#17

2K 433 118
                                    

Serce Yuty waliło jak szalone, kiedy stanął twarz w twarz ze swoim najgorszym koszmarem. Qian Kun przyjechał razem z Sichengiem na lotnisko i uśmiechał się w sposób, który wzbudzał nim wszystkie najgorsze emocje. Sytuacja zdawała się tym bardziej trudna, że musiał ukrywać się ze wszystkim przed młodszym Chińczykiem. Jego plany ciepłego, romantycznego powitania po niedługiej rozłące, odeszły w niepamięć.

- Mogę wziąć jedną z twoich walizek, widzę, że masz tego trochę. - Kun był nieznośnie miły i to był jedynie kolejny powód podsycający jego nienawiść.

Wcisnął chłopakowi większą walizkę i złapał Sichenga pod ramię, próbując wyrwać z nim nieco do przodu. Miał wielką ochotę zrobić mu jakieś wyrzuty i za każdym razem boleśnie gryzł się w język.

- Widzisz? Mówiłem ci, że jest sympatyczny. Może dasz mu szansę. - Chińczyk uśmiechnął się lekko i sam mocniej objął rękę starszego, wypytując go jak było w Japonii.

Yuta starał się odpowiadać na każde pytanie, mimo że jego myśli krążyły po zupełnie innym torze.

***

- Wow, to naprawdę da się zjeść?!

Wszystkie przewidywania Yuty, co do potencjalnego zachwytu Sichenga japońskimi słodyczami były co najmniej trafione. Chłopak z prawdziwą fascynacją brał do ręki każdą paczkę, często mówiąc, że coś jest zbyt ładne, żeby to zjeść. Yuta odpowiadał mu tylko cichym śmiechem i mówił, że przywiezie mu następne, żeby stłumić jego wyrzuty sumienia po pozbawieniu życia krakersów w kształcie zwierzątek o smaku zielonej herbaty.

- Musiałeś wydać na to mnóstwo pieniędzy, nie szkoda ci...? - Sicheng wsunął właśnie do ust lizaka, który ledwo się w nich mieścił, więc mówił dość niewyraźnie.

- Przecież obiecałem ci, że przywiozę całą torbę słodyczy. Nie rzucam słów na wiatr.

Yuta naprawdę czerpał przyjemność z patrzenia na szczęście Sichenga, ale ta radość była sukcesywnie tłumiona przez kaszlącego w drugim końcu pokoju Kuna, który co chwilę wtrącał jakieś nic nie znaczące komentarze. Zupełnie jakby ktoś go o to prosił. Najgorszy był jednak ten nieustający, rozsiewający zarazki po całym jego pokoju kaszel. Nie idzie się do kogoś w gości będąc chorym. Ale chyba nie należało się spodziewać kultury po kimś, kto zupełnie nie czuł, że wprosił się na trzeciego.

- Patrz na to! Słyszałem, że są przepyszne, ale tutaj w sklepach są strasznie drogie... - Kun sięgnął po paczkę kolorowych pudingów kieszonkowych rozmiarów.

- Możemy spróbować. - Sicheng oderwał trzy pojemniczki i podał jeden Kunowi, a drugi rzucił Yucie, który niespecjalnie miał teraz na niego ochotę, sztyletując wzrokiem nieproszonego gościa.

- Woooaaah, są naprawdę super. Jaki masz? - Sicheng próbował podpatrzeć smak ja opakowaniu starszego Chińczyka, ale ten skutecznie mu to uniemożliwiał.

- Zgadnij. - Podsunął mu pod usta małą, plastikową łyżeczkę, z której Sicheng szybko wchłonął niewielką ilość przysmaku.

- Malina!

No rzygać się chciało. Tym bardziej, że Kun znowu zakaszlał i ledwo zdążył zasłonić usta.

- Ach, przepraszam... Nie wiem co się dzieje dzisiaj... - mruknął, wyciągając z kieszeni niewielki inhalator, którym mocno się zaciągnął.

- Masz astmę? - Yuta chyba po raz pierwszy od przyjścia do akademika zwrócił się do Kuna, unosząc przy tym pytająco brwi.

- Ostatnio trochę mi się pogorszyło... Chyba tutejsze powietrze mi nie służy. Wiem, że ten kaszel jest denerwujący...

- Nie, nie, spoko. Rozumiem.

Sicheng bacznie obserwował ich obu, jakby bał się, że Yuta zaraz powie, albo zrobi coś głupiego.

- Dzięki, że przenocowałeś Winko. I że pożyczyłeś mu swój telefon, Jaehyun to wyjątkowo podły sukinsyn.

- Yuta! - Sicheng spojrzał na niego od razu w wyjątkowo karcący sposób. - Nie używaj takich słów...

Kun tylko klepnął młodszego w ramię, żeby się uspokoił.

- Nie broń tego pajaca. Sam już się przekonałem, co to za typ. Mieliśmy małe starcie na korytarzu.

- Nie znoszę go. Powinien dostać w ryj. - Yuta czuł, że wreszcie nawiązał z nielubianym Chińczykiem jakąś nić porozumienia.

- Powinien. - Kun zawtórował mu z krótkim śmiechem.

Sicheng obdarował ich obu spojrzeniem pod tytułem "przemoc to nie rozwiązanie", ale darował sobie dodatkowe komentarze.

Gdyby tylko wiedział, jak okropny pomysł pojawił się w głowie Yuty, z pewnością spróbowałby go powstrzymać.

Akademik | yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz