Właściwie to pwp, więc kto nie lubi smutów może czekać na następny rozdział, albo skoczyć sobie na koniec :(
Ps. Nocne pisanie, marne sprawdzanie.
Yuta ubóstwiał Sichenga bezgranicznie i nawet jeśli postawił sobie za cel ochraniać jego niewinność ponad wszystko, zdarzały się chwile, w których umysł Japończyka spowijała gęsta mgła, zupełnie przysłaniając mu jego szlachetne zadanie.
Sicheng nie zawsze był jego bezbronnym chłopcem. Zdarzało się, że pokazywał mu swoją drugą stronę. Pełnego pożądania mężczyznę, którego smukłe palce zaciskały się kurczowo na jego ramionach. Mężczyznę, którego pełne usta nie skąpiły przepełnionych namiętnością pocałunków. I właśnie przez te chwile, gdy ich oddechy gwałtownie przyspieszały, a wymieniane spojrzenia zdawały się przekazywać głębsze uczucia niż najpiękniej dobrane bukiety słów, Yuta porzucał swoją misję, zupełnie przyćmiony przez zmysłową stronę ukochanego.
Uwielbiał go takiego. Tak mocno jak kochał jego wrażliwość i delikatność, tak samo chłonął ten cudowny obraz, który nieczęsto dane mu było oglądać. Każda odsłona Sichenga była niepodważalnie zachwycająca, a możliwość podziwiania go stała się dla Yuty największą świętością.
Kochał w nim wszystko. Idealnie zarysowaną linię szczęki, po której samotnie wędrowała kropelka potu. Sposób, w jaki zwilżał językiem spierzchnięte wargi. Zwinne palce raz po raz odgarniające spadające na czoło, mokre włosy. Dłonie, co chwilę błądzące po jego klatce piersiowej i ramionach w poszukiwaniu wygodnego podparcia. Żebra delikatnie zarysowane pod gładką jak aksamit skórą. Zacięcie z jakim dociskał pośladki do jego bioder i sposób, w jaki wyginał ciało w łuk, wydając przy tym gardłowy, przepełniony rozkoszą jęk. Czerwone, niekiedy sine ślady, które zostawały na jego skórze gdy zbyt mocno zacisnął palce na umięśnionym udzie.
Ten widok był warty więcej niż całe jego życie i nie rozumiał, jak kiedykolwiek mógł istnieć, nie mając obok siebie Sichenga.
Westchnął prosto w usta Chińczyka, gdy ten zawiesiwszy się nad nim złączył ich usta w chaotycznym, mokrym pocałunku, niemal nachalnie wciskając język między jego wargi. Yuta, nie przestając wpatrywać się w twarz młodszego spod na w pół rozchylonych powiek, oddał pieszczotę, opierając dłoń na karku Chińczyka. Chciał przytrzymać go przy sobie odrobinę dłużej, ale Sicheng tylko jęknął gardłowo, wbijając paznokcie boleśnie w ramię starszego.
Yuta syknął cicho i puścił chłopaka, który znów w wyjątkowo rozpaczliwy sposób docisnął się do jego bioder, mocno zagryzając przy tym wargę.
- Hyung, zaraz... - westchnął cicho, wywołując uśmiech na twarzy swojego kochanka.
Tytułowanie się w takich momentach sprawiało, że Japończyk czuł się jeszcze bardziej rozpalony, jednocześnie rozbawiony faktem, że Winko potrafi nadal być grzecznym chłopcem, nawet z tym lubieżnym wyrazem twarzy. Sam ścisnął się do jego pośladków, a młodszy momentalnie zasłonił usta dłońmi, w porę tłumiąc tym głośny jęķ, który niekontrolowanie wydostał się z jego gardła.
Musieli być dyskretni. Nawet jeśli pary w akademikach często pozwalały sobie na koncertowanie późnymi godzinami nocnymi, nie każdy był dla takich delikwentów wyrozumiały. Sprawa z pewnością wyglądałaby jeszcze gorzej, gdyby ktoś usłyszał, jak dwóch współlokatorów tej samej płci w najlepsze oddaje się miłości, zapominając o bożym świecie. Obaj na pewno mieliby nieprzyjemności i o ile Yucie było to zupełnie obojętne, o tyle nie zamierzał dawać komukolwiek argumentów do prześladowania i gnębienia Sichenga.
CZYTASZ
Akademik | yuwin
FanfictionYuta kompletnie stracił zmysły, gdy poznał swojego nowego współlokatora. yuwin / collage!au / thriller / 18+ 170720~