Sicheng poczuł się naprawdę nieswojo, widząc swojego współlokatora wlepiającego w niego spojrzenie z ustami pełnymi jedzenia. Szybko spuścił wzrok, jakby zamierzał się przed nim ukryć, ale na to było już za późno.
Przez chwilę w lokalu panowała ciężka atmosfera, przytłoczona niezmąconą najmniejszym dźwiękiem ciszą. Dopiero pojawienie się niewysokiego mężczyzny nieco ją rozluźniło, chociaż ciało Sichenga spięło się jeszcze bardziej, gdy zorientował się, że prawdopodobnie stoi oko w oko z właścicielem lokalu.
- Proszę, proszę. Nadal aktualne.
Jednak Chińczyk nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Nie wierzył we własnego pecha. Czy wśród tak wielu restauracji niedaleko centrum miasta musiał wejść akurat do tej, w której stołował się jego nowy współlokator?
Westchnął cicho i przygryzł wargę podchodząc do kontuaru, za którym stał starszy mężczyzna. Skłonił nisko głowę podając mu swoje cv i spięty wydukał, że pilnie potrzebuje pracy.
- Twój koreański nie brzmi za dobrze... - Chłopak słyszał tę kwestię już tyle razy, że nawet gdyby próbował, nie potrafiłby znaleźć na nią jakiejś zwiększające jego szansę na etat odpowiedzi.
- Mhm... Dopiero się uczę. Ale umiem mówić. I dużo rozumiem.
Czuł spojrzenie Yuty wwiercające się w kręgosłup i wcale mu to nie pomagało.
Słyszał mnóstwo legend o tym, jaki pedantyczny jest jego współlokator i chociaż mity o obsesji czystości starszego do tej pory jakoś niespecjalnie się potwierdziły, to bał się, że w kluczowym momencie Japończyk wyśmieje jego brak organizacji i zamiłowanie do artystycznego nieładu. Jak jeszcze doda, że średnio radzi sobie na uczelni, prawdopodobnie zostanie skreślony już na starcie. Jak bardzo miał mu za złe, że odmówił mu wspólnego posiłku? Nie chciał mówić wprost, że prawdopodobnie zabraknie mu pieniędzy na przeżycie do końca miesiąca.
- Znasz się na japońskiej kuchni?
Chłopak znów przecząco pokręcił głową, mocno zaciskając dłonie na pasku znoszonej torby. Nawet nie zainteresował się tym lokalem. Wszedł tu tylko dlatego, że zobaczył ogłoszenie o wakacie przyklejone do drzwi.
Kolejny dzień z rzędu błąkał się po mieście, to zmierzając na rozmowy o pracę, to zostawiając swoje dokumenty w potrzebujących nowych pracowników miejscach. Takie wycieczki powoli stawały się jego codzienną rutyną, z której z coraz większą rozpaczą próbował się wyrwać. Niestety mimo ogromnej liczby miejsc pracy, nikt nie chciał zatrudnić Chińczyka z trudem wysławiającego się po koreańsku.
- To dobry chłopak. Szybko się uczy i jest bardzo sumienny.
Obaj, zarówno Sicheng, jak i właściciel lokalu wydawali się tak samo zaskoczeni nagłym wtrąceniem się Yuty. Chińczyk wlepił w starszego spojrzenie, a ten uśmiechnął się do niego ciepło w odpowiedzi, wsuwając do ust kolejną porcję takoyaki.
- Mieszkamy razem. - wyjaśnił mężczyźnie, zanim ten zdążył o cokolwiek spytać. - Naprawdę, dawno nie miałem tak dobrego współlokatora. Chłopakowi bardzo zależy na pracy, nie ucieknie po paru dniach jak poprzedni pracownicy. Mogę za niego poręczyć. Zresztą... Jak nauczę go paru zwrotów po japońsku to z pewnością zauroczy klientów. Jest bardzo popularny u siebie na roku, mnóstwo dziewczyn będzie tu przychodzić, żeby na niego popatrzeć i na pewno coś wtedy zamówią. - Wzruszył ramionami siląc się na kompletną obojętność, chociaż serce waliło mu jak szalone.
Może to dlatego, że Sicheng gapił się na niego jakby chciał mu przekazać, że postradał rozum, a może przez to, że plótł właśnie kompletne bzdury i zupełnie zaschło mu w ustach od tej bezmyślnej paplaniny.
Młodszy nie miał pojęcia dlaczego Yuta się za nim wstawił. Był dla niego człowiekiem pełnym zagadek i zupełnie nie potrafił go rozszyfrować. Nie chodziło już jedynie o zachowanie starszego, ale o jego stosunek do niego, który dawał się zmieniać jak tempo jazdy górską kolejką. Potrafił z pogardą patrzeć jak rzuca na łóżko brudne ubrania, żeby chwilę później uśmiechać się do niego, gdy powtarzał pod nosem jakieś trudne, koreańskie słowa. Nie wiedział jak odbierać jego niektóre gesty, czasem był niezwykle dwuznaczny w swoim zachowaniu.
Jedyne, czego na dobrą sprawę był pewny to fakt, że jest obserwowany. Czuł, że Yuta nie spuszcza z niego wzroku nawet na moment, co chwilami przyprawiało go o nieprzyjemne dreszcze. Zdarzało się, że Japończyk naprawdę go przerażał, chociaż właściwie nic w jego zachowaniu nigdy nie zmusiło Sichenga do myślenia o nim w taki sposób.
- Od kiedy mógłbyś zacząć?
Głos mężczyzny, ewidentnie nie do końca przekonanego co do argumentów Yuty, wyrwał Chińczyka z zamyślenia.
- Nawet dzisiaj! - Serce zabiło mu szybciej, zupełnie jakby spadł z niego olbrzymi ciężar, który do tej pory niemal nie pozwalał mu oddychać.
Właściciel uśmiechnął się wreszcie do chłopaka, wyraźnie zadowolony z jego zapału.
Sicheng miał jutro przyjść na dzień próbny. Póki co jednak przysiadł się do swojego współlokatora, który podsunął mu półmisek z nadzianymi na długie wykałaczki kulkami z ośmiornicy.
Takoyaki nigdy nie smakowały tak dobrze.
CZYTASZ
Akademik | yuwin
FanfictionYuta kompletnie stracił zmysły, gdy poznał swojego nowego współlokatora. yuwin / collage!au / thriller / 18+ 170720~