#21

2.1K 432 101
                                    

Yuta nigdy nie miał szczególnie bliskich przyjaciół, ale osoba, która była najbliżej tego tytułu, zawsze bez chwili zwłoki odbierała jego telefony. Nie zadawała też zbyt wielu pytań, co czyniło tę znajomość niezwykle wygodną, biorąc pod uwagę nadchodzące okoliczności.

- Na twoim miejscu bym z tym uważał...

Ji Hansol miał zwyczaju udzielanie rzeczowych rad, których Yuta starał się nigdy nie puszczać mimo uszu. Jednak teraz było mu zupełnie wszystko jedno, a im bardziej chłopak go ostrzegał, tym większa była jego ekscytacja.

- Spoko. Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć.

- Mówię całkiem poważnie. To nic mocnego, ale świństwo może wywołać niezłą depresję. Radziłbym coś bardziej... jednorazowego, sam rozumiesz. Jeśli już szukasz takich rozrywek to...

- To nie dla mnie. - Yuta szybko uciął rozmowę i schował niewielką paczuszkę do wewnętrznej kieszeni kurtki.

- Jasne. Jakbym nie znał tej śpiewki to może bym uwierzył. - Hansol westchnął, przewracając oczyma. - Jak sesja?

Yuta niespecjalnie miał czas na pogaduszki. Musiał iść po Sichenga do knajpy, wcześniej wstępując jeszcze po jakieś ładne kwiaty. Ugłaskanie chłopaka nadal było jego nadrzędnym celem, nad którym naprawdę ciężko pracował. Za zepsucie ich relacji obwiniał jednak nie tylko siebie, ponieważ na ich drodze do szczęścia pojawiały się coraz to nowe przeszkody. Przeszkody, których należało się pozbyć.

- Myślę, że okej. Nadal czekam na wyniki egzaminów, ale nie ma szans, żebym czegoś nie zaliczył. Przecież wiesz.

- Jak zawsze najlepszy. - Wyższy zaśmiał się pod nosem i klepnął przyjaciela w ramię. - Będę się zbierać, mam jeszcze trochę ludzi do obskoczenia.

- Jak coś...

- Jak coś to dzwoń.

Dokładnie taką odpowiedź Yuta chciał od niego usłyszeć.

***

Nastrój w akademiku zdecydowanie zelżał, kiedy zostały ogłoszone ostatnie wyniki egzaminów. Yuta znów był najlepszy na swoim roku i teraz z niepokojem czekał, aż Sicheng wróci z oceną z ostatniego zaliczenia.

Gdy drzwi pokoju uchyliły się bezszelestnie i stanął w nich nadal opatulony płaszczem Chińczyk, serce chłopaka na moment zamarło. Po twarzy młodszego spływały łzy, a nos miał cały zaczerwieniony od płaczu i zimna. Yuta przełknął głośno ślinę, przypominając sobie jak powiedział mu, że jeśli nie zda będzie musiał wrócić z powrotem do domu. Obu ta wizja przerażała równie mocno.

Japończyk od razu poderwał się z miejsca i podszedł do chłopaka zamykając go w objeciach. Chińczyk drżał lekko, wyraźnie poruszony i szybko objął starszego w pasie.

- Zdałem... - załkał żałośnie, na co Yuta nie powstrzymał głośnego westchnienia ulgi.

- To czemu płaczesz, głuptasie...? - Potarł kciukami zarumienione policzki chłopaka, uśmiechając się do niego ciepło, ale ten zaniósł się jeszcze większym płaczem, przez co nie mógł już powstrzymać głośnego śmiechu. - Skarbie, spokojnie...

- Tak się cieszę... - Sicheng z trudem panował nad emocjami, ale wyraźnie walczył z targającymi nim falami łez.

- Też się cieszę. Musimy to koniecznie jakoś uczcić!

Chińczyk nie poparł wprawdzie słownie entuzjastycznej propozycji, ale mocniej wtulił się w Yutę, czekając aż nadmiar emocji wreszcie całkiem z niego uleci.

- Tak dobrze, że mogę z tobą zostać... - wymruczał w końcu, prosto w zagłębienie szyi starszego.

Yuta poczuł jak wzdłuż kręgosłupa przebiega mu przyjemny dreszcz i od razu ujął twarz chłopaka w dłonie, żeby złożyć na jego ustach czuły pocałunek. W życiu nie przypuszczałby, że właśnie to było największym zmartwieniem Sichenga, szczególnie, że ostatnio przecież średnio się ze sobą dogadywali.

- No już... Przestań płakać, bo zaraz sam się rozkleję... - westchnął cicho, odklejając się powoli od jego miękkich ust.

Sicheng skinął parę razy głową i przetarł twarz rękawem, zanim na powrót zaatakował wargi Japończyka nieco chaotycznymi, przepełnionymi namiętnością pocałunkami. Te pokłady pożądania potrafiły niejednokrotnie zaskoczyć Yutę, który wykreował sobie w wyobraźni swój własny obraz niewinnego i delikatnego Chińczyka.

Sicheng musiał na chwilę puścić gruby sweter Yuty, na którym kurczowo zaciskał pięści, kiedy Japończyk powoli zsunął z niego płaszcz, nie przerywając przy tym pocałunków. Oddech młodszego wyraźnie przyspieszył. Raz po raz wzdychał rozkosznie prosto między wargi starszego, który teraz już całkiem przejął prowadzenie w ich namiętnej grze. Odsunęli się od siebie dopiero gdy obojgu brakło oddechu.

- Myślałem, że chciałeś iść dzisiaj na miasto z Kunem...

Sicheng westchnął ciężko i szybko zmarszczył brwi, zasłaniając starszemu usta dłonią. Pokręcił głową zdenerwowany tym komentarzem.

- Czasem jest lepiej, jak się nie odzywasz... - mruknął tylko, wsuwając dłonie pod sweter chłopaka. - Nie mówiłeś, że chciałbyś spędzić czas bez niego?

- Mówiłem, ale...

- Ciiiii... - Sicheng znów uciszył go czułym pocałunkiem, zanim szepnął nieco speszony - Musisz o nim mówić akurat teraz? Chciałbym... - Usta Chińczyka delikatnie musnęły płatek ucha starszego, gdy dzielił się z nim swoimi zamiarami.

A serce Yuty zabiło naprawdę szybko.

Akademik | yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz