#28

1.5K 329 104
                                    

(Pst. Nie sprawdzałam błędów :( )

Przez długi czas ciemność była jego jedynym towarzyszem, a głucha cisza zdawała się zaciskać swoje kościste palce na szyi Japończyka, sprawiając, że oddychanie przychodziło mu z niemałym trudem. Cały świat wokół niego wydawał się dziwnie nieostry i nierzeczywisty, zupełnie jakby ocknął się w jakimś równoległym wymiarze, będącym dla niego zupełnie obcym.

Nie miał pojęcia, ile czasu minęło zanim jego oczy przyzwyczaiły się do otaczającego go mroku. Na czarnym tle rysowały się delikatnie wzory mebli, które wyglądały jakoś znajomo, jednak bał się ruszyć z miejsca, żeby dokładnie ocenić gdzie się znajduje. Wszystko dookoła zdawało się zbyt przytłaczające.

- Dlaczego kłamałeś?

Co jakieś czas dobiegało do niego to pytanie, napawając go irracjonalnym strachem, chociaż nie potrafił nawet zlokalizować dokładnie źródła tego pustego głosu. Nawet gdy parę razy krzyczał, pytając kim jest, nie otrzymywał żadnej odpowiedzi poza beznadziejną, drwiącą z niego ciszą.

- Dlaczego kłamałeś?

Targnięty nagłym przypływem odwagi zerwał się z miejsca, rozgladając się dookoła. Ktoś musiał tu być. Musiał wiedzieć co to za miejsce.

- Wyjdź wreszcie! - Bezsilny wrzask zdawał się rozerwać to od środka, a z jego ust nie wydobył się choćby najmniejszy dźwięk.

Zupełnie jakby nie miał kontroli nad własnym ciałem, coś bez przerwy to powstrzymywało. Strach i złość stworzyły niebezpieczną mieszankę, przez którą zaschło mu w ustach, a żołądek podchodził do gardła przy każdym uslyszanym szeleście.

- Dlaczego kłamałeś? Mówiłeś, że wszystko będzie dobrze.

Yuta poczuł, jak wzdłuż kręgosłupa przebiega mu wyjątkowo nieprzyjemny dreszcz, a zimno przeniknęło jego ciało aż do szpiku kości. W głosie, który słyszał brzmiało więcej wyrzutu niż kiedykolwiek, przez co serce bolało go nieznośnie.

- Proszę cię, przecież wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził. Dlaczego się przede mną chowasz, Sicheng?

Japończyk niemal rozpaczliwie wodził wzrokiem po otaczających go ciemnościach, nadal nie będąc w stanie ruszyć się z miejsca. Nawet, kiedy z całych sił próbował zrobić choćby krok do przodu, jego nogi zupełnie odmawiały posłuszeństwa.

- Mówiłeś, że zrobisz dla mnie wszystko. Dlaczego kłamałeś?

Nagły ciężar, jaki poczuł na ramionach był tak niespodziewany, że aż krzyknął przerażony. To nie był dotyk Sichenga, ten rozpoznałby od razu. Szorstkie dłonie nie mogły należeć do delikatnego Chińczyka, a siła z jaką palce zacisnęły się na jego barkach, tylko upewniła go w tym przekonaniu.

- Kogo próbujesz oszukać, Yuta? - szept zdawał się wpełzać prosto do jego ucha, a w bezdusznym tonie szybko rozpoznał swój własny głos.

Odwrócił się gwałtownie, nie będąc pewnym czy może dłużej ufać własnym zmysłom, jednak jego przewidywania okazały się prawdą. Stał przed nim nikt inny, jak on sam, a kpiący uśmiech na jego ustach tylko potęgował towarzyszące mu do tej pory uczucie niepokoju. Kiedy on przeczesywał włosy palcami, wyraźnie oczekując jakiejś reakcji, Yuta nie był w stanie zrobić nic, poza tępym wpatrywaniem się w postać, szukając jakichkolwiek różnic. Nie potrafił znaleźć żadnej, zupełnie jakby obserwował swoje lustrzane odbicie, a mimo tego on zdawał się tak obcy i zły, że napawało go to strachem.

Akademik | yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz