Marc Bartra [2]

814 39 26
                                    

dla freshtinita! dokładnie taki jak chciałaś bubs!!💛💛


Jadąc na lotnisko, nie wytrzymałaś, od kilku dni cię to dręczyło i musiałaś zapytać. A nie mogłaś czekać, aż wróci ze Szwajcarii, bo oszalałabyś sama ze sobą.

- Marc, gdzie byłeś w sobotę po meczu?

Zastanawiałaś się, co odpowie, czy będzie się tłumaczył. Chciałaś to rozegrać powoli, krok po kroku by ustalić, czy dalej będzie kłamał.

- Z chłopakami u Marco, dlaczego pytasz? - zerknął na ciebie, zaraz ponownie koncentrując się na jeździe.

- Bo oboje doskonale wiemy, że cię tam nie było. - odparłaś, wybijając sobie paznokcie w dłoń. Nie mogłaś dać po sobie poznać, jak cię to dotknęło, jego zdrada.

I tak, doskonale to wiedziałaś.

Kilka dni wcześniej, gdy siedziałaś w kuchni, zawibrował jego telefon i z czystej ciekawości zerknęłaś na ekran. A twoim oczom ukazała się niezbyt stosowna wiadomość od niejakiej Theresy, która miała z twoim mężem wiele wspólnego.

Drążąc temat, dowiedziałaś się o kobiecie naprawdę wiele. Pracowała w jego klubie, zajmując się zaopatrzeniem i jak twierdził Reus, Marc w ostatnich tygodniach często znikał w jej towarzystwie. Sama doszłaś do tego, że gdy miał dłuższe treningi, bądź spotkania z kolegami w rzeczywistości nie był, w żadnym z tych miejsc. I nie trudno się domyślić, z kim przebywał.

- [T.I.], to nie tak jak myślisz.

Parsknęłaś, rozbawiona jego żałosnymi, wręcz już tandetnymi argumentami. Czy przy zdradzie tłumaczenie zawsze wygląda tak samo?

- W takim razie jak? - założyłaś ręce na piersiach, oczekując odpowiedzi.

Hiszpan wyraźnie się spiął, był rozproszony, co z drugiej strony nie podniosło cię na duchu, zważając na okoliczności. Brakowało jeszcze, żebyście zginęli przez jego niewyjaśnione pragnienia i romanse.

- Byłem pijany, a ona to wykorzyst-.

- Naprawdę? Naprawdę to jest twoim argumentem? Marc, ile masz lat? - obrzuciłaś go krytycznym spojrzeniem.

- Sama nie jesteś święta, okej?! - wrzasnął, przyhamowując gwałtownie.

- Obracasz to w drugą stronę? Zgubiłeś dumę, latając za koleżanką od zaopatrzenia? Jakie to uczucie?

Sama nie wiedziałaś, skąd u ciebie taka nagła chęć dogryzienia mu, ale nie powstrzymywałaś jej. Zasłużył, wybijając ci nóż w serce. W tamtym momencie byłaś wściekła, jeszcze nie zraniona, ale wściekła.

- A ty i Erik? Latał za tobą, a ty mu pozwalałaś. Nie jestem jedynym winn-.

Był taki żałosny, szukał jakiejkolwiek linii obrony, byleby tylko nie przyznawać się wprost do winny. Nie chciał być winny.

- Jedna kawa, jedna kawa z czystej uprzejmości. Zerwałam znajomość, gdy zaczął mnie podrywać. W przeciwieństwie do ciebie nie wleciałam mu do łóżka i nawet w takim przypadku nie wmawiałabym ci, że byłam „pijana".

Zamilkł, ale niemalże widziałaś, jak jego ręce zaciskają się na kierownicy, jak nierówno oddycha. To był jeden z tych jego napadów złości

Miewał je, może nie szczególnie poważne, ale zdecydowanie nie były one normalne. Bałaś się go, bałaś się odezwać, czasem nawet drgnąć. Gdy wrzeszczał, zamykałaś oczy, ukrywając przed nim łzy, chcąc to przeczekać. Jego nieczułe spojrzenie, zimny ton głosu, gwałtowne ruchy. Przerażające, jak w ciągu sekund z tak pozytywnej i ciepłej osoby, stawał się takim potworem.

- Co mam ci powiedzieć, [T.I.]? Błagać na kolanach wybaczenie? - parsknął, niesamowicie chłodno.

Nie zareagowałaś, nawet nie wiedząc, w jaki sposób odpowiedzieć. Bo nie cisnęło ci się do ust żadne rozsądne zachowanie, jedynie bezsensowne obelgi, które mógłby to całkowicie wyprowadzić z równowagi. A chciałaś pozostać tą porządną, pomimo okoliczności.

Co zabawne żadne z was nie miało strategii, bazowało na kroku, na który zdecydowało się drugie, zaraz odwracając wszystko w drugą stronę. I było to chore, po prostu chore jak na dwójkę cywilizowanych, dorosłych ludzi.

- Wiesz co? Tak naprawdę kocham cię nad życie i chciałem, tylko żebyś zwróciła na mnie uwagę. Przyjechała na trening jak dawniej, żebyśmy poszli do kina, zarwali noc, rozmawiając. Szukałem cholernych atencji, wiem, zachowując się jak rozpuszczony nastolatek. Może i znalazłbym wulgarniejsze epitety, ale nie chciałem nas doprowadzić do tego. Do tego, że ja nie panuje nad swoimi słowami, sobą, a ty coraz bardziej się w sobie zamykasz. Nie tak miało być, mieliśmy być już zawsze tymi zakochanymi nastolatkami. - uderzył bezsilnie w bok kierownicy. Wydał ci się bardziej autentyczny niż kiedykolwiek, a jego głos był wręcz przesiąknięty skruchą. Jednak wyraz twarzy pozostawał zimny, nieczuły.

- Po co były ci te cyrki? Po co te wszystkie afery?

Miałaś mętlik w głowie, jednocześnie wierząc Bartrze, a zarazem mając wątpliwości. Nie wiedziałaś, czy możesz ufać swojemu ukochanemu, to było szaleństwo. Chciałaś wysiąść i rzucić to wszystko, ale jednocześnie nie opuszczałabyś to nigdy. Byłaś własną, niezdecydowaną przeciwnością siebie.

- Byłem zdesperowany, zdesperowany, żebyś rzuciła pracę, odeszła od laptopa, popatrzyła na mnie, zrobiła cokolwiek. I cholernie się pomyliłem, nie wiem nawet, co ją sobie wyobrażałem, [T.I.], ja-.

Usłyszałaś huk, poczułaś, jak twoja głowa uderza o kokpit i nastała ciemność. Zaraz potem głucha cisza, uniemożliwiająca ci przeproszenie Marcia, wybaczenia mu. Bo straciliście ostatnią szansę, rozstaliście się bez pożegnania, bez pożądnych wyjaśnień.

I wszyscy umarli, boom. (tak jak chciałaś dziubi<333)

_____________________________

bez poematów, ale tak w sumie to mam małą depresję, gdy myślę, że muszę napisać jeszcze ponad dwadzieścia imaginów, mając (obliczałam z matematyczną dokładnością, kk) idealnie brak pomysłówX"D

życie mi wenyXDS i miłego dnia!!☄

football imaginesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz