#11

2.1K 476 152
                                    

Głośne kroki przemierzającego korytarz chłopaka odbijały się echem od ścian. O tej porze niewiele osób zostawało na uczelni, piątkowe wieczory zarezerwowane były głównie dla zaocznych studentów, którzy w większości siedzieli teraz na wykładach.

Zatrzymał się przed salą numer trzysta jeden i głęboko wciągnął powietrze. Nie było mowy, żeby teraz odpuścił. Zapukał do drzwi i gdy usłyszał zaproszenie z drugiej strony, bez wahania wszedł do środka.

- Dzień dobry.

- Nakamoto Yuta? Myślałem, że nie będziemy mieli tej wątpliwej przyjemności jeszcze się widzieć. W czym mogę ci pomóc?

Profesor Youngbum był mężczyzna w średnim wieku, z wyjątkowo fałszywym uśmiechem na stałe przyspawanym do pokrytej zmarszczkami, wiecznie zmęczonej twarzy. Jego zimne oczy zawsze patrzyły na wszystkich z wyższością i tym razem nie było inaczej.

- Przychodzę w sprawie mojego przyjaciela. I niesprawiedliwego oceniania, to chyba żadna nowość dla pana... - Yuta nie czekając na zachetę, usiadł na krześle po drugiej stronie biurka, biorąc jeszcze jeden głęboki wdech.

Dwa lata temu znajdował się w bardzo podobnej do Sichenga i wbrew radom znajomych wszedł na wojenną ścieżkę z ksenofobicznym wykładowcą. Obaj walczyli ze sobą długi, ciężki rok, żywiąc do siebie szczerą, widoczną gołym okiem nienawiść. Doprowadziło to Yutę do egzaminu komisyjnego, o który sam wnioskował i zaliczył go na pięć. Pożegnalnym ciosem dla znienawidzonego profesora była skarga, którą Japończyk złożył w dziekanacie razem z dwiema Chinkami. Sprawa była swego czasu bardzo głośna i mało brakowało, żeby skończyła się dyscyplinarnym zwolnieniem wykładowcy. Jednak mocne plecy potrafią uratować każdego, szczególnie bratanka rektora. Dzięki szybkiej interwencji wszystko jakoś rozeszło się po kościach, ale od tamtej pory profesor Youngbum znajdował się na cenzurowanym.

I chociaż Yuta miał szczerą nadzieję, że nie będą musieli się oglądać nigdy więcej, wszystko wskazywało na to, że znów musi odkopać topór wojenny.

- Twój kolega sam nie potrafi się odezwać? Potrzebuje adwokata? - Starszy uśmiechnął się drwiąco, splatając ze sobą dłonie, o które oparł brodę. - Mogę wiedzieć o kogo chodzi?

- O Sichenga.

Profesor prychnął z kpiną, przez którą w Japończyku aż się zagotowało. Mocno zacisnął dłonie na kolanach próbując kontrolować rosnącą w nim z minuty na minutę złość.

- Przykro mi, ale ten chłopak naprawdę pomylił Uniwersytety. Rozumiem, że jest studentem z wymiany, ale to nie usprawiedliwia jego problemów z komunikacją, która jest ograniczona w utrudniającym dalszą edukację stopniu.

- Jego referat był dobry.

- Chyba nie tobie to oceniać? A może, panie Nakamoto, w zadziwiającym tempie osiągnął pan stopień doktorski, pozwalający podważać moje zdanie w tej materii?

- Nie. - Yuta nie rezygnował z kontaktu wzrokowego. Wiedział, że to dzięki niemu wydaje się bardziej pewny siebie i nawet jeśli profesor Youngbum patrzył na niego z góry, zamierzał utrzymywać swoją nieustępliwą postawę. - Ale osobiście go sprawdzałem. I wiem, że jest dobry. Merytorycznie i językowo.

- Pisanie za kogoś prac zaliczeniowych jest niezgodne z prawem, nie wiesz czy zdajesz sobie z tego sprawę.

- Cieszę się, że liznąłeś nieco prawa od czasu naszej ostatniej sprzeczki.

Japończyk zostawił za sobą wszelkie uprzejmości i tym zdawał się wyprowadzić z równowagi mężczyznę, który uderzył pięścią w stół, gdy jego twarz wykrzywił grymas złości.

- Grozisz mi?

- Ja? Skądże znowu. Po prostu w twojej sytuacji bardzo nierozsądne jest proponowanie studentom ustnego zaliczenia. Chyba wystarczająco miałeś z tym problemów w zeszłym roku?

Mężczyzna zdawał się gotować z wściekłości. Skoro połknął haczyk, Yuta kontynuował.

- Pewnie znajdę znów jakieś niewinne dziewczyny, na których położyłeś swoje ohydne łapska. A jeśli do tego dojdą homoseksualne ciągoty... Jak myślisz, taki temat spodoba się prasie? Nie musiałbym marnować swojego czasu u rektora, który i tak zrobi wszystko, żeby wybronić twoje nieudaczne dupsko. Nie mogę się doczekać tych nagłówków! Profesor znanego Uniwersytetu molestował seksualnie swoich podopiecznych. Brzmi spektakularnie. - Nie umiał powstrzymać triumfalnego uśmiechu, kiedy dotarł do końca.

Drżał lekko, zaskoczony własną odwagą. Nawet jeśli gdzieś w głębi ducha nadal odczuwał palący wstyd po tym, co miało miejsce dwa lata temu... Dziś to nieznośne uczucie gasło, zalane zimnym strumieniem udanej zemsty.

Mężczyzna nie był w stanie nic odpowiedzieć. Jego twarz przybrała purpurowy odcień, przez który chwilami przebijała delikatna zieleń. Kolory nienawiści i strachu tworzyły razem przepiękną tęczę, w której Japończyk najchętniej oglądałby starszego na co dzień.

- Czego chcesz? - warknął wreszcie, gdy cisza między nim a niepokornym studentem stała się nie do zniesienia.

Yuta rozłożył niewinnie ręce, zupełnie jakby powód jego wizyty był oczywisty od samego początku.

- Świata nie zbawię. Nie obchodzi mnie, czy jak tępy frajer nadal posuwasz Bogu ducha winne studentki. Masz zaliczyć referat Sichenga.

Mężczyzna nie zastanawiał się zbyt długo nad propozycją chłopaka. Niemo skinął głową, przystając na jego warunki.

- Wynoś się.

Yuta grzecznie wstał i, jak nakazywała kultura i dobry smak, uklonił się starszemu, zatrzymując się na chwilę przed samymi drzwiami.

- Youngbum?

Nie doczekawszy odpowiedzi, spojrzał na mężczyznę wzrokiem, który w niejednym człowieku wzbudziłby słuszne przerażenie.

- Jeśli dotkniesz tego chłopaka... - uśmiechnął się do starszego, naciskając na klamkę. - To cię zniszczę. Do widzenia! - rzucił jeszcze, zerkając na siedzących przed salą studentów, których również obdarzył promiennym uśmiechem.


a/n: No to hop. Szok czy nie bardzo?

Akademik | yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz