#15

1.9K 435 87
                                    

Yuta dzień po dniu odczuwał paniczną potrzebę jak najszybszego powrotu do Seulu, gdzie w akademiku czekał na niego jedyny namacalny sens jego egzystencji.

Sens, który ktoś próbował mu bezczelnie skraść.

Każdego dnia starał się być w kontakcie z Chińczykiem, ale czasem jego wiadomości nie doczekiwały się żadnej odpowiedzi. Rozdarty i zrozpaczony próbował się powstrzymać od chęci zbombardowania młodszego telefonami i smsami, przez które ten mógłby poczuć się przytłoczony. Nie chciał spłoszyć Sichenga w momencie, w którym już go zdobył. Choć teraz zupełnie nie był przekonany co do tego, czy faktycznie osiągnął swój cel.

Jego przywiązanie do telefonu i nerwowe zerkanie na jego wyświetlacz nie pozostały niezauważone przez rodziców, którzy zaczęli dopytywać co się dzieje. Ich pytania dodatkowo stresowały Japończyka, który po kilkudniowej wymianie krótkich wiadomości, całkowicie stracił kontakt z Sichengiem.

Najgorzej zabolało go to właśnie w wigilię, kiedy musiał wybrać się na miasto z misją odebrania świątecznego ciasta. Na ulicach roiło się od par. Stoliki w kawiarniach były dosłownie okupowane, sytuacja w odświętnie udekorowanych restauracjach wyglądała podobnie. Każdy chciał spędzić ten magiczny dzień ze swoją drugą połówką, a on nawet nie wiedział, co dzieje się z Sichengiem, w głowie kreśląc najgorsze scenariusze.

Stał w cukierni, zajmując miejsce w zdającej się nie mieć końca kolejce, gdy poczuł jak telefon wibruje mu w kieszeni. Serce zabiło mu szybciej i z nieuwagi przeklnął głośno, nie mogąc rozsunąć kurtki. Kilka starszych pań posłało mu pełne dezaprobaty spojrzenia, chyba z grzeczności szczędząc jakichkolwiek komentarzy.

Połączenie przychodzące: Winko

Wnętrzności Yuty ścisnęły się niewyobrażalnie, kiedy próbował odblokować ekran drżącymi palcami. Przyłożył go do ucha, ale z nerwów nie był w stanie wykrztusić nawet słowa.

- Halo?

Ciche pytanie gdzieś po drugiej stronie w jednej chwili przekreśliło czarne wizje Yuty. Głos zdecydowanie należał do Sichenga.

- Czego chcesz? - Nawet jego samego zdziwiła oziębłość, z jaką zwrócił się do młodszego.

Wszystko dlatego, że w momencie, kiedy uświadomił sobie, że Chińczyk jest cały i zdrów, nic już nie usprawiedliwiało tego bezdusznego milczenia. Targnęła nim złość, nad którą ciężko mu było zapanować. Wykiełkowała z żalu i oplotła go sztywnymi łodygami, nie pozwalając wykrzestać z siebie choćby odrobiny ciepła.

- Uch... Przepraszam, że dzwonię, pewnie ci przeszkadzam...

- Mhm.

- Nie denerwuj się... Jaehyun zniszczył mi telefon. Znaczy... Zabrał mi go i chciał rzucić swojemu koledze, ale spadł i stłukł mu się cały ekran. Próbowałem go włączyć, ale...

- Są komputery, wiesz? - Przerwał chłopakowi, ale czuł, że jego emocje stopniowo opadają, albo raczej zmieniają swój cel.

Nie wiedział czy można kogoś darzyć bardziej czystą nienawiścią niż ta, którą darzył Jaehyuna.

- Wiem, ale... Poszedłem wtedy na noc do Kuna i...

Nie był w stanie tego dłużej słuchać. Dziwił się, że ludzie nie obserwują dynamicznej zmiany barw jego twarzy, która najpierw czerwona teraz musiała być już całkiem biała, albo nawet lekko zielona. Kostki u dłoni pobielały mu, od kurczowego ściskania telefonu, który powoli odsunął od twarzy kończąc rozmowę. Czuł, że jego serce pęka na tysiąc kawałeczków.

Podał sprzedawczyni karteczkę ze swoim nazwiskiem i numerem zamówienia, a ta po chwili wręczyła mu niewielkich rozmiarów pudełko.

- Wesołych Świąt - rzuciła w jego stronę z ciepłym uśmiechem, który ciężko było odwzajemnić.

- Wesołych - mruknął tylko, odbierając ciasto.

Nigdy nie rozumiał, czemu wymieniają to idiotyczne pozdrowienie, skoro właściwie nie celebrowali Bożego Narodzenia. Zresztą, jego święta wcale nie były wesołe, a w sercu zamiast radości  odczuwał jedynie palącą potrzebę powrotu do Seulu.


a/n: Walki z pisarską blokadą cześć dalsza -_-

Akademik | yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz