Na krótką chwilę na jego twarzy pojawił się wyraz czystej niechęci, jednak pozostało to niezauważone przez Sichenga, który był całkowicie pochłonięty opowiadaniem wszystkich ciekawostek na temat koreańskich łaźni, które wyczytał w internecie.

***

- To kluczyki do waszych szafek. Wszystkie zabiegi jakie sobie wybierzecie będą z góry opłacone, potem usunę to z systemu, żeby nie było przypału. Tylko nie szalejcie za bardzo, bo będę musiał się z tego spowiadać na dywaniku u kierowniczki.

Wysoki chłopak z ręcznikiem przerzuconym przez ramię tłumaczył Yucie wszelkie szczegóły ich pobytu w łaźni. Wyglądało na to, że znali się bardzo dobrze, co młodszy Chińczyk wywnioskował z ich swobodnej rozmowy. Sicheng uśmiechał się do przypominającego mu przerośniętego królika nieznajomego, zdając sobie sprawę z tego, że to właśnie dzięki niemu będą mogli spędzić tutaj naprawdę wspaniały dzień i to całkowicie za darmo.

- Dongyoung to mój stary kumpel - wyjaśnił Yuta czując, że powinien przedstawić Chińczykom bohatera dzisiejszego dnia. - Pracuje tutaj jako masażysta, a przy okazji jest zastępca szefa.

Wysoki chłopak skłonił lekko głowę, wyraźnie miło połechtany, kiedy przedstawiono jego funkcję.

- Nie marnujcie czasu. O tej godzinie jest najlepiej, bo prawie nie ma ludzi. Ręczniki i ubrania wsunąłem wam już do szafek, żeby nie robić zbyt dużego zamieszania przy kasach.

Sicheng chwycił Yutę pod ramię. Nie było rzeczy, która nie wzbudzałaby jego zachwytu, a zaczęło się już od małych szafeczek na buty, jak tylko przekroczyli próg łaźni.

Akademik | yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz