dla LimetkaElise 🌷 mam nadzieję, że ci się spodoba!
ps. ja tam umarłam przez gifa;-)
- Zerwane zostały więzadła krzyżowe przednie oraz tylne, na ten moment sprawa wygląda nieciekawie. - stwierdził Carlos, wasz zaprzyjaźniony lekarz.
- Ale kiedy wrócę do gry? - zapytał niecierpliwie Roman.
Spojrzenia wszystkich w pokoju się spotkały. Zarówno lekarz, jego agent, Erik, Marco, jak i Marc, a także ty, nie wiedzieliście jak przekazać bramkarzowi te beznadziejne wieści. Bo jasne było, że już nigdy nie wejdzie na boisko, a powikłania spowodowane całym urazem będą mu towarzyszyć do końca życia.
Jednak każdy bał się wymówić te słowa, każdy bał się, że ten pozytywnie nastawiony Roman odejdzie wraz z nadzieją, którą słychać było w jego głosie. On nie dopuszczał do siebie myśli, że może więcej nie wejść na murawę. Bo ten sport był dosłownie całym jego życiem.
Wiedząc, ile godzin dziennie poświęca na dodatkowe treningi, ile czasu poświęca wszystkim dodatkowym aspektom. Ile współpracuje z dietetykami, psychologami sportowymi, ile czasu dotąd spędzał na tym wszystkim, po prostu załamałaś ręce. To najzwyczajniej na świecie wyglądało tragicznie.
- Wyjdźcie, porozmawiam z nim. - oświadczył Erik.
Uścisnęłaś jeszcze dłoń Szwajcara, po czym opuściłaś pomieszczenie za pozostałą czwórką, która była równie bezradna i przybita tego dnia.
Usiadłaś na krzesełku przed salą, rozglądając się po klinice, w której było stosunkowo pusto. Spowodowane to było zapewne wczesną porą, bo dochodziła dopiero szósta, a co zabawne, w twojej głowie z każdą godziną mętlik rósł. Z każdą godziną łapałaś coraz to większego doła. A ostatnia doba zdecydowanie była jedną z najgorszych w twoim życiu. To całe czekanie, zamieszanie, próby operacji — już odcisnęły na twojej psychice spory ślad, dlatego nawet nie wyobrażałaś sobie, co odczuwał Roman.
Zerknęłaś na Carlosa, który był równie rozbity co ty. Od dłuższego czasu oprócz wizyt lekarskich, wielokrotnie spędzał czas z bramkarzem na mieście, czy nawet na waszej kanapie grając w FIF-ę. Można by powiedzieć, że w ciągu ostatnich tygodni naprawdę się zaprzyjaźnili, a teraz ze względu na swoją pracę musiał przekazać mu taką diagnozę. No na pewno nie była to rzecz najprzyjemniejsza.
- Jestem w trakcie załatwiania zabiegu w amerykańskiej klinice. Mają tam genialnych ortopedów, rehabilitacja potrwa kilka tygodni, ale przyniesie efekty-.
- Ale i tak nie zagra nigdy więcej, prawda? - zapytałaś, przerywając lekarzowi.
- Jeśli rehabilitacja przebiegnie lepiej, niż zakładamy, to będzie mógł wrócić, w gorszej formie, wiadomo, ale wróci. - odparł, zajmując miejsce obok ciebie.
- A jakie są szanse, że w Stanach pójdzie lepiej, niż zakładacie?
- [T.I.], nie większe niż trzy procent.
Ta odpowiedź nie była satysfakcjonująca, ale zdecydowanie nie wymagała komentarza, los Romana był przesądzony.
Zerknęłaś na agenta piłkarza, który od świtu wykonywał przeróżne telefony, posługując się co najmniej czterema językami i westchnęłaś, już wycieńczona bezsilnością. A chłopcy po prostu dla niego byli, rzucając wszystko, opowiadając idiotyczne żarty, gadając bzdury. Wszyscy dookoła jakoś mu pomagali, tylko ty siedziałaś bezczynnie, tworząc najmroczniejsze scenariusze i zamartwiając się.
- [T.I.], idź do niego. - z sali wyszedł Erik, a twoje spojrzenie spotkało się ze zmartwionym wzrokiem Marco.
„Cholera” - pomyślałaś.
Durm był równie spięty co pozostali, ale i tak zdecydował się na szczerość wobec przyjaciela. I miałaś do siebie ogromny żal do siebie za to, że sama nie potrafiłaś stanąć oko w oko z prawdą, tylko rozmawiałaś za jego plecami.
- Ale masz być oparciem, niekolejnym powodem do załamywania go. - powiedział, łapiąc cię za ramię i patrząc ci prosto w oczy.
Dlatego stojąc naprzeciwko białych drzwi, wzięłaś głęboki oddech, a naciskając klamkę, odtwarzałaś w głowie wszelkie momenty, kiedy Buerki był szczęśliwy. Otarłaś załzawione oczy i weszłaś.
Mężczyzna siedział w na wpół leżącej pozycji, a gdy tylko przekroczyłaś próg, spojrzał na ciebie oskarżycielsko albo to była już twoja paranoja.
„No to będzie przemiło” - pomyślałaś.
- Powiedz, że Carlos ma jakiś zapasowy plan. Nie mogę tak skończyć, nie mogę już nigdy nie zagrać.
Słychać było desperację w jego głosie, słuchać było, że lada chwila załamie mu się głos. A ty niewiele mogłaś zrobić, sama będąc równie zrozpaczona.
- Przykro mi, Roman. - pokręciłaś głową, usiłując zachować kamienną twarz. Jeśli miał się rozkleić on, nie mogłaś tego zrobić ty.
Zakrył twarz dłońmi, podczas gdy ty usiadłaś obok, gładząc go po włosach. Uwielbiał ten gest, jednak nie sądziłaś, by jakkolwiek to pomogło. Nie tym razem.
- Jak bardzo beznadziejnie jest? - zapytał.
- Bardzo. - odparłaś, nie chcąc nic dłużej zatajać.
Trzymałaś się tego, że gdyby usłyszał to, co chciał, budziłabyś złudne nadzieje.
Przetarł oczy, ścierając kilka łez, po czym ponownie przyjął poważną minę, jakby bał się płakać. Jakby uważał, że to złe.
- Roman, łzy to nie słabość. Słabością jest brak uczuć.
Milczał, odnajdując twoją dłoń w białej pościeli. A gdy już mu się to udało, ścisnął ją mocno, najprawdopodobniej dodając sobie otuchy. Miał dość, był wyczerpany psychicznie, fizycznie, ale i tak byłby w stanie rozegrać dobry mecz. Miał to do siebie, był tak wypracowany, tak wyćwiczony, że jeśli grał to tylko dobrze i nie mogło mu w tym przeszkodzić absolutnie nic.
- Gdy byłem młodszy, a w domu, szkole, gdziekolwiek, działo się źle, to wychodziłem na boisko i po prostu kopałem. Często bez celu, często po to, by dać upust emocjom, odciągnąć swoją uwagę od codzienności. I pomagało, a z czasem wychodziłem już sam z siebie, bo zakochiwałem się w tym sporcie. - wydusił z siebie. - A teraz nie mam pojęcia, co będzie dalej. Bo takie życie nie będzie życiem, a katorgą.
Tym razem to ty ścisnęłaś jego dłoń, wiedząc, jak bardzo teraz potrzebne mu będzie wsparcie.
Dla niego ten sport nie był zawodem, nie był źródłem utrzymania, a tym, co dawało mu szczęście, spełnieniem marzeń. On bał się, jakim wypranym z uczuć człowiekiem będzie, tracąc marzenia.
- Przejdziemy przez to razem, nie mam pojęcia jak, ale razem nam się uda, słyszysz?
Przytaknął, ale był równie przekonany co ty. Oboje widzieliście, jakie to może być trudne, jak wielka to może być próba, jakie są szanse na powodzenie. A jednak, przy nim ta kilkuprocentowa szansa wzrastała, sprawiał, że wierzyłaś w lepsze jutro. I dokładnie tego się trzymałaś, podążając za radą Erika i będąc oparciem.
____________________________________________
znaczy to jest tak smutne jak moje życie, czyli w sumie nie tak bardzo, ale się starałam!!! i to zdecydowanie będzie najdłuższy imagin ze wszystkich, które napisałam i napiszęXDDmiłego popołudnia!🥀
CZYTASZ
football imagines
Fanfictionpierwsza część krótkich opowiadań o tematyce piłkarskiej! /w trakcie poprawiania/ rozpoczęcie: 22.05.17 zakończenie: 15.12.17 najlepsze notowania: 379 miejsce w #dlanastolatków okładka robiona przez @_Angelixx_