dla _Angelixx_🥀 mojej true love, conie😏
- Zostały mu dni, może nawet godziny. Doszło do zakażenia odporności komórkowej, zbyt poważnego, by obejść je jakkolwiek. -powiedziała lekarka, patrząc na was współczująco. - Jego przypadłość można nazwać co najmniej bardzo ciężkimi złożonymi niedoborami odporności.
- A terapia genowa? - zapytał Igor, mocnej ściskając Twoją dłoń. - Nie da się, chociaż niektórych komórek odkazić?
- Są upośledzone, nie pracują i nie będą poprawnie pracować.
- Czyli nie da się zrobić już nic? - wydusiłaś z siebie.
- Przykro mi, ale nie. - odparła kobieta. - Niech idą państwo do Maksa, potrzebuje tego teraz.
Po tych słowach wycofała się, zostawiając was na środku szpitalnego korytarza. Dwójkę rodziców, którzy właśnie usłyszeli, że ich dziecko może stracić życie lada chwila. Czteroletni chłopiec, który nie miał nawet szansy dobrze poznać świata, bo gdy miał kilka miesięcy, stwierdzono u niego SCID. I utknął zamknięty w domu.
A mówiąc jaśniej — choroby o podłożu genetycznym układu odpornościowego,
objawiającej się upośledzeniem odporności komórkowej i humoralnej. Charakteryzuje się zaniżoną odpornością, praktycznie znikomą. Spowodowane jest to nieprawidłowym różnicowaniem limfocytów.Zważając na to, że nieleczona choroba doprowadza do śmieci przed ukończeniem drugiego roku życia, zareagowaliście momentalnie. Zamknęliście chłopca w sterylnym, wyremontowanym pod jego potrzeby domu, bez możliwości opuszczenia go. I tak przez cztery lata wiodło wam się całkiem dobrze, praktycznie jak normalnej rodzinie.
Chłopiec wykazywał nadprzeciętne zdolności piłkarskie i doskonale się uczył, przyswajał informacje w błyskawicznym tempie. W wieku czterech lat potrafił już czytaj i pisać, co nie oszukujmy się — było nie lada osiągnięciem. Ale jego możliwości były bardzo ograniczone, bo nie mógł wyjść na dwór.
Nie mógł, nie miał pojęcia, jak to jest taplać się w kałuży, wylegiwać na słońcu, biegać boso po świeżo skoszonej trawie. Nigdy nie zmókł na deszczu, nie ulepił bałwana, nie bawił się z dziećmi w piaskownicy. Tak naprawdę nie znał nikogo, oprócz was, bo jakikolwiek kontakt był niebezpieczeństwem. Poznawał świat z opowieści, książek, filmów, ale nie miał okazji go skosztować. A dla małego, tak ciekawego świata dziecka, była to największa kara na świecie.
I pewnego dnia, zanim którekolwiek z was zdążyło zareagować, wybiegł, zmartwiony szczekaniem psa. Cokolwiek miał wtedy w głowie — było to jego pierwsze po latach i jednocześnie też ostatnie spotkanie ze światem, bo zaczęły się objawy choroby genetycznej.
A później był już tylko szpital.
- Musi być jakieś wyjście, musi być cokolwiek, co mu pomoże. Igor, to nie może się tak skończyć. - powiedziałaś, lekko spanikowana. Nie potrafiłaś przyjąć do wiadomości, że może zabraknąć twojego chłopca.
- Ale go nie ma, nie ma innego wyjścia, [T.I.].
Łasicki wydawał się pogodzony z tym faktem, jakkolwiek to brzmiało. Nie był tak roztrzęsiony, przerażony jak ty. Jednak po latach znajomości, związku — wiedziałaś, że przeżywa to inaczej, bo kochał Maksa tak, jak kochać się nie dało. Poświęcał się chłopcu w pełni, bo poza graniem w klubie innego zajęcia nie miał. Rodzina, szczególnie synek, były jego wszystkim. Po prostu wszystkim.
- Chodź, postarajmy się, aby chociaż ten ostatni raz był szczęśliwy. - powiedział, obejmując cię w talii i prowadząc do sali małego Łasickiego.
Leżał tam, drobny, jasnowłosy chłopiec, z zamkniętymi oczami, ale nie spał. Marzył, zawsze tak robił.
- Hej, mistrzu. - rzucił Igor, siadając obok szpitalnego łóżka.
Odkąd pamiętasz, tak na niego mówił. Bo jak twierdził, syn naprawdę był jego mistrzem. Najdzielniejszym, najsilniejszym i absolutnie najlepszym. A chłopcu to jedno słowo sprawiało nie lada przyjemność, czuł, że jego największy wzór, mentor go docenia. I to była jedna z najpiękniejszych rzeczy, relacji, jakie kiedykolwiek widziałaś. Ojciec i syn, zgrani jak nikt, tak naprawdę.
- Jak się trzymasz? - dodał, złączając twoją dłoń z dłonią chłopca.
Maks nie wiedział, co go czeka, ale mógł się domyślić. I to uczynił.
- Średnio, jestem zmęczony. - odparł, leniwie na was zerkając. - Mamo, opowiesz mi, jak jest nad morzem? Chciałbym sobie to chociaż wyobrazić.
Tak, chłopiec miał jedno odwieczne marzenie — zobaczyć morze. Pragnął tego niewiarygodnie bardzo. Uwielbiał oglądać filmy, zdjęcia, a także czytać książki o niekończącej się wodzie. Fascynowało go to, było takim nietypowym konikiem.
- Maks, zobaczysz je, gdy wyzdro-
- Ja Ci opowiem. - przerwał twoją wypowiedź Igor. - Maks, zamknij oczy i wyobraź sobie piaszczystą plażę, szum morza i mewy spacerujące po jego brzegu. Rozgrzany piasek, który praktycznie parzy cię w stopy i tłumy ludzi, którzy chcą skorzystać z upału. A z daleka cała ta scena wygląda jak oblane światłem, ogromne mrowisko z domkami w postaci kolorowych parawanów.
- Tato, a woda?
- Połyskuje jasnym błękitem, poprzeplatanym spienionymi falami. Sama napiera do przodu, a fale uderzają o plażę, podczas gdy z tyłu nadciągają większe i większe. I sięgają tak po granice horyzontu, linii, oddzielającej jakby dwa inne światy. Ten, w którym jesteś nieszczęśliwy i ten, w którym będziesz najszczęśliwszy, mistrzu.
Wtedy holter przestał pracować, wydając z siebie jednoznaczny dźwięk.
A jego dłoń opadła bezwładnie, mając już nigdy nie uścisnąć twojej.
_________________________________
jestem z tego nawet dumna!! tylko troszkę nie wyszło mi opisanie podejście igora, ale lepiej nie potrafiłam hee
i byłabym strasznie wdzięczna za opinię, choćby najkrótszą, ten imagin to dla mni3 troszkę przełom, bo mi się podoba jako pierwszy cri🌸
miłego wieczoru!
CZYTASZ
football imagines
Fanfictionpierwsza część krótkich opowiadań o tematyce piłkarskiej! /w trakcie poprawiania/ rozpoczęcie: 22.05.17 zakończenie: 15.12.17 najlepsze notowania: 379 miejsce w #dlanastolatków okładka robiona przez @_Angelixx_