Yuta miał dość oglądania zmęczonej twarzy Sichenga, dlatego postanowił zaprosić go na randkę. Już od dłuższego czasu nosił się z tym zamiarem, ale za każdym razem, kiedy Sicheng wlepiał w niego wyczekujące spojrzenie, kończyło się na szybkiej zmianie tematu. Być może za bardzo bał się odmowy, pozwalając by jego myśli tratowały setki czarnych scenariuszy. Być może brakowało mu odwagi. Może po prostu nie chciał odzierać Sichenga z niewinności przez głupią zachciankę wniesienia ich znajomości na wyższy poziom.
Niezależnie od tego, co nim kierowało, pewnego piątkowego wieczoru udało mu się wreszcie przełamać wszystkie nieuzasadnione lęki.
- Pomyślałem... - mruknął, czując na sobie świdrujące spojrzenie młodszego chłopaka - że może chciałbyś... Wybrać się ze mną do wesołego miasteczka?
Chińczyk wyglądał na kompletnie zbitego z tropu tym pytaniem.
Grudzień przywitał ich naprawdę mroźnymi temperaturami, choć nie raczył jeszcze spowić miasta pierzyną śniegu. Nie wydawało mu się, żeby wyjście w taką pogodę było dobrym pomysłem, a już tym bardziej - wycieczka do parku rozrywki.
- Wesołe miasteczka są czynne zimą? - spytał zaskoczony, zamiast dać Japończykowi jednoznaczną odpowiedź.
Urocza reakcja młodszego całkowicie podbiła serce Yuty, sprawiając, że zaśmiał się cicho z jego zagubionej miny. Czasem chłopak był tak niewinny i głupiutki, że miał ochotę zamknąć go w klatce, żeby mieć pewność, że zostanie poza zasięgiem przesiąkniętego złem świata.
- Oczywiście. Pomyślałem, że przyda ci się odpoczynek... Przy okazji zobaczysz jedno z najpiękniejszych o tej porze roku miejsc. Nie chcesz chyba cały weekend siedzieć w pokoju? - zagadnął wesoło, z zamiarem sprowokowania młodszego.
- No... Nie, w sumie nie...
- To szykuj się.
***
Czasem samo patrzenie na cudze szczęście napawa serce przyjemnym ciepłem. Dokładnie to czuł Yuta, obserwując jak Sicheng z radosnym śmiechem, w ślimaczym tempie obraca się na jednym z koników dziecięcej karuzeli. Obaj mieli już zaróżowione z zimna uszy, ale pogoda zupełnie przestała mieć znaczenie, ponieważ świetnie bawili się w swoim towarzystwie.
Yuta postanowił zabrać Sichenga na dopiero co otwarte świąteczne targi, gdzie główną atrakcją, jak co roku, był niewielki park rozrywki dla najmłodszych. Jak się okazało wiek nie był żadną barierą. Chińczyk z błyszczącymi z zachwytu oczyma wsiadł na kolejkę, miniaturowy diabelski młyn, kończąc na małej karuzeli. Yuta sączył goracą kawę, obserwując bawiącego się jak dziecko Sichenga, grzejąc dłonie o plastikowy kubek. Naciągnął szalik wyżej na nos, czekając aż chłopak skończy przejażdżkę. Dawno nie widział go tak szczęśliwego.
Wieczór zastał ich niezwykle szybko. Grudniowe dnie były wyjątkowo krótkie, słońce szybko chowało się za horyzontem, ustępując miejsca księżycowi i schowanej w jego blasku kaskadzie gwiazd. Niebo pozostawało niezwykle czyste i spowite ciemnym aksamitem podkreślało piękno świątecznych dekoracji, które ozdabiały stojące na brzegach ulic drzewa.
Świąteczna gorączka powoli ogarniała Seul. Na szyldach co drugiego sklepu widniały choinki, renifery i mrugające lampki, a oferty przyciągały promocjami. Na ulicach pojawiało się coraz więcej par, szukając prezentów dla najbliższych czy też zwyczajnie cieszących się swoim towarzystwem.
Yuta pozwolił sobie na lekki uśmiech, kiedy jego drugą połówka podbiegła do niego z wielkimi, czerwonymi wypiekami na twarzy. Ciężko było powiedzieć, czy są one efektem zimną czy nadmiernej ekscytacji. W każdym razie było mu z nimi niezwykle do twarzy.
CZYTASZ
Akademik | yuwin
FanfictionYuta kompletnie stracił zmysły, gdy poznał swojego nowego współlokatora. yuwin / collage!au / thriller / 18+ 170720~