#23

2.1K 388 203
                                    

Wolne dni ciągnęły się nieznośnie, kiedy Sicheng musiał iść do pracy. Wprawdzie Yuta próbował się skupić na opracowywaniu projektu, będącym jego główną przepustką do zaliczenia trzeciego roku, ale po kilku godzinach ślęczenia nad rzadko spotykanymi schorzeniami trzustki, zwykle z jękiem niezadowolenia chował twarz w poduszce. Łapał się na tym, że bezmyślnie patrzy na zegarek, zupełnie jakby jego zniecierpliwienie miało w jakikolwiek sposób popędzić ciągnące się niemiłosiernie minuty. Niestety ten zabieg zwykle nie przynosił skutku, wpędzajac go w jeszcze większą katatonię.

Pościel pachniała Sichengiem, więc większość czasu spędzał w łóżku. Po nocach zarwanych na nauce nie miał najmniejszych nawet wyrzutów sumienia, gdy oddawał się w pełni słodkiemu lenistwu i własnym fantazjom.

Od dłuższego czasu obaj planowali wakacje. Yuta bardzo chciał pokazać Chińczykowi Japonię, ale ten wciąż powtarzał, że będzie musiał wrócić do domu i na to planował przeznaczyć swój urlop. Zrozumiałe było, że tęsknił za matką, ale dla starszego nie wchodziło w grę ponowne rozstanie na tak długi czas. Czuł, że tego nie zniesie i próbował to jakoś uświadomić Sichengowi, ale ten zwykle zbywał go odpowiedzią, że do wakacji mają jeszcze mnóstwo czasu.

Telefon Yuty zawibrował wściekle, a chłopak sięgnął po niego dosyć niechętnie, nie spodziewając się żadnych ważnych połączeń. Przypuszczalnie znów jakiś natrętny teleankieter planował złożyć mu jakąś niezwykle korzystną ofertę.

Połączenie przychodzące: Winko ♡

- Halo? - Odebrał błyskawicznie, szczęśliwy, że za chwilę będzie mógł usłyszeć ten cudowny, głęboki głos.

- Yuta?

Ton, jakim zwrócił się do niego Chińczyk sprawił, że momentalnie usiadł, zaciskając palce kurczowo na białej obudowie swojego smartfona.

- Sicheng. Co się stało?

- Proszę, mógłbyś iść do Kuna? Zadzwonił do mnie przed chwilą, że źle się czuje, a ja nie mam jak wyrwać się z pracy.

Rozedrgany głos chłopaka sugerował, że nie był to błahy alarm. Jednak Yuta pozostawał nieco sceptyczny co do jego prośby.

- Słuchaj, skarbie...

- Mówił jakieś strasznie dziwne rzeczy. Proszę cię, hyung.

Yuta zagryzł lekko wargę. Sicheng zwracał się do niego formalnie w niewielu sytuacjach i oba przypadki, o których myślał były na swój sposób wyjątkowe. Ten niestety brzmiał na tę mniej przyjemną opcję i czuł, że jeśli zawiedzie młodszego w tej chwili, to potem długo będzie tego żałować.

- Zadzwonię jak dowiem się czegoś - mruknął, tym samym kończąc ich rozmowę.

***

Mieszkanie Kuna znajdowało się niedaleko akademika, w jednym z nowo wybudowanych z myślą o studentach budynków. Sicheng przesłał Yucie wcześniej adres, więc wiedział, że chłopak powinien być teraz w swojej kawalerce pod numerem dwunastym, zgodnie z relacją umierający, co wcale jakoś specjalnie by go nie zmartwiło.

Ściągając kaptur z głowy, kilkukrotnie zapukał do drzwi, ale nie doczekał się żadnej odpowiedzi. W gruncie rzeczy Kun mógł robić cokolwiek i zwyczajnie go nie usłyszeć. Gdyby nie obietnica złożona Sichengowi, już dawno by sobie odpuścił, ale zamiast tego przydusił dzwonek, który nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Zniecierpliwiony szarpnął za klamkę, a drzwi, ku jego zdziwieniu, ustąpiły pod jego ciężarem.

- Co do... Kun? - spytał, wchodząc powoli do środka.

W mieszkaniu panował niewyobrażalny zaduch. Drzwi wejściowe prowadziły do niewielkiego przedsionka, z którego przechodziło się do salonu, gdzie Yuta zastał prawdziwy rozgardiasz. Narzuta zarzucona niedbale na kanapę, wisiała częściowo na zaśmieconej pudełkami po gotowych dniach i puszkami po napojach podłodze. Zasłony zaciągnięto, żeby nie wpuszczać do środka światła dziennego, a na sole piętrzył się stos brudnych naczyń.

Akademik | yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz