#22

2K 422 91
                                    

Noce, po których Sicheng spał dłużej od Yuty należały do naprawdę wyjątkowych.

Japończyk nie potrafił wyobrazić sobie piękniejszego widoku, niż nagie ramiona młodszego chłopaka wystające ponad powleczoną w błękitną pościel, idealnie kontrastującą z jego skórą. Uwielbiał zanurzać twarz w jego zmierzwionych włosach, by rozkoszując się ich zapachem, chłonąć bliskość Sichenga, wyciszyć się i wreszcie poczuć się bezpiecznie. I choć czasem męczyły go wyrzuty sumienia, spowodowane okradaniem Chińczyka z niewinności podczas ich wspólnych, przepełnionych namiętnością nocy, wszelkie obawy ulatywały, kiedy młodszy otwierał oczy, żeby obdarować go jednym ze swoich cudownych uśmiechów, zarezerwowanych tylko dla niego. Oplatał wtedy ramionami jego szczupłą talię, szepcząc do ucha rzeczy, które wstydziłby powiedzieć głośniej. Potrafili leniuchować w ten sposób do późnych godzin popołudniowych, a wszelkie wcześniejsze spięcia zgodnie puścili w niepamięć.

- Zastanawiałeś się już nad zjechaniem do domu? - Yuta wplatał palce w ciemne włosy chłopaka, zastanawiając się nad jego planami na czekającą ich przerwę międzysemestalną.

- Tak i nigdzie się nie wybieram. - Chińczyk potwierdził jedynie swoje wcześniejsze stanowisko w tej sprawie, leniwie przecierając oczy wierzchem dłoni. - Zostaję z tobą.

Yuta rozpływał się za każdym razem, gdy dane mu było usłyszeć na w pół zaspany, lekko zachrypnięty głos Sichenga. W jego mniemaniu, nie istniało nic bardziej seksownego.

- A jakie plany na dzisiaj? - Yuta mruknął wprost do ucha młodszego, czując jak jego drobnym ciałem wstrząsa lekko dreszcz.

Sicheng oparł dłoń na policzku Japończyka, czule gładząc go opuszkami palców w momencie, w którym chwycił zębami jego dolną wargę. Jego spojrzenie było tak przeszywające, że Yuta mógłby przysiąc, że w tym momencie czyta prosto z jego duszy.

- Na śniadanie zjem ciebie, a potem pomyślę... - mruknął tylko, zanim złączył ich usta w pełnym namiętności pocałunku.

***

- Jak ogłosili wyniki, to aż nie mogłem uwierzyć. Dawno nie poszło mi tak dobrze.

- Wygląda na to, że w tym semestrze stypendium naukowe znowu jest twoje. Jesteś niepokonany - Sicheng klasnął z uśmiechem, z podziwem wpatrując się w swojego przyjaciela.

Kun zarumienił się lekko słysząc ten komplement, pałeczkami grzebiąc w miseczce z ryżem. Powoli przeniósł wzrok na Yutę, zupełnie jakby spodziewał się jakiegoś wybuchu zazdrości, jednak ten był zbyt zajęty kawałkiem peklowanej wołowiny, która wyślizgnęła mu się, tonąc w słodkim sosie.

- Wszystko ma swoją cenę, przez te zerwane nocki czuję się ostatnio naprawdę kiepsko.

- Widzę, że nadal nie masz apetytu... Jeśli chcesz, możemy iść zjeść gdzieś indziej.

Kun szybko pokręcił głową. Nie zamierzał niepokoić przyjaciela, chociaż ostatnio wiele rzeczy go trapiło.

- To bez różnicy, po prostu jakoś nie mogę jeść. Mam nadzieję, że skoro już po wszystkim, to mój żołądek zacznie współpracować - zaśmiał się pod nosem, wsuwając do ust porcje suchego ryżu.

Miał dziwny smak. Nic ostatnio mu nie pasowało, a jak tylko próbował wepchnąć w siebie jakąś większą ilość jedzenia, od razu kończyło się na wymiotach. Znajomi z uczelni zauważyli już ten niepokojący spadek wagi, ale wszystko tłumaczył sobie...

- Stres cię zjadł. - Yuta jakby czytał mu w myślach, więc od razu poderwał wzrok, żeby spojrzeć na Japończyka. - Chyba, że masz jakieś inne objawy?

Mimo braku zaufania do chłopaka, Kun spróbował się przemóc do rozmowy z nim. Wciąż wspominał słowa Sichenga, że poza zwykłą zazdrością na pewno nie ma względem niego żadnych złych zamiarów. Zapewne miał rację, bo co mógłby zrobić poza nastawieniem młodszego Chińczyka przeciwko niemu? A ten był wystarczająco inteligentny, żeby nie pozwolić sobie na takie głupie zagrywki.

- Astma chyba bardziej mi dokucza... I czasem ściska mnie w klatce piersiowej. Serce tak mi wali, że nie mogę spać.

Sicheng zrobił wyjątkowo zmartwioną minę, ale Yuta tylko westchnął odkładając pałeczki.

- Jak dla mnie powinieneś dać sobie trochę luzu. Już po sesji. Możemy iść w weekend do spa czy coś. Sicheng ma chyba wolne.

Obaj Chińczycy wyglądali ja równie zaskoczonych tą propozycją. Sicheng od razu uśmiechnął się promiennie, pod stołem opierając dłoń na udzie starszego. Yuta natomiast wrócił do polowania na kawałki wołowiny.

- Nie musicie się martwić o bilety, powiedzmy, że stawiam z okazji zaliczonych egzaminów.

Nie trzeba było długo czekać, aż Kun i Sicheng zaczęli ściągać się z pomysłami na spędzenie czasu w miejskim spa, a niektóre z nich były tak komiczne, że Yucie nie udało się powstrzymać cichego parskniecia śmiechem, chociaż potem uparcie tłumaczył, że zakrztusił się kawałkiem marynowanej marchwi.

Akademik | yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz