#29

2K 305 360
                                    

Ostatnie dni Yuty upłynęły głównie na błogim odpoczynku, a Sicheng robił wszystko, żeby mu ten czas umilić. Rano przy łóżku czekało na niego śniadanie, po powrocie z uczelni młodszy szybko przygotowywał mu obiad, a po pracy wracał z jakąś dobrą kolacją, zwykle proponując wspólne oglądanie wybranej wcześniej lekkiej komedii. Dzięki takiej opiece Japończyk szybko wrócił do siebie, chociaż Sicheng nadal załamywał ręce nad tym, jak okropnie wygląda.

Yuta wiedział, że sińce nie zejdą tak szybko. Zresztą przypominały mu o tym, że wokół nich nadal istnieją ludzie, którzy są w stanie skrzywdzić ich dla własnej, wynaturzonej przyjemności. Przez te kilka dni mógł dokładnie przemyśleć własne postępowanie i w gruncie rzeczy samotnie spędzone w łóżku godziny pozwoliły mu zastanowić się nad tym, ile właściwie jest w stanie zrobić dla szczęścia Chińczyka.

- Wychodzisz? - Sicheng wrócił właśnie z łazienki i wycierając włosy, wlepił zaskoczone spojrzenie w ubierającego się powoli starszego.

Yuta posłał mu delikatny uśmiech, zapinając ostatni guzik koszuli. Ruch nadal sprawiał mu nieco bólu, chociaż starał się tego specjalnie nie okazywać.

- Jutro wracam na uczelnię, więc pomyślałem, że wyskoczę do łaźni, żeby trochę rozgrzać mięśnie przed prawdziwym wyzwaniem.

Sicheng nie wydawał się przekonany tym tłumaczeniem, a jego wzrok aż zanadto wskazywał, że najchętniej przykułby Japończyka do łóżka, nie chcąc słyszeć żadnych sprzeciwów. Mimo wszystko westchnął cicho, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nie wygra z uporem chłopaka i zamiast go strofować ze zrozumieniem skinął głową.

- Tylko uważaj na siebie. Żadnych bójek. I wracaj szybko - poinstruował to krótko. - Dzisiaj mam wolne, więc wiesz. Znam parę sposobów na rozgrzanie mięśni.

- No, no... Nawet nie wiem kiedy zrobiłeś się taki śmiały!

Twarz młodszego momentalnie oblał rumieniec wstydu.

- Myślałem o masażu, ty wstrętny zboczeńcu... - mruknął tylko, uświadamiając sobie, jak bardzo dwuznacznie zabrzmiała jego propozycja.

Yuta zaśmiał się dźwięcznie, wiedząc, że jego uwaga wprawi Chińczyka w zakłopotanie. Uwielbiał oglądać go takiego zażenowanego, tym bardziej, że jego zarumienione policzki wyglądały naprawdę przesłodko.

I właśnie ten widok postanowił chronić i ze wszystkich sił zachować tylko dla siebie.

***

- Matko, co ci się stało?

- Pisałem ci przecież, żebyś się nie przestraszył jak mnie zobaczysz.

Yuta westchnął ciężko, starając się nie zwracać uwagi na sposób, w jaki patrzy na niego Dongyoung.

- Możesz przestać? Czuję się jak laska, która rozbiera się przed jakimś starym zbokiem - burknął, rzucając swoją koszulę w stronę wyższego chłopaka, żeby jakoś ściągnąć go na ziemię.

- To nie jest ten rodzaj spojrzenia. Biłes się czy coś?

- Spadłem ze schodów. - Przewróciwszy oczami, zerknął na młodszego, który nadal patrzył na niego z wyjątkowo sceptycznym wyrazem twarzy. - No co?

- Znaczy... W sumie nic, po prostu nie wiedziałem, że preferujesz rozwiązania siłowe. Nie znałem cię od tej strony. - Chłopak wzruszył ramionami, poprawiając owinięty wokół bioder ręcznik.

Akademik | yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz