#9

2.1K 508 360
                                    

Yuta musiał naprawdę mocno zaciskać zęby, żeby nie skomentować tego, co właśnie usłyszał.

Już od dawna planował przyjść po Sichenga na uczelnię. Skrupulatnie zaplanował przebieg tego spotkania, kilkukrotnie upewniając się, że w środę Chińczyk ma długą przerwę w trakcie, kiedy on jest już po wykładach. Kampus psychologii leżał niedaleko wydziału medycyny, dlatego bez problemu zmieścił się w czasie, kupując po drodze dwa kawałki ciasta z jabłkami.

W jego wyobraźni ten dzień wyglądał idealnie, ale rzeczywistość ściągnęła go na ziemię i sfrustrowała do granic możliwości.

Czekał pod salą, w której właśnie kończył się wykład z filozofii dla pierwszego roku. Ludzie powoli wychodzili, śmiejąc się głośno i komentując zajęcia. Jego uszu dosięgnął wyjątkowo jadowity komentarz wysokiego blondyna.

- No i na chuj przygarniają tu tę biedotę z zagranicy, nawet nie potrafią wysłowić się po koreańsku.

Yuta mocniej ścisnął w rękach pudełko z ciastem, wbijając zdegustowane spojrzenie prosto w chłopaka. Miał nadzieję, że poczuje jak sztyletuje go wzrokiem, a chęć ta tylko nasiliła się, gdy usłyszał dalszą część tego monologu, który z niejasnych przyczyn towarzysze blondyna uznali za bardzo zabawny.

- Dobrze, że u Sichenga w wiosze w ogóle mieli liceum, wygląda jakby całe życie spędził ze świniami w oborze.

Zaszumiało mu w uszach z beznadziejnej wściekłości, która zalała całe jego ciało. Głośny śmiech tej żałosnej paczki przyprawiał go o mdłości. Jedyne o czym teraz myślał, to zdzielenie wysokiego blondyna w twarz i zmuszenie go do cofnięcia tych ohydnych słów.

- Czego się gapisz?

Ich spojrzenia wreszcie się spotkały. Yuta miał wrażenie, że na całym korytarzu zapadła nagle niezręczna cisza gdy zagryzł mocno wargę starając się wykrzestać z siebie resztki cierpliwości.

- Ej, Jaehyun! Ja go znam. To Yuta, ten pieprzony pedancik z medycznego.

Drwiący uśmieszek pojawił się na twarzy blondyna, który pewnym krokiem zbliżył się do Japończyka.

- Kolejny kundel z wymiany? Co ty, szczekać nie potrafisz?

- Uważaj, bo ten kundel zaraz rzuci ci się do krtani - warknął ostrzegawczo, w każdej chwili gotów obić pewnemu siebie chłopakowi twarz.

Niech tylko sam zacznie, niech da mu powód. W końcu władze uczelni nie będą mogły przyczepić się do niego, jeśli zadziała w samoobronie.

- Yuta! - Ciepły głos Sichenga błyskawicznie odwrócił jego uwagę od pyskatego blondyna. - Co ty tu robisz?

Odwrócił się w jego stronę, ale nie był stanie wymusić uśmiechu, kiedy zobaczył jego zmęczoną, zrezygnowaną minę.

- Widzę, że cioty z zagranicy trzymają się razem. - Jaehyun parsknął śmiechem, a po chwili zawtórowała mu niezbyt inteligentna banda.

Yuta już zamierzał to skomentować, ale Sicheng w porę chwycił go za ramię.

- Daj spokój... Nie warto. Chodźmy. - Chińczyk szybko znalazł dłonią dłoń starszego i splótł z nim palce, chcąc jak najszybciej odciągnąć go od blondyna.

- To... Co tu robisz? - spytał jeszcze raz, kiedy obaj znaleźli się poza zasięgiem przykrych żartów Jaehyuna.

- Pomyślałem, że wpadnę do ciebie na długiej przerwie. No wiesz, na kawę... - wyjaśnił szybko, czując, jak uszy nadal pieką go ze złości. - Jak długo to już trwa?

Sicheng wyglądał na skrępowanego tym pytaniem. Szybko uciekł wzrokiem, wbijając go w swoje przybrudzone trampki i siląc się na obojętność wzruszył ramionami.

- Nie wiem, nie zwracam na to specjalnie uwagi.

Kłamał. Yuta potrafił wyczuć kłamstwo na kilometr, a Sicheng był przy tym beznadziejnie przewidywalny. Głos lekko mu zadrżał, oblizał spierzchniete wargi w wyjątkowo nerwowy sposób i, co było dla niego typowe, odgarnął niesforny kosmyk włosów za ucho. Wyraźnie się denerwował, chociaż Japończyk nie rozumiał dlaczego. Przecież mógł mu powiedzieć o wszystkim. Jeśli trzeba będzie zajmie się odpowiednio tym całym Jaehyunem.

- Co tam masz? - Sicheng zwinnie zmienił temat, wskazując na trzymane przez chłopaka pudełko.

- Och. Kupiłem ciasto. Nie wiem czy masz ochotę na coś słodkiego...

Oczy Chińczyka rozbłysły w ułamku sekundy.

- Podwójna słodycz - zaśmiał się wesoło i ruszył w stronę bufetu. - Stawiam kawę!

Ale Yuta już go nie słuchał. Czy to co przed chwilą powiedział Sicheng... Było o nim?

a/n: Ubywa Was z rozdziału na rozdział, moje serduszko płacze :'c

Akademik | yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz