#31

1.7K 264 296
                                    

W Internecie wrzało od wiadomości o młodym pracowniku łaźni, który zmarł w jednej z saun z powodu przegrzania organizmu. Przyczyną nieszczęścia miało być omdlenie, jednak naturalnie prokuratura wszczęła już postępowanie, mające na celu ustalić najdrobniejsze szczegóły tragedii. Obiekt musiał zostać na ten czas zamknięty, aż do zakończenia postępowania.

Yuta odwrócił się leniwie na drugi bok, wygaszając ekran telefonu, który wcisnął pod poduszkę.

Było już grubo po południu. Obaj pozwolili sobie na nieco dłuższy sen, lecz tym razem pierwszy obudził się Sicheng, który siedział, wciąż mokrymi włosami przy biurku, obracając w palcach ołówek. Rozłożone przed nim notatki i zacięty wyraz twarzy nie pozostawiały złudzeń - walczył z materiałami do zbliżającego się kolokwium. Od dobrego tygodnia narzekał, że ma przed sobą trudny test i najwyraźniej nie zamierzał marnować choćby minuty na inne, przyjemniejsze czynności, do których zachęcała rozkwitająca za oknami wiosna.

Yuta obserwował Chińczyka jeszcze dobrą chwilę, zanim wreszcie podciągnął się do siadu, przecierając oczy wierzchem dłoni. Chłopak miał słuchawki wciśnięte w uszy, więc nawet nie usłyszał, gdy starszy zszedł go od tyłu, tylko po to, żeby zmierzwić mu włosy.

- Dzień dobry! - Cichy szum muzyki dotarł do uszu Japończyka, gdy Sicheng odłożył słuchawki na biurko. - Coś nie tak? -  Szybko zwrócił uwagę na grobową minę drugiego, momentalnie marszcząc brwi.

- Idę na policję.

Chińczyk zamrugał nie będąc do końca pewnym, czy dobrze zrozumiał. Przez chwilę wpatrywał się w starszego wyczekująco, ale kiedy nie doczekał się żadnej odpowiedzi, a zamiast tego Yuta zaczął się ubierać, zrozumiał, że się nie przesłyszał.

- Na policję...? - Powtórzył cicho, mając nadzieję na jakiekolwiek wyjaśnienia.

Yuta zacisnął palce na pasku spodni i przygryzł wargę, powoli wciągając powietrze. Nie spojrzał na Sichenga, ale czuł na sobie jego wzrok i sumienie nie pozwalało mu zostawić go tu w niewiedzy, skoro sam go zdenerwował.

- Dongyoung nie żyje - powiedział niespokojniej jak tylko potrafił, wracając do wciągania na siebie ubrań.

Sicheng nie potrafił wydusić z siebie odpowiedzi. W ułamku sekundy pobladł, rozumiejąc, że słowa Yuty nie są wcale ponurym żartem. Nerwowo zacisnął dłonie w pięści i błądząc wzrokiem po pokrytej granatową wykładziną podłodze, szukał jakichś subtelnych słów, żeby nie urazić Japończyka i jednocześnie dowiedzieć się czegoś więcej.

- Co się stało...? - Nie zabrał się na nic więcej, ale udało mu się wreszcie spojrzeć na chłopaka, który zdawał się zupełnie oderwany od rzeczywistości. - Przepraszam, może nie powinienem pytać.

Yuta przeciągnął bluzę przez głowę i spotkawszy wzrok Chińczyka delikatnie wzruszył ramionami.

- Podobno stracił przytomność w saunie. Ugotował się. Policja bada sprawę, więc chcę iść z nimi pogadać, zanim sami mnie znajdą. Byłem z nim wczoraj.

Sicheng poczuł nieprzyjemny ścisk w żołądku, słysząc z jakim spokojem Yuta mówi to wszystko. Zupełnie jakby opowiadał mu o swoim rutynowym, spędzonym na uczelni dniu. Albo jakby recenzował jakiś wyjątkowo nudny film. Brak emocji w jego głosie wzbudzał w nim dreszcze i przez moment poważnie go przraził.

- Tak bardzo mi przykro... - szepnął, podnosząc się z miejsca. Oparł starszemu dłoń na ramieniu, chcąc w jakiś sposób dodać mu otuchy, nawet jeśli ten zdawał się tego nie potrzebować. - Chcesz, żebym poszedł z tobą?

- Po co? - Ton Japończyka stał się nagle zupełnie oschły.

- No bo... Pomyślałem, że będzie ci raźniej. Nie musisz być... taki.

Akademik | yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz