alexis sanchez ❃

507 27 4
                                    

dla Fafiko 💖

Przymknęłaś oczy, chcąc, chociaż na chwilę zatrzymać natłok myśli, będących w twojej głowie. Zapomnieć o nim, przestać analizować, obwiniać się.

Nie kontrolowałaś już nawet łez, to było nie do powstrzymania.

- Też nie możesz zapomnieć? - zapytał, dosiadając się chłopak.

- Nigdy nie będę potrafiła. - parsknęłaś sarkastycznie, ocierając łzy. - Byłeś dla mnie ważny, a teraz udajemy, że wcale nie łączy nas wielka miłość. A doskonale wiesz, że łączy.

Westchnął, biorąc łyk piwa, które przywlókł za sobą aż tam i dalej patrząc przed siebie.

Siedzieliście na dachu szkoły, w której odbywał się zimowy bal, w którym wy oboje nie chcieliście uczestniczyć. Nie chcieliście patrzeć na szczęśliwych rówieśników, słuchać ich śmiechu. Sami nie byliście szczęśliwi i w tym tkwił problem. Wasze uczucia po kilku miesiącach wciąż stanowiły wielką barierę dla szczęścia. A tak nie dało się żyć.

Bo wydawałoby się, że problem nie istnieje, możecie być razem bez żadnych przeszkód, ale tak nie było.

Wasz problem polegał na tym, że nie potrafiliście okiełznać tej miłości, przez co raniliście się jak szaleni.

Raz to on popełniał błędy, raz byłaś to ty. Wina była obu stronna, ale to wszystko sprowadzało się do konfliktów. Nawet jeśli wasza miłość była długa, piękna i niespotykana. To nie miało znaczenia, jeśli stale się raniliście. Bo nie było dnia, bez sporów. Dlatego któregoś razu nie wytrzymałaś, zakończyłaś i tego samego wieczoru wyleciałaś prywatnym odrzutowcem na kilka tygodni z kraju. Nie powiedziałaś nic przyjaciołom, ledwo wiedzieli to twoi rodzice. Po prostu spakowałaś się, wyłączyłaś telefon i poleciałaś do swojego starszego brata, do Francji. W ten sposób chciałaś uciec od Alexisa, od szalonej miłości, którą go darzyłaś.

I w pewnym stopniu się udało, bo spacerując po jednym z wybrzeży Monako, wpadłaś na księcia. I nie, nie, nie — to nie metafora. Louis naprawdę był księciem, księciem Monako, z którym coś cię połączyło.

Młody Francuz rozświetlał twoje dni, wywoływał uśmiech, obudził w tobie zupełnie nową osobę, która promieniała. I pomimo tego, że wpływał na ciebie jak nikt, nie czułaś przy nim tego, co towarzyszyło ci przy Sanchezie. Tej adrenaliny, ciśnienia, namiętności w gestach, dotyku.

Gdy wróciłaś do domu, po swoich trzytygodniowych wakacjach w trakcie roku szkolnego, twój obiekt westchnień także sporo przeszedł przez ten czas. I dowiedziałaś się o tym, dopiero gdy uruchomiłaś swój telefon. Chłopak wydzwaniał do ciebie, w wiadomościach błagał, abyś wróciła, nie zostawiała go na lodzie z tymi uczuciami.

W szkole, gdy zobaczyłaś go po raz pierwszy od czasu swojego powrotu — on jedynie zmierzył cię nieczułym spojrzeniem i zignorował.

Zmienił się, szedł na złą drogę, sypiał z różnymi dziewczynami, obdarowywał je uwodzicielskimi uśmiechami, a ty nie istniałaś i łamało ci to serce.

Aż do tamtego balu.

O tym wieczorze marzyłaś od dziecka, miałaś być księżniczką z piękną suknią, ukochanym u boku, swoim księciem, którym miał być Alexis. A przyszłaś sama, udając niezależną kobietę.

Problem polegał na tym, że wewnątrz byłaś zagubioną dziewczynką, a on miłością twojego życia.

I szczerze? Mając osiemnaście lat, doskonale to wiedziałaś, miałaś świadomość tego, że to u jego boku spędzisz życie takie, o jakim marzyłaś. A wasze drogi nie krzyżowały się wciąż bez powodu.

- Planowałem oświadczyć ci się za trzy lata, zabrać cię ze sobą do Europy i zapewnić nam przyszłość, o jakiej nawet nie marzyłaś. Chciałem, żebyśmy mieli dwójkę dzieci, jakiś niewielki domek. I spisałem to na straty w kilka minut na prostackiej imprezie. - rzucił, zaśmiewając się. - Gdy wyjechałaś, zaczęłaś się spotykać z tym całym księciuniem... pomyślałem, że może tak będzie lepiej dla ciebie, że może ktoś wreszcie da ci to, na co zasługujesz. I nie przywlokłem się tu za tobą, żeby żalić się i wylewać łzy, bo pomimo desperacji nie potrafię, ale [T.I.], nikt jeszcze nie znaczył dla mnie tyle, żebym zniżał się do ckliwych wyznań. A dla ciebie jestem gotowy do poświęceń i chyba musiałem cię stracić, musiałem zatęsknić, by to docenić. Bo tylko ciebie kocham, po prostu kocham i-.

- Powiedziałeś to. - uśmiechnęłaś się słabo, powoli się rozpromieniając.

Alexis był typem osoby, która z ckliwości nie słynęła. Raczej od niej stroniła i to za bardzo wręcz, bo usłyszeć z jego ust wyznanie, to naprawdę było osiągnięcie. A ty te dwa, przepiękne i kluczowe do związku słowa, usłyszałaś od niego może z dwa razy w ciągu trzech lat.

Dlatego było to takie zaskoczenie.

- Będziemy naiwni, jeśli pocałuję cię i założymy, że tym razem nam wyjdzie? - zapytał, zerkając na ciebie kątem oka.

- Niech stracę, jest warto, ale jeszcze nie całuj, nie zapeszaj. - odparłaś, chcąc go nieco podrażnić.

I tak cię pocałował, namiętniej niż zwykle, wyrażając tym więcej niż zwykle.

Tęskniłaś za nim, tęskniłaś za rezerwowaniem z nim hoteli w miejscach, których i tak nigdy nie mieliście odwiedzić, nocnymi rozmowami, głośnych imprezach, policji nasłanej przez sąsiadów. Tęskniłaś za waszą szaloną miłością.

dajcie znać o myślicie!!
&
miłego weekendu!!💓

football imaginesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz